Irlandczyk (The Irishman). Ekranizacje, po których sięgniecie po książki
- Filmowe ekranizacje, po których sięgniecie po książki
- Irlandczyk (The Irishman)
- To: Roddział 1. i 2. (It: Chapter 1 & 2)
- Dziewczyna z sąsiedztwa (The Girl Next Door)
- Milczenie owiec (The Silence of the Lambs)
- Diabeł wcielony (The Devil All the Time)
- Tajemnice Los Angeles (L.A. Confidential)
- Czas apokalipsy (Apocalypse Now)
- Misery
- Władca Pierścieni 1–3 (The Lord of the Rings 1–3)
Irlandczyk (The Irishman)

- Data premiery filmu: 27 września 2019 (NYFF) | 1/27 listopada (Netflix na świecie i w Polsce)
- Reżyser: Martin Scorsese
- Gdzie obejrzeć: na Netflixie
- Tytuł książki: Słyszałem, że malujesz domy… / Irlandczyk
- Autor książki: Charles Brandt
- Warto przeczytać, by: lepiej poznać stojące za opowieścią tło historyczne
Inną ekranizacją, która przychodzi mi na myśl w związku z wartym uwagi materiałem źródłowym, jest Irlandczyk Martina Scorsese. Dla kogoś, kto pacholęciem będąc, zachwycał się Chłopcami z ferajny tegoż reżysera – gdy rodzice nie widzieli, rzecz jasna – film ten był czymś na pograniczu powrotu do przeszłości bądź nieoficjalnego sequela. To oczywiście nonsens, bo mamy do czynienia z samodzielną historią, ale obsadzenie w głównych rolach Roberta De Niro czy Joego Pesciego pomogło mi oszukać samego siebie.
Opowieść o Franku Sheeranie – stanowiąca jednoczenie rozwiązanie zagadki zniknięcia Jimmy’ego Hoffy – ukazała się w czasie, gdy akurat dość mocno interesowałem się tym okresem w historii Stanów Zjednoczonych. Chłonąłem więc obraz niczym woda gąbkę nie tylko dzięki kapitalnej grze Ala Pacino i spółki czy świetnej muzyce Robbiego Robertsona, nie zważając na jego przesadną długość (209 minut!).
Jednak to książka Słyszałem, że malujesz domy… Charlesa Brandta (jej wydanie filmowe zostało opatrzone tytułem Irlandczyk) ostatecznie mnie „kupiła”. Wpadła mi w ręce zupełnym przypadkiem, by całkowicie zahipnotyzować mnie na kilka wieczorów. Posiadała wszystko to, czego brakowało mi na ekranie, czyli kontekst historyczny. Czyta się ją niczym pierwszorzędny thriller, choć w dużym stopniu można ją również traktować jako dokument. Polecam – i to nie w formie substytutu filmu, tylko jako jego uzupełnienie.
