Przemyślane wsparcie po premierze.... Co musi się zmienić, żeby BF6 był sukcesem?
- Battlefield 6 – co DICE musi zrobić, żeby BF6 był sukcesem?
- Powrót do przyszłości – nowy setting
- Przemyślane wsparcie po premierze...
- Mniej eksperymentów w rozgrywce
Przemyślane wsparcie po premierze...
...i przede wszystkim satysfakcjonująca zawartość w dniu premiery. Usługa live service nie może oznaczać: „teraz wydajemy kawałek gry, a już za dwa miesiące zacznie się kolejny rozdział, w którym dorzucimy coś nowego”. Gracz musi mieć uczucie, że dostaje pełny produkt z ogromną porcją zabawy, który z czasem będzie jeszcze bardziej rozbudowywany, bo ostatnio przypominało to „obietnicę” gry, która po długim czasie po premierze może stanie się kompletna. Liczą się nawet najmniejsze drobiazgi – parę dodatkowych misji w co-opie czy strzelnica do testów broni. Wszystko to powinno być dostępne pierwszego dnia, a nie po pierwszej łatce.
DICE ma z tym problem po odejściu od systemu płatnych dodatków DLC i ciekawe, jak zamierza poprawić ten aspekt. Częstsze wydawanie nowych map i elementów kosmetycznych wydaje się tu oczywiste, ale wśród tylu innych gier oferujących kolejne „skórki” trochę zaczyna to nużyć, a dobre pomysły można przecież czerpać z różnych miejsc.
Dobry przykład z Escape from Tarkov

Jeden z najlepszych sposobów na zachęcenie gracza do regularnego grania widziałem ostatnio w Escape from Tarkov. Twórcy stworzyli tam Hideout, czyli bazę wypadową, która na początku przypomina śmierdzącą ruderę. Dopiero zbierając ogromne ilości punktów doświadczenia i wykonując miniquesty podczas rozgrywki online, możemy rozbudować ją do postaci przytulnego gniazdka, gdzie jest miejsce na kanapę z telewizorem, stół rusznikarski, strzelnicę do testowania broni i wiele innych udogodnień.
W przypadku BF6 osadzonego we współczesnych realiach wyobraźmy sobie żołnierza rozpoczynającego misję gdzieś na tyłach wroga, tylko z plecakiem, śpiworem i karimatą. Z czasem dociera tam jego formacja, pojawiają się namioty, baraki, odpoczywamy na wygodnej kanadyjce, na ścianie wieszamy swoją broń, plakaty. Takie miejsca widać w wielu filmach o wojnie w Wietnamie czy ostatnio w obrazie Snajper.
Jako gracz moglibyśmy rozwijać swoją bazę wypadową, zwiedzać ją w trybie FPP, personalizować własną przestrzeń, budować zaplecze do sprawdzania broni, pojazdów i właśnie tam grzebać w klasach postaci czy akcesoriach. Zamiast prostego menu byłby klimat, immersja i np. kosmetyczne dodatki, również w formie mało inwazyjnych mikrotransakcji, które mogłyby napędzać tworzenie tej bardziej konkretnej zawartości: map czy misji. To chyba coś ciekawszego od wałkowanych do przesady weekendów z podwójnym XP czy coraz bardziej fioletowych skórek na broń.
Gun porn – więcej gun pornu

Broń to na tyle ważna kwestia, by poruszyć ją oddzielnie, choć akurat świetnie pasuje do pomysłu własnej bazy z wystawą ulubionych pukawek, strzelnicą i stołem rusznikarskim. Ludzie grający w strzelanki znają się na broni, rozpoznają ją, mają swoje ulubione modele i zwykle uwielbiają bawić się w jej konfigurowanie. Battlefield już w czwartej części pokazał, że liczba akcesoriów czy karabinów nie jest problemem, niemniej na pewno trzeba poprawić oprawę wizualną konfigurowania broni. Tutaj znowu przykładami do naśladowania są Escape from Tarkov i najnowsze Modern Warfare. Porządne modele 3D, realistyczne tekstury, możliwość zmiany kolby, chwytu przedniego czy chwytu pistoletowego, lufy o różnej długości bądź zapisywanie konfiguracji to już chyba niezbędne minimum, bez którego nie ma co pojawiać się na rynku militarnych shooterów.
Battle – field, nie royale
Trudno powiedzieć, jak mocno prace nad trybem Firestorm w BF5 wpłynęły na tę nieco bardziej standardową zawartość w postaci frakcji i map do trybu podboju. Wiemy za to na pewno, że okazał się on kompletną katastrofą. Battlefieldowe battle royale nie zainteresowało graczy w BF5, a dla reszty ewentualnych chętnych było niedostępne przez wymóg kupna pełnej wersji gry. Era płatnych battle royali minęła już chyba na dobre i jeśli nowy Battlefield miałby powtórnie wprowadzić taki element, to wzorem Modern Warfare musiałby być on darmowym modułem, najlepiej przygotowanym przez osobne studio.

DICE powinno przede wszystkim skupić się na wizytówce BF-a, czyli trybie podboju i innych, bardziej militarnych formach starć. Tutaj dobrze byłoby zobaczyć powrót operacji z Battlefielda 1 czy coś na wzór trybu misji bojowej z Medal of Honor 2010. Czymś ciekawszym i bardziej klimatycznym byłoby coś na kształt prawdziwych bitew z atakiem i obroną konkretnej linii frontu czy naturalnego kawałka terenu – mostu lub jakiegoś wąwozu, a nie sztucznie wyznaczonych punktów A, B, C. Idąc tym tropem, mogłyby się pojawić nowe tryby dla mniejszej liczby graczy, np. obrona i atak na konwój przejeżdżający przez mapę, ratowanie pilota, który spadł gdzieś na wrogim terenie, czy powolny szturm na pełen pokoi budynek. Taka różnorodność trybów i jednocześnie większa autentyczność walk pozwoliłyby wyróżnić się nowej odsłonie Battlefielda we właściwy sposób.
Osobną kwestią są tryby turniejowe, których w BF-ie zwykle brakowało, ale chyba czas najwyższy, by się pojawiły. Taki luźny multiplayer, gdzie można bez stresu wejść, postrzelać i wyjść, oczywiście ma swój urok i jest potrzebny, ale dłuższy żywot grze i zainteresowanie na Twitchu zapewniają teraz tryby, w których da się albo ostro rywalizować, albo komuś kibicować. W czasach ciągłej popularności Rainbow Six: Siege czy pojawienia się Modern Warfare ze swoją strzelaniną 2 vs 2 zupełnie nowy tryb rozgrywki dla zgranych ekip z rankingiem do śledzenia byłby na pewno czymś ciekawym.
