Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 5 lutego 2024, 13:30

Hit sprzed 2 lat wciąż trzyma się mocno. Naraka: Bladepoint nie daje szans The Finals, New World i innym przebojom Steama

Wielkie hity Steama często szybko tracą na popularności, ale Naraka: Bladepoint pozostaje jedną z najpopularniejszych gier na platformie firmy Valve.

Źródło fot. 24 Entertainment / NetEase.
i

Od wielu lat rynek zalewany jest produkcjami wieloosobowymi, zwykle podążającymi za ostatnimi trendami na rynku gier. Jednakże nawet tytuły osiągające ogromny sukces na premierę rzadko są w stanie utrzymać zainteresowanie graczy. Ta trudna sztuka udała się twórcom Naraka Bladepoint, które 3,5 roku po premierze wciąż jest jedną z najpopularniejszych gier na Steamie.

Hity przemijają, Naraka pozostaje

Kiedy nietypowy battle royale studia 24 Entertainment i firmy NetEase zadebiutował 12 sierpnia 2021 roku na pecetach (a rok później na konsolach XOne, XSX/S i PS5), szybko wyrósł na kolejny „mały” hit. W szczytowym momencie w roku wydania w grze bawiło się jednocześnie ponad 186 tysięcy użytkowników Steama (via SteamDB).

Taki wynik na pewno robi wrażenie, ale rekord z pierwszego roku po premierze poniżej 200 tysięcy graczy naraz to wyraźnie mniej nie tylko od „wiecznie żywych” przebojów pokroju CS-a, ale też niż w przypadku takich sieciowych bestsellerów ostatnich lat jak New World, Valheim, Sons of the Forest czy niedawno wydane The Finals.

Jednakże to właśnie Naraka: Bladepoint wciąż jest na fali, podczas gdy owi konkurenci najlepsze czasy najwyraźniej mają za sobą. The Finals już teraz straciło 80% graczy, podczas gdy w Valheim, New World i Sons of the Forest nie bawi się nawet 10% użytkowników, którzy uruchomili te tytuły w dniu premiery. Tymczasem gra 24 Entertainment nie tylko podtrzymała zainteresowanie, ale wręcz zyskała kolejnych użytkowników. A przecież trzech z z tych rywali jest młodszych od tej produkcji. Ba, dwaj z nich trafili na rynek w 2023 roku, lecz mimo początkowego zwycięstwa nad Naraka: Bladepoint teraz zostały daleko w tyle za tym tytułem.

Free-to-play na ratunek?

Na pozór łatwo wskazać przyczynę tego sukcesu – o ile zignorujemy niemal cały kontekst. W lipcu 2023 roku Naraka: Bladepoint stało się produkcją free-to-play, a więc dostępna za darmo.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Grze od razu udało się przebić barierę 200 tysięcy graczy w grze, a po kilku miesiącach niewiele brakowało, by ich liczba przekroczyła 300 tys. użytkowników Steama. Wszystko dzięki przejściu na darmowy model dystrybucji.

Jednakże sprawa nie jest taka prosta. Od wprowadzenia „f2p” minęło już ponad pół roku i można by się spodziewać, że – tak jak w przypadku The Finals – strumień graczy powinien nieco wyschnąć. Tymczasem jeszcze w styczniu Naraka: Bladepoint udało się niemal dobić do swojego lipcowego rekordu: w szczytowym momencie w grze bawiło się wtedy ponad 293 tys. graczy.

Nie był to bynajmniej jednorazowy skok. Owszem, od lipca tytuł miewał słabsze okresy. Tyle że oznaczały one spadek do około 180-190 tysięcy użytkowników jednocześnie, podczas gdy zwykle dzienny rekord graczy bez problemu przekracza 200 tys. To nie jest wynik, który da się utrzymać przez miesiące lub nawet tygodnie samą „darmowością” – wiele innych tytułów szybko zakończyło żywot po „aktualizacji” do free-to-play, a niewiele z nich zyskało dzięki temu drugie życie.

Naraka wiecznie żywa

Co więcej, Naraka: Bladepoint bynajmniej nie zostało „uratowane” przejściem na darmowy model dystrybucji. Tak, tuż przed tą zmianą tytuł miał jeden z najgorszych okresów w swojej historii – co oznaczało dzienny rekord z czerwca 2023 roku powyżej 80 tysięcy graczy. Takiego wyniku mogłoby pozazdrościć grze wiele produkcji w dniu premiery, a co dopiero ponad 20 miesięcy po wydaniu.

Zresztą nawet na tle innych darmowych hitów gra radzi sobie lepiej niż przeciętny tytuły free-to-play. Dzieło studia 24 Entertainment regularnie jest wśród dziesięciu najczęściej ogrywanych tytułów na Steamie. W chwili publikacji tego tekstu zajmowało szóstą pozycję w notowaniach platformy, tym samym pokonując takie tytuły jak War Thunder, Team Fortress 2, Rust oraz Lost Ark.

To wszystko tytuły powszechnie akceptowane jako uznane i popularne gry dostępne bezpłatnie, z wiernymi bazami użytkowników. Mimo to Naraka: Bladepoint nie tylko nadal z nimi rywalizuje (znów: ponad pół roku po przejściu na model free-to-play), ale wręcz z łatwością je wyprzedza na Steamie, nawet po wydaniu na konsolach i w Epic Games Store (a w przyszłości także na urządzeniach mobilnych).

Naraka Bladepoint wykazuje się zadziwiającą żywotnościąŹródło: Steam.

Azjatycka para

Tak więc sukces 24 Entertainment i NetEase to nie tylko efekt udostępnienia gry za darmo, choć niewątpliwie pomogło jej to dotrzeć do kolejnych odbiorców. Czemu więc ta produkcja battle royale zawdzięcza powodzenie, mimo gigantycznej w każdym tego słowa znaczeniu konkurencji?

Cóż, główny powód może być dość prozaiczny: Naraka: Bladepoint to tytuł bardzo popularny w Azji, a nie od dziś wiadomo, jak wielka jest populacja graczy na tym kontynencie.

  1. W Europie oraz Ameryce również nie brakuje fanów, ale przed „darmową” aktualizacją fani donosili, że znalezienie chętnych do zabawy poza pewnymi godzinami czasem nastręczało trudności, zwłaszcza na niższych rangach.
  2. Być może sytuacja na Zachodzie nieco poprawiła się po zmianie modelu dystrybucji (albo i wcześniej, jeśli sądzić po wątkach w mediach społecznościowych). Niemniej rzut oka na dyskusje na Steamie pokazuje, że przynajmniej niektórzy europejscy fani częściej mierzą się z botami niż innymi graczami, a na forum dominują chińskie wątki.

Wysoki „sufit” dla graczy

Mimo to gra wyraźnie ma wielu fanów poza Azją (w końcu to niejedyna produkcja popularna głównie w Chinach, a tytuł ma więcej graczy niż m.in. Lost Ark), choć jak na ironię ich powód do uwielbienia gry może też wyjaśniać, dlaczego nie wszyscy pokochali ten tytuł. Naraka: Bladepoint to bowiem wymagająca gra, w którą gra się nieco inaczej niż w typowe produkcje battle royale.

Naraka to pod wieloma względami klasyczny reprezentant gatunku – z tą różnicą, że gracze walczą przy pomocy broni białej (oraz magii). Samo to wyróżnia tytuł na tle konkurencji, a dochodzi do tego rozbudowany system walki. Każda broń ma własny zestaw ataków, a łączenie ich w kombosy nierzadko wymaga odpowiedniego wyczucia czasu. Dochodzą do tego parowanie, kwestia pozycji względem przeciwnika i parkourowe akrobacje.

Starcia z weteranami Naraka: Bladepoint mogą być jak zderzenie ze ścianą po walkach z botami. Źródło: 24 Entertainemnt / NetEase. - Hit sprzed 2 lat wciąż trzyma się mocno. Naraka: Bladepoint nie daje szans The Finals, New World i innym przebojom Steama - wiadomość - 2024-02-05
Starcia z weteranami Naraka: Bladepoint mogą być jak zderzenie ze ścianą po walkach z botami. Źródło: 24 Entertainemnt / NetEase.

Z jednej strony to wszystko sprawia, że w Naraka: Bladepoint gra się inaczej niż w większość konkurencyjnych tytułów, nawet tych z walką wręcz pokroju For Honor. To raczej bijatyka, w której liczy się nie tylko refleks lub udane zasadzki (choć te zdarzają się często), by nacisnąć spust (niekoniecznie dosłowny) ułamek sekundy wcześniej niż przeciwnik. Z drugiej powoduje to, że tytuł wymaga od gracza większych zdolności niż wiele innych gier battle royale.

Co prawda minimalny poziom umiejętności (czy też „podłoga”, ang. „skill floor”) wymagany do zabawy nie jest wysoki i wystarczy, by mieć z gry frajdę, ale już „sufit” (skill ceiling) jest zawieszony bardzo wysoko. W efekcie problemy zaczynają się, gdy spotkamy kogoś z większym doświadczeniem, kto zna optymalne kombinacje ataków oraz różne sztuczki dające przewagę w grze.

To problem typowy dla wielu gier wieloosobowych. Niemniej jest on szczególnie widoczny w Naraka: Bladepoint, przez co część graczy może się odbić od tej produkcji.

Eventy, cziterzy i „kontrowersyjny” anti-cheat

Wypada też wspomnieć o wydarzeniach z cross-overami ze znanymi postaciami – od 2B z Nier Automata po Bruce’a Lee, który powróci do Naraka: Bladepoint 9 lutego. Gra otrzymuje też regularne aktualizacje i nową zawartość, w tym bohaterów.

Niestety, Naraka nie ustrzegła się typowych problemów wieloosobowych gier free-to-play – zwłaszcza tych stereotypowo kojarzonych z azjatyckimi projektami. Na szczęście w Naraka: Bladepoint nie ma mechanik pay-to-win, ale mikropłatności było sporo nawet przed przejściem na darmowy model dystrybucji.

  1. Za pieniądze można kupić tylko przedmioty kosmetyczne, zdobywane losowo ze skrzyń (czyli lootboksów). Te można też otrzymać za walutę zdobywaną w grze lub za złoto kupowane za realną walutę albo zdobywane w ramach przepustki bitewnej dostępnej w dwóch wersjach: darmowej lub płatnej.
  2. W grze są dostępne rozmaite ulepszenia, ale te zdobywamy w trakcie zabawy, „kultywując” z danym bohaterem (czytaj: grając nim aktywnie). Na przykład glify pozwalają wzmocnić postać, m.in. skracając czas zamrożenia umiejętności, ale te można rozwinąć nawet wydając tylko Tae – walutę zdobywaną w trakcie gry.

Oczywiście zabawę mogą też popsuć oszuści. Twórcy zdają się aktywnie walczyć z czitami, a przynajmniej publikują listy zbanowanych „graczy” i nagradzają osoby zgłaszające nieczyste zagrywki (via Steam), ale i tak trzeba się liczyć, że przynajmniej od czasu do czasu trafimy na czitera.

Bardziej kontrowersyjną kwestią wypominaną w recenzjach na Steamie (zresztą powiązaną z poprzednią sprawą) jest nietypowe zabezpieczenie przeciw oszustom NeacProtect. Wymaga ono wyłączenia funkcji integralności pamięci, przez co część internautów uznała je za „chiński spyware”.

Owszem, większość źródeł wskazuje, że nie różni się od zabezpieczeń wielu zachodnich gier, a wielu graczy może i tak mieć domyślnie wyłączoną tę opcję (co potwierdzi brak komunikatu przy instalacji Naraki). Tyle że sądząc po recenzjach na Steamie, sporo osób albo nie dotarła do tych wyjaśnień, albo nie uznały ich za przekonujące.

Niemniej Naraka: Bladepoint pozostaje jednym z wielkich przebojów Steama i na razie nic nie zapowiada zmiany. W każdym razie nie na gorsze, bo kto wie – może wreszcie, choćby przy okazji rychłego powrotu Bruce’a Lee, gra wreszcie zyska na Zachodzie taką popularność , jak w Azji?

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej