Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 1 listopada 2005, 07:46

Koniec Uwe Bolla?

Czy Uwe Boll może stworzyć dobry film? Pewnie tak, ale robić tego nie chce. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: tylko taśmowa produkcja gniotów zapewnia mu finansowanie kolejnych projektów...

Czy Uwe Boll może stworzyć dobry film? Pewnie tak, ale robić tego nie chce. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: tylko taśmowa produkcja gniotów zapewnia mu finansowanie kolejnych projektów...

Ileż to razy zastanawialiśmy się, skąd niemiecki reżyser bierze pieniądze na swoje hobby. Poprzednie filmy Bolla zarabiały mizerne kwoty, które nie pozwalały nawet na częściowe odzyskanie funduszy ulokowanych w ich produkcje. Doktor Uwe nie musiał jednak się tym martwić. Dzięki pewnej luce w niemieckim prawie podatkowym, mógł on kręcić tyle filmów, ile chciał.

Koniec Uwe Bolla? - ilustracja #1

Patent jest bardzo prosty. Uwe Boll zamierza zrobić kolejny film, ale do działania potrzebni mu są inwestorzy, gotowi „utopić” w projekcie trochę gotówki. Na brak chętnych reżyser nie narzeka, co już wkrótce owocuje powstaniem obrazu. Ten ostatni po premierze okazuje się kompletną klapą, ale żaden z inwestorów nie załamuje rąk. Według niemieckiego prawa, jeśli film poniesie klęskę, dobrowolną wpłatę można sobie odpisać w zeznaniu podatkowym. Partnerzy Bolla w tym niecnym procederze nic nie tracą – wręcz przeciwnie, zyskują. Doktor może tworzyć kolejne dzieła na podstawie gier video. Interes kręci się sam.

Znając mechanizmy działania niemieckiego reżysera, należy zadać sobie proste pytanie – czy Uwe Boll świadomie rujnuje kolejne licencje tylko i wyłącznie dlatego, aby spełnić swoje chore ambicje? A może przyczyną jest chęć zarobku? Bez względu na prawdziwe powody produkcji kiczowatych filmów, mamy dla doktora złą wiadomość. W styczniu 2006 roku, z niemieckiego prawa podatkowego zniknie kontrowersyjny zapis dotyczący kinematografii. Wszystko wskazuje na to, że to już koniec marzeń o reżyserskich zapędach sztukmistrza z Wermelskirchen. Oby...

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej