Piractwo nie tak powszechne jak twierdzi branża
Wyniki najświeższych badań ujawniają, że piractwo, nie jest aż tak rozpowszechnione, jak uważają przedstawiciele branży gier wideo. Naukowcy twierdzą, że choć zjawisko stanowi poważny problem, dane na ten temat są często zawyżone.
Łukasz Szliselman
Wykładowcy trzech niezależnych uniwersytetów (Anders Drachen z Aalborg University w Danii, Kevin Bauer z kanadyjskiego University of Waterloo oraz Robert W. D. Veitch z Kopenhaskiej Szkoły Biznesu) opublikowali wyniki badań dotyczących skali piractwa nękającego branżę gier wideo. Jak się okazuje, zjawisko to, choć niewątpliwie powszechne, nie jest aż tak szkodliwe jak to opisują media. Według danych zgromadzonych na przestrzeni trzech miesięcy (od końcówki 2010 do początku 2011 roku) w tym okresie z serwisów typu torrent nielegalnie pobrane zostały 173 gry przez 12,6 milionów osób. Tymczasem organizacja Entertainment Software Association jakiś czas temu poinformowała jakoby w ciągu jednego miesiąca (dane dotyczą grudnia 2009 roku) miało dojść do około 10 milionów pobrań blisko 200 tytułów.
Ponadto badania pozwoliły obalić mit głoszący, iż łupem piratów padają niemal wyłącznie gry przeznaczone dla penoletnich odbiorców. Tytuły oznaczone literką M, jak Mature, stanowią 37% pobieranych gier, podczas gdy 25%, 24% i 14% należy odpowiednio do produkcji dla nastolatków, osób powyżej 10 roku życia oraz dla najmłodszych. Czym skorupka nasiąknie za młodu…
Podobno największą popularnością „cieszą się” RPG-i oraz gry akcji, a dalej w kolejności znalazły się strzelaniny TPP i wyścigi. Liczba pobrań danej produkcji jest zbieżna z jej recenzjami i wynikiem w serwisie Metacritic, co zaskoczeniem raczej nie jest. Rzecz jasna najczęściej kopiowane są tytuły AAA – 41,8% wszystkich ściągnięć należy do dziesięciu pierwszych gier z listy torrentowych „bestsellerów”. W omawianym okresie na szczycie gorącej dziesiątki znajdowały się Fallout: New Vegas, Darksiders i Need for Speed: Hot Pursuit.
Naukowcy wyjaśniają, że obecnie dostępnych jest niewiele obiektywnych informacji na temat piractwa, co przedstawicielom branży i organizacjom pokroju ESA ułatwia rozdmuchiwanie problemu. W opublikowanym artykule zaznaczono jednak, że nie należy lekceważyć piractwa, gdyż jest to zjawisko bardzo częste i rozpowszechnione na skalę światową.
Więcej:63% graczy w USA kupuje maksymalnie dwie gry rocznie. Podporą branży jest naprawdę nieliczna elita
Komentarze czytelników
ZŁ Generał
Każdy z nas ma tez płytkę z jakimś programem płatnym.
Hipokryzja przez was przemawia ludzie.
NIE każdy - ja nie mam - nie mam ani jednej nielegalnej płytki/gry/filmu/programu, w dodatku znam kogoś kto również nie ma ani jednej nielegalnej z wymienionych rzeczy (czyli jest nas co najmniej dwóch). Po prostu kupuję to co uznam za warte kupienia. Sprawdzam demo przed zakupem gry - brak dema - widocznie się czegoś wstydzą. Filmy oglądam w kinie. Muzyki słucham (kupionej) tylko tej, którą lubię - w sieci można znaleźć legalne i darmowe cuda o ile człowiekowi zależy.
Uprzedzając złośliwe komentarze - używam na własny użytek wyłącznie oprogramowania otwartego (głównie Linux) - legalnego Windowsa i oprogramowanie kupił mi pracodawca, bo potrzebuję go w pracy u Niego, a legalne gry na tego Windowsa kupiłem sam.
Persecuted Legend

@keicaM
Wybacz, ale widać że jesteś oderwany od rzeczywistości i pleciesz trzy po trzy, byle tylko postawić na swoim i nie przyznać się do porażki. Oceniać czy sterowanie jest wygodne na podstawie filmików w necie? Serio? To tak jakby oceniać animacje postaci przeglądając artbooka...
Nie mamy o czym rozmawiać, bo po prostu nie myślisz logiczne i zachowujesz się jak jakiś fanatyk. To tak jak dyskusja na temat tego, czy w Smoleńsku był zamach. Jak ktoś ma urojenia to z nim nie pogadasz, bo przecież "on wie swoje". Większość czytając co piszesz popuka się w czoło. Ty nie widzisz w tym nic złego, także nie mam zamiaru w to brnąć, to do niczego nie prowadzi.
Pozdrawiam.
zanonimizowany16248 Senator
Mówić w dzisiejszych czasach, że się piraci bo gry są za drogie to kpina. Rozumiem, choć nie bronię jeszcze dzieciaki, które nie mają własnych zarobków lub rodziców, którzy nie są zorientowani w tematyce. Dodatkowo jeszcze dochodzi ciśnienie na to, żeby z kumplami pogadać o najnowszej gierce, która właśnie wyszła (w dodatku chyba największy motywator do piracenia).
W tej chwili gry są tanie jak barszcz, o ile jesteś cierpliwy i wisi Ci, czy zagrasz w grę w dniu premiery, czy poczekasz chwilę.
Steam ze swoimi dziennymi, tygodniowymi (są co tydzień, tylko nie są ogłaszane), śródtygodniowe i weekendowe promocjami.
CDP z codziennymi promocjami.
GOG, który ostatnio też robi codzienne promocje.
Humble Bundle, Indie Gala, Indie Royal, gdzie za średnio 15 zeta można mieć zazwyczaj 6 gier. W tym tygodniu Alan Wake i Alan Wake American Nightmare za 1 dolara.
Śmiech na sali tłumaczyć się teraz z piracenia faktem, że gry są za drogie.
keicaM Pretorianin

@Persecuted
To tak jakby oceniać animacje postaci przeglądając artbooka...
Cały czas piszę JA, że animacje doskonale widac na filmikach z gemplayami, a ty z jakims artbookiem wyjeżdzasz. Zacytuję więc ponownie sam siebie:
Dyskusja nie ma sensu z kims kto nie przedstawia argumentów, gdyż dyskusja polega na wymianie argumentów, których ty nie posiadasz lub nie potrafisz przedstawić.
Zapowiedziałeś że kończysz już się ośmieszać, więc kończ waść wstydu już sobie oszczędź! :D
Aurelius Senator
Problem piractwa istnieje, ale jest mocno naciągany. Wszelkie badania, które robione są przez amerykanów, robione są tak, że pod piractwo podciągają też "łamanie" przez użytkowników licencji. Tyle, że licencje te są robione na bazie prawa amerykańskiego, niezgodnego często z prawem unijnym, więc tak naprawdę nas nie obowiązują w jakiejś części (mimo że się zgodziliśmy na tą licencję), więc wcale jej nie łamiemy. Sztandarowy przykład to Windowsy OEM (i nie piszę o 8, ale XP i 7), które w świetle prawa unijnego (i są na to wyroki) możemy bez problemu odsprzedać sąsiadowi, albo klucz z Windowsa ze starego komputera wykorzystać na nowo kupionym (oczywiście zakładam, ze stary komputer idzie na złom i nie będzie wykorzystywany). Już nie mówiąc że idziemy do sklepu, kupujemy nowego OEM-a, instalujemy i naprawdę w żadne dodatkowe myszki do tego bawić się nie musimy. Sąd Najwyższy Niemiec, opierając się na na prawie unijnym już w 2001 roku (widzicie ile czasu już was marketing MS oszukuje?) wydał wyrok w sprawie licencji OEM Microsoftu. A to prawo nas obowiązuje od 2004 roku.
Nie ma też żadnego problemu z odsprzedawaniem gier sąsiadowi. Nawet licencje na oprogramowanie biznesowe, typu oprogramowanie Oracle można odsprzedać w Europie inne firmie.
Oczywiście może się to zmienić, gdyż Amerykanie po prostu marzą by narzucić Europie wspólne patenty i prawo licencyjne.