„Jeśli nabycie gry nie jest zakupem, to piractwo nie jest kradzieżą”. Twórca Minecrafta z przytupem dołączył do akcji przeciwko „zabijaniu” gier
Twórca Minecrafta poparł akcję Stop Killing Games, podkreślając, że gracze powinni mieć możliwość hostowania własnych serwerów. Co ciekawe, sam nie podpisał petycji.

Wyłączając serwery oryginalnego The Crew, Ubiosoft wystawił się na ogromną falę krytyki. W pewnym momencie na popularności zyskało hasło: „Jeśli kupowanie nie oznacza posiadania, to piracenie nie oznacza kradzieży”. Teraz podpiął się pod nie twórca Minecrafta, Markus „Notch” Persson, tym samym popierając inicjatywę Stop Killing Games.
Notch jest przeciwny „zabijaniu” gier
W ostatnich dniach Notch był niezwykle aktywny w serwisie X, publikując sporo postów i komentarzy. Pierwszy z nich był przytykiem w stronę Pirate Software – internetowego twórcy, który głośno sprzeciwił się akcji Stop Killing Games, co początkowo przyczyniło się do zmniejszenia jej popularności.
Hej, wróciłem właśnie do gamingu po krótkiej przerwie.
...chwila, czemu ten dzieciak z koneksjami [nawiązanie do sugerowanego nepotyzmu, jaki miał wywindować karierę Jasona Halla – dop. red.] dalej brnie w swoje?
Następnie Notch potwierdził swoje stanowisko dotyczące „zabijania” gier poprzez odbieranie graczom licencji na nie, powtarzając wcześniej wspomniane hasło: „Jeśli nabycie gry nie jest zakupem, to piractwo nie jest kradzieżą”. Post spotkał się z dużym poklaskiem ze strony społeczności.
Jeden z graczy zwrócił mu uwagę, że zmuszanie deweloperów do utrzymywania serwerów mimo strat finansowych to „fatalny pomysł”, który może mieć szkodliwy wpływ na całą branżę gier. Notch celnie odparł jednak, że gracze chcą, aby twórcy właśnie przestali korzystać z serwerów i dali fanom możliwość hostowania własnych – „tak jak kiedyś robiły to wszystkie gry”.
Jeśli kiedyś stanę się tym złym albo zapomnę opłacić serwer i przez to moja gra zniknie z sieci, to serio docenię, jeśli ktoś z zewnątrz pomoże ją zachować. O ile oczywiście komuś to jeszcze sprawia radość.
Co ciekawe, chociaż twórca wspiera akcję przeciwko zabijaniu gier, to nie złożył podpisu pod petycją. Ma jednak ku temu konkretny powód.
W sumie to nie chcę pomagać wielkim wydawcom AAA, tylko konkurować z nimi, oferując lepsze warunki dla graczy.
Przypomnijmy, że chociaż pod inicjatywą Stop Killing Games zebrano już wystarczającą liczbę podpisów, aby trafiła ona do Komisji Europejskiej, nie oznacza to końca walki. Każdy dodatkowy podpis jest na wagę złota, bo „nie ma czegoś takiego jak bezpieczny margines". Tym bardziej, że wydawcom cała akcja zdaje się być mocno nie w smak.

GRYOnline
Gracze
OpenCritic
Komentarze czytelników
makaronZserem Generał
Tutaj koleś pięknie wyjaśnia kłamstwa w oświadczeniu organizacji, która sprzeciwia się temu ruchowi, a także bzdury osób w komentarzach, które jej bronią.
ElPolako Chorąży

Jeśli ktoś wierzy, że tu chodzi o to, aby wydawca nie ponosił strat poprzez utrzymywanie serwerów gier, które już nie zarabiają, to jest osłem. Po danym czasie każda gra, także only single będzie blokowana i nie będzie uczciwego sposobu, aby ją uruchomić. To jest proces, który ma na celu zmusić konsumentów do tego, aby kupowali nowe gry, ponieważ w stare już grać możliwości nie będzie. Od lat korpo wydawcy wymyślają coraz to bardziej niepokojące techniki i praktyki mające na celu wycisnąć z ludzi jeszcze więcej pieniędzy. Rozumiem wyłączanie serwerów gier, które są tylko multikami, gra okazała się klapą albo nikt już w nią nie gra, ale wówczas dla osób, które za taką grę zapłaciły obowiązkowo musi być opcja taką grę uruchomić i móc samemu grę hostować albo móc postawić serwer we własnym zakresie. Firma ma prawo przestać wspierać produkt, wycofać go z dystrybucji ale nie ma prawa uniemożliwiać korzystania z takiego produktu i jeśli nie chcą dopłacać do utrzymywania wsparcia czy serwerów, to musi konsumentom umożliwić zapewnienie działania produktu w konsumenta zakresie.
Kupiona gra, licencja, dostęp to nie subskrypcja, to nie abonament. Obserwujemy nic innego jak cwaniactwo wielkich wydawców, którzy już zasłynęli z nieuczciwych praktyk i perfidnej chciwości.
Oczywiście, głosujemy portfelem, ja owszem, dlatego nie kupuję żadnych śmierdzących gier usług czy innych wymysłów wielkiej piątki, mimo wszystko kolejne abominacje gier wchodzą na rynek a wydawcy zarabiają gigantyczne pieniądze, tak z samej gry, co z elementów dodatkowo płatnych. To dowodzi temu, że świadomi konsumenci to mniejszość. Jeśli nastaje czas, gdy nieświadomi zagrażają świadomym, bo głupich jest przewaga, to należy przedsięwziąć kroki które zapobiegną katastrofie, w tym przypadku złapać za mordę wydawców, bo tylko to sprawi, że konsumenci w swojej głupocie, ignorancji czy braku świadomości przestaną szkodzić ogółowi. Od tej strony petycja ma sens. Pozostaje pytanie, czy urzędasy cokolwiek z tym zrobią. Obawiam się, że dla nich gry to zło, albo forma rozrywki dla dzieci, więc jedni zbagatelizują sprawę, inni będą przeciwko zmianom a jeszcze inni wezmą łapówę, bo politycy i urzędasy lubią brać w łapę, tak jak korpo lubią łapówy wręczać.
theoliwierr Junior
A ja w ogóle nie rozumiem w czym tkwi cały problem. Czy naprawdę tak wielkim kłopotem jest w dzisiejszych czasach łączyć się z internetem odpalając grę singlową? Czy wy naprawdę odłączacie się od internetu uruchamiając grę? Dostając cyfrową kopię, a nie grę na własność i grając w to, nie odczuwam żadnej różnicy. Nie wiem kto i gdzie widzi problem "nie mając na własność". W którym momencie tak bardzo utrudnia wam to rozgrywkę? Nie zauważam tego
theoliwierr Junior
Sorry ale to ty teraz zakładasz że nie będzie. Racja. Raz kupiłem Battlefield III który był obsługiwany przez platformę origin która w przyszłości upadła. Ale została oczywiście zapewniona jakaś tam migracja (czy coś w tym stylu). Myślę że zakładanie jakichś katastroficznych scenariuszy w tym temacie to lekka przeginka