Powrót do przyszłości – nowy setting. Co musi się zmienić, żeby BF6 był sukcesem?
- Battlefield 6 – co DICE musi zrobić, żeby BF6 był sukcesem?
- Powrót do przyszłości – nowy setting
- Przemyślane wsparcie po premierze...
- Mniej eksperymentów w rozgrywce
Powrót do przyszłości – nowy setting

Historyczny setting w casualowej strzelance dla wszystkich okazał się istną miną pułapką. Za bardzo polubiliśmy personalizację postaci i broni czy odblokowywanie akcesoriów lub celowników, a jednocześnie za mocno kłuły nas w oczy nieścisłości historyczne, choćby w postaci nieszczęsnych kolimatorów na pistoletach MP40. Akcja nowego Battlefielda z pewnością będzie toczyć się współcześnie albo w najbliższej przyszłości z dronami i egzoszkieletami, bo chyba nawet klimatyczna wojna w Wietnamie wiązałaby się z kolejnymi ograniczeniami. W tym ostatnim przypadku z kolei pojawia się jednak ryzyko stworzenia czegoś niespójnego, bez większego wyrazu, na wzór zlewających się w burą masę futurystycznych odsłon Call of Duty.
Nowe podejście do otoczki z BF3 i BF4, czyli fikcyjnego konfliktu we współczesnych realiach, wydaje się chyba trochę mniej ryzykowne i nieco bardziej oczekiwane. Stwarza spore pole do popisu w kwestii liczby broni i akcesoriów do odblokowania, wzorów mundurów czy choćby projektów lokacji. Pozwala przygotować zarówno zmagania na wielkich mapach dla kilkudziesięciu graczy, jak i bardziej kameralne starcia, np. małych grup w ciasnych budynkach. Setting nowego Battlefielda może nie być szczególnie zaskakujący czy wyjątkowy – i to ma szansę okazać się jego sporą zaletą.
Z kampanią źle, bez kampanii jeszcze gorzej...
Kampania fabularna w Battlefieldzie to twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony to element, z którym twórcy ewidentnie sobie nie radzą, nie licząc chyba „wypadku przy pracy”, jakim było Bad Company 2. W zasadzie wszystkie historie, które widzieliśmy w tym cyklu, były słabe, bez ciekawych postaci i trudno było je ukończyć bez uczucia zażenowania. Rozsądek podpowiada więc, by nie kombinować z czymś, co pewnie i tak się nie uda – szkoda na to czasu i zasobów.
W 2016 roku Cliff Bleszinski (seria Gears of War, LawBreakers) powiedział, że kampanie single player w grach typu FPS zabierają „zwykle 75% budżetu”.

Gracze to jednak gracze i jeśli kampanii singlowej nie będzie, zapewne wytkną to twórcom mocno i dosadnie. „Co? Gra kosztuje 60 dolarów i nie ma nawet kampanii?” DICE i Electronic Arts przerabiały to już przy okazji pierwszego Star Wars: Battlefront i myślę, że raczej wybiorą „mniejsze zło”, czyli kampanię, niezależnie od jej jakości. A osiągnięcie poziomu konkurencji może być coraz trudniejsze, biorąc pod uwagę to, co udało się dokonać Activision w ostatnim Modern Warfare.
Infinity Ward mocno podwyższyło wszystkim poprzeczkę i nie chodzi tylko o odważny scenariusz oraz sprawne wykorzystanie kultowych postaci. Jeszcze w żadnej strzelance FPP nie było tak wyrazistych twarzy, realistycznych animacji poruszania się i niesamowitych misji z „zielonymi pokojami”, których autentyzm zdumiał nawet prawdziwych komandosów, na co dzień wyśmiewających absurdy gier wideo. Aktualna wersja silnika Frostbite wypada przy tym blado, strasząc w każdym tytule „andromedowymi” fizjonomiami bohaterów. Cała nadzieja w zmodyfikowanej wersji na nową generację sprzętu.
Wśród doniesień o nadchodzącym Battlefieldzie powtarza się także plotka, że może to być trzecia odsłona Bad Company. Z pewnością byłoby to spełnienie marzeń wielu fanów serii, choć z drugiej strony również niesłychanie ryzykowne posunięcie, biorąc pod uwagę właśnie to, jak wyglądały ostatnie kampanie w BF-ach. Destrukcji otoczenia i niezłego multi oczekujemy w każdym „Batku”, ale to właśnie w tej podserii dochodzi jeszcze wymóg naprawdę świetnej historii fabularnej. Czy DICE jest dziś w stanie stworzyć kampanię godną Bad Company 3?
Battlefield of Honor?

Seria Battlefield nie ma do dyspozycji wielkiego zaplecza z kultowymi postaciami pokroju kapitana Price’a. Firma Electronic Arts posiada jednak coś, co na razie leży i kurzy się niemal zapomniane – mianowicie markę Medal of Honor. Oparta na faktach kampania z MoH-a 2010 to jedna z najlepszych historii w grach EA, a w medialną promocję postaci brodatego Dusty’ego włożono ogromne środki (grę reklamował m.in. teledysk grupy Linkin Park). Co więc stoi na przeszkodzie, by nowy Battlefield był crossoverem z Medal of Honor?
Twórcy mogliby zrobić totalny restart losów Klechy, Matki i Diabła, powiązać ich z ekipą Prestona Marlowa z Bad Company i stworzyć coś naprawdę niesamowitego, łącząc bitwy na wielką skalę z bardziej kameralnymi starciami w budynkach – i to zarówno w kampanii singlowej, jak i w multiplayerze. Jednocześnie zyskaliby w ten sposób spore pole do nostalgicznych easter eggów, puszczając oko do najwierniejszych fanów – zwykle tych najgłośniejszych w sieci. Taki eksperyment mógłby być naprawdę czymś ciekawym i zaskakującym.
