Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 20 sierpnia 2001, 09:39

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Opowieść GRY-OnLine

Wciągająca opowieść osadzona w krainie fantasy „Fearunie”, w której stali bywalcy naszego forum, m. in. zdradziecki „Niewolnik”, piękna choć śmiertelnie niebezpieczna „Queen of Hearts” oraz tajemniczy „le Diable Blanc” ukazują swój potencjał literacki..
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

Tymczasem Kiowas na spółkę MarCamperem już zdołali przytaszczyć z lasu parę zajęcy na śniadanko. Ominęli przy tym szerokim łukiem postać wstającego Sathorna i udając, że nie widzą jego oskarżycielskiego wzroku zaczęli przygotowywać posiłek. Sathorn spojrzał ze smutkiem na zabite leśne zwierzęta, powiedział parę słów cicho, westchnął i... podszedł do ogniska mrucząc pod nosem „jak wlazłeś między wrony musisz krakać tak jak i one”.

Przy ognisku już cała kompania czekała na śniadanko jak się okazuje bardzo skromne, gdyż Kiowas przy dzieleniu porcji popisał się krasnoludzkim sposobem dzielenia racji żywnościowych.

Jedli w milczeniu, każde z nich przemyśliwało nad pojawieniem się Croma i jego dziwnej obietnicy. Każde z nich próbowało dociec o co chodzi Cromowi. Każde z nich było inne, każde miało swój cel. MarCamper już zdążył wyjawić swój, a pozostali...? Kiowas był prostolinijny jak stojący fiut, pojeść, napić się, zabawić, a wszystko okrasić dobrą bijatyką. Matchaus i Magini - wiadomo czarodzieje a tacy to zamknięci w tych swoich wieżach i tylko księgi i pergaminy, spędzają nad tym lata. Adamus w tym swoim kapłaństwie nie był dość dobry, chyba że udaje niedołężnego. Leo, złodziej był najbardziej tajemniczy jeszcze ta historia z amuletem... nie wiadomo po czyjej stronie stoi. Sathorn - dziwna postać, niby strażnik lasu, a krótka coś trwała kłótnia o zabijanie zwierząt, teraz sam wcina królika, że aż mu te szpiczaste uszy się trzęsą. Te jego tatuaże coś dziwnie wyglądają, a medalion na szyi błyszczy jakby nienaturalnie...No i bezimienny z czerwonym mieczem i czarnym towarzyszem. Biegłość nieznajomego w operowaniu mieczem była godna podziwu, jednak któż to jest? Jakie jego zamiary? A jego towarzysz? Nie było widać żeby spał w nocy.

Oczekiwanie na Croma przerwał Sathorn przeżuwając udko zająca. Nie patrząc na Adamusa z lekką zjadliwością rzucił.

- Coś panie szlachetny Adamusie kiepsko wyglądasz? Jakbyś wycieńczonym był, a może się mylę - w końcu poranna mogła mi zmysły omamić... Jego krótki uśmiech mówił więcej niż niedbałe słowa.

Adamus zaczerwienił się soczyście ale nie rzekł nic. Sathorn jakby tego nie zauważył mówił dalej spokojnym głosem.

- Ale tobie szlachetna czarodziejko na wigorze jak widzę dziś rano nie zbywa... Adamus rzucił szybkie spojrzenie na Maginię, a wyglądał jakby się kością udławił.

Magini odezwała się beztrosko.

- Dziękuję to chyba ten powiew porannego wietrzyka, wiesz Sathornie jak to wpływa na kobiety... uśmiechnęła się promiennie.

W głowie Adamusa kłębiły się myśli jak woda w wychodku u najjaśniejszego Pana Montaru u którego raz miał okazję taką nowość oglądać. „Widział czy nie widział?!?”, „Powie coś czy nie??”. Jednak ze spokojem skontaktował, że pozostali nie zwrócili najmniejszej uwagi na słowa Sathorna (a on też nie powiedział więcej nic) i dalej wszyscy wcinali zajączka. Adamus odetchnął wewnętrznie, cholera zwój przestał już działać, Magini już nic nie pamięta ale licho nie śpi jak ten Elfi dzikus powie o jedno słowo za dużo, a ona się domyśli... oj nawet nie chciał myśleć jak wygląda gniew czarodziejki.

Jednak problemy Adamusa zeszły na dalszy tor bo oto przed nimi (a nad ogniskiem) zaczął materializować się znajomy kształt....

Crom zmaterializował się tuż nad płomieniami. Rozejrzał się a gdy stwierdził, że nikt już nie śpi, spokojnie zasiadł przy ognisku.

- Witajcie ponownie. Adamus, Magini mam nadzieje, ze jesteście wyspani...to co powiem musi trafić do jasnych umysłów, a nie zamulonych snem i przyziemnymi rozkoszami.

Jeszcze raz powiódł wzrokiem po zgromadzonych.

- No gadaj wreszcie, a nie bełkocz bez sensu - zdenerwował się Kiowas.

- Racja. Przyszedłeś tu na pogawędkę czy z ważnymi wieściami - dodał MarCamper.

- W porządku. Oto co mam do powiedzenia - zaczął Crom - Na południu nastąpiła znaczna zbiórka wojsk. Niestety nie z powodów o których mówiłem wam w tamtej chacie. Prawdziwym powodem są wojny Bogów. Kilku z nas chce nie tylko wyeliminować resztę swych braci i sióstr, ale także objąć w całkowite władanie ten i inne św... - tu przerwał jakby zmieszany - echem objąć we władanie wasz świat. Nie powiem, że taka perspektywa nie jest kusząca, ale mnie się nie podoba. Poza tym to nie będzie wojna na prawach wojny, tylko bezsensowna rzeź. Wy możecie stawić temu czoła, oczywiście wespół ze mną. Macie moc i możliwości, przeszliście mój sprawdzian. Jeżeli mi pomożecie i jeżeli uda nam się zakończyć to szczęśliwie to nagroda będzie wspaniała. Pytam wiec was teraz. Czy przyłączycie się do mnie?

Drużyna nie wiedziała czy wieżyc Cromowi. Już raz ich okłamał, czemu wiec teraz miał mówić prawdę...Wszyscy się zastanawiali...

...oprócz Leo, który miał poważny dylemat moralny. Adamus zaproponował wyleczyć go z impotencji, więc nie mógł wyjawić mu okropnej tajemnicy, jakiej był świadkiem ostatniej nocy. Przywykł już do udawania snu, a jego złodziejskie oczka dokładnie widziały jak....Adamus znieczulony czarem twardej skóry w nocy przytulał się do...ehh, jakby to powiedzieć....wszyscy wiedzieli że włochata bestia która nie odstępowała Magini na krok jest zawsze bardzo blisko niej...... To potworne. jak taki mag jak Adamus mógł to zrobić z takim kudłaczem. Magini była ubawiona, bestia szczęśliwa, nie mówiąc o zadowolonej minie Adamusa. Aż żal powiedzieć mu prawdę...Jest taki szczęśliwy...