Ludo ergo sum - Zwodnicza moc cyferek

W pułapkę z pozoru niewinnych, a jakże zwodniczych cyferek wpadają wszyscy: wydawcy, dziennikarze i gracze. Tymczasem granie to zajęcie opierające się w dużej mierze na emocjach i indywidualnych wrażeniach, które trudno przeliczyć na numerki.

Marzena Falkowska

Od zwolnienia Jeffa Gerstmanna z serwisu GameSpot minęło już ponad dwa tygodnie i szum wokół całej afery powoli ucicha. Dla tych, którzy nie znają sprawy, krótkie podsumowanie: Gerstmann zrecenzował grę Kane & Lynch, która średnio mu się spodobała i wystawił jej ocenę 6/10. Wydawca gry, firma Eidos, wyłożyła wcześniej na jej kampanię reklamową na łamach serwisu grube pieniądze. To są fakty. Reszta to głównie spekulacje. Wokół sprawy narosło mnóstwo kontrowersji. Jak nietrudno się domyślić, powszechnie oskarżono właścicieli serwisu o uleganie naciskom wydawcy, tym bardziej, że Gerstmannowi już wcześniej zdarzało się w recenzjach kręcić nosem na produkcje kreowane na hity. Ani zwolniony redaktor, ani szefowie GameSpot nie wyjaśnili przy tym sprawy na tyle, by rozwiać wątpliwości, czemu zresztą trudno się dziwić. Rzecz jest zatem co najmniej podejrzana, choć nie ma żadnych dowodów wiążących ze sobą fakt ukazania się recenzji z faktem zwolnienia Gerstmanna.

Ale nie zamierzam dziś roztrząsać tej sprawy, bo i tak najprawdopodobniej nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę, a poza tym ani etyka dziennikarska, ani relacje mediów z wydawcami nie są tematem dzisiejszego tekstu. Jest nim kwestia punktowego oceniania gier, a Gerstmanngate niech posłuży nam jako punkt wyjścia do rozważań natury ogólnej.

Co się bowiem okazuje? Ważny był nie tyle tekst recenzji, co liczbowa ocena, jaką grze wystawiono. To rzucająca się w oczy, bezwstydnie widniejąca przy tekście duża szóstka była główną sprawczynią całego zamieszania. Wydawców niewiele obchodzi to, co do powiedzenia na temat ich gry ma dziennikarz – obchodzi ich to, na ile punktów czy procent zostanie ona oceniona w najpopularniejszych i najbardziej opiniotwórczych mediach. W ostatecznym rozrachunku liczy się pozycja gry na Game Rankings czy Metacritic, stronach zbierających oceny z różnych pism oraz serwisów i wyciągających z nich średnią arytmetyczną.

Ale, ale… czy przypisywanie nadmiernego znaczenia ocenom punktowym to nie przypadkiem grzech, który równie często popełniają gracze? Komentowanie przyznanych grom cyferek zdarza się wszak o wiele częściej niż dyskusje na temat zawartości i wydźwięku recenzji. Cóż, szybciej i łatwiej jest rzucić okiem na końcowy wynik, niż przebrnąć przez kilka stron tekstu i na tej podstawie wypowiadać się na temat trafności oceny, prawda? Dlatego sporej odwagi wymaga każdorazowo od dziennikarzy wystawienie oceny znacznie niższej lub znacznie wyższej od ocen, które powielane są w innych mediach: w pierwszym przypadku narażają się na zarzut zawiści, w drugim – zaprzedania się wydawcom („Ciekawe, ile firma X im za to zapłaciła?”).

Czasopisma i serwisy o grach próbują sobie radzić z tym problemem różnie. Oceny wystawiane są przez kilku niezależnych recenzentów, przyznawana jest jedna ocena będąca średnią ocen kilku redaktorów, albo autor recenzji ocenia grę indywidualnie. Skale punktowe wahają się od pięcio-, przez dziesięcio-, sto-, do nawet tysiącpunktowych (sic!). Zawsze są to jednak cyferki.

Fetyszyzowanie ocen punktowych doprowadza niekiedy do sytuacji kuriozalnych. Oto bowiem panuje powszechne przekonanie, że gra oceniona na 9-10 jest dobra lub bardzo dobra, gra oceniona na 7-8 co najwyżej średnia, a gry, która otrzymała mniej niż 7 punktów, nie warto w ogóle kupować… Oficjalnie każdy tytuł, który otrzymał więcej niż 5, jest powyżej przeciętnej, ale ilu graczy zaakceptuje ocenę 6-7 dla produkcji, która im się podoba?

W pułapkę z pozoru niewinnych, a jakże zwodniczych cyferek wpadają zatem wszyscy: wydawcy, dziennikarze i gracze. Tymczasem granie to zajęcie opierające się w dużej mierze na emocjach i indywidualnych wrażeniach, które trudno przeliczyć na numerki. To słowa recenzji – również to, co zawarte jest między nimi – dają prawdziwy wgląd w jakość gry, pod warunkiem oczywiście, że mamy do czynienia z recenzją rzetelną i dobrze napisaną zarazem. Wtedy cyferki nie są niczemu potrzebne.

Ale siła przyzwyczajenia i przyjętych od lat norm jest niezwykle mocna. Cyferki napędzają sprzedaż gier, cyferki kształtują nasze opinie o nich, cyferki zapewniają w końcu tematy do niekończących się dyskusji i kłótni w internecie i nie tylko. W cyferkach wszyscy mamy oparcie. Cóż poczęlibyśmy bez nich? Trzeba by było, o zgrozo, czytać teksty recenzji, a nie każdy gracz gotowy jest na taki wysiłek.

Dziesięć ostatnich części cyklu:

Podobało się?

0

Kalendarz Wiadomości

Nie
Pon
Wto
Śro
Czw
Pią
Sob
25
26

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2007-12-17
19:52

zanonimizowany473512 Generał

Mam nadzieję, że poprzez porządnie, schludnie i dającą obraz informacje nie uważasz takiej, która zawiera w sobie komentarze autora oraz odpowiednie nasycenie emocjonalne do przekazywanej treści.
Dla jasności mojej myśli: Zamiast pisać, jak dobre, lub złe jest dane postępowanie, oczekuję od autora, że przekazuje mi treść wydarzenia w czystej postaci, niezbrudzonej przez jego punkt postrzegania owego problemu. Nie jest mi to potrzebne, a co gorsza, kreuje to opinie wśród "nieokreślonych". Jestem przeciwnikiem tego.

Komentarz: zanonimizowany473512
2007-12-17
20:27

zanonimizowany17292 Konsul

Bylo kiedys takie czasopismo ktore sie nazywalo Secret Service, i tam byly trzy oceny, grafika, muzyka i miodnosc (o ile dobrze pamietam) i moim zdaniem to byl dobry sposob oceny.
(Strike Commander dostal 3 razy super, zgodnie zreszta z prawda, ale to byla gra)
Tak jak z ocena tych nieszczesnych skokow narciarskich w ktore wszyscy grali. Grafika 1 muzyka 0 miodnosc 10 :)

Komentarz: zanonimizowany17292
2007-12-18
10:10

zanonimizowany512325 Legionista

👍

neozes -> Mam nadzieję, że poprzez porządnie, schludnie i dającą obraz informacje nie uważasz takiej, która zawiera w sobie komentarze autora oraz odpowiednie nasycenie emocjonalne do przekazywanej treści. [CIACH]

Nie do końca. Informacja może, a według mnie powinna składać się z dwóch części. W pierwszej autor analizuje temat, poprzez wskazanie Czytelnikowi wszystkich "stron", wszystkich ważnych części (w tym wypowiedzi, faktów, a nawet nieoficjalnych informacji i plotek), co pozwala dokładnie rozeznać się w temacie. Na końcu zaś, w osobnym akapicie, autor może skomentować informację, ale nie na zasadzie: "Połączenie Activision i Vivendi to banał, głupia sprawa", itd. Tylko na zasadzie OCENY danego faktu, danego wydarzenia, itd. Wówczas, jako Czytelnik, mam pełną informację oraz jej ocenę autora - dziennikarza. Wtedy mogą zacząć wyrabiać sobie własne zdanie.

Komentarz: zanonimizowany512325
2007-12-18
13:55

zanonimizowany4207 Legend

😊

TechCum - to poniekąd zboczenie zawodowe :]

Nadal ubolewam, choć już nie tak często w ramach wypowiedzi na forum, że GOL cośtam próbuje robić w kwestii merytorycznej, jeśli chodzi o świat gier, natomiast zapomina o formie. Jak wiesz, ta ogromnie dużo mówi o osobie piszącej i nie trzeba studiować poetyki, żeby to wiedzieć i móc "rozgryzać" autora na tej podstawie. Z resztą w serwisach internetowych milcząco przepycha się takie założenie, że to nie gazety drukowane, więc "aż takiego wysokiego" poziomu być nie musi. Z drugiej zaś strony ich autorzy bardzo chętnie nazywają się dziennikarzami, a swoje wypociny felietonami, recenzjami czy esejami - wszak własnoręczne poklepywanie się po plecach, kiedyś uważane za zabieg najniższych lotów, teraz jest czymś normalnym.

Często dyskusje z autorami takich wypocin kończą się na argumencie o "indywidualnym stylu". Jest to sytuacja raczej godna pożałowania, bo to mniej więcej tak, jak gdyby ktoś, pisząc podanie do Urzędu Miasta X zaczynał je w ten sposób:

"Dzień dobry!

Jestem Janek i potrzebuję się przemeldować z ulicy X na Y. To dla mnie bardzo ważne!!

Dziękuję z góry za rozpatrzenie mojej prośby."

No właśnie, a potem tłumaczył je na zasadzie: "bo ja tak piszę". I co gorsza nie są to ludzie, jak podejrzewałem, w wieku mocno licealnym, a już brać studiująca. Oczywiście, można to tłumaczyć rynkiem, przeciętnym odbiorcą o wieku dużo młodszym od mojego, redukcją kosztów.

Ale to w takim razie nie będę nazywał tego typu ludzi dziennikarzami. Z resztą (moim zdaniem) ludzi na GOLu podpadających pod dziennikarzy można policzyć na palcach jednej ręki. Ale żeby nie zrzędzić za bardzo, fajnie że tacy ludzie w ogóle są. Tak samo jak cieszy na GOLu coraz większa ilość autorek dziewczyn/kobiet, bo jakoś tak się miło składa, że tutejsze niewiasty mają całkiem niezłe, starannie wyuczone bądź instynktowne, poczucie stylu. Natomiast większość facetów ma w głowie taki burdel stylistyczny i pomieszanie z poplątaniem, że głowa boli. Nie otworzyliby słownika frazeologicznego, nawet gdyby ktoś go im na głowę zrzucił. I już na pewno żaden z nich nie znalazłby pracy w żadnej gazecie.

Komentarz: zanonimizowany4207
2007-12-18
15:38

zanonimizowany78072 Senator

Nie zwracam uwagi na cyferki. Czytam recenzje.

Komentarz: zanonimizowany78072

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl