autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Watch Dogs - czy sandbox Ubisoftu powtórzy sukces GTA V? - Strona 5
Watch_Dogs zrobił piorunujące wrażenie w dniu swojej zapowiedzi. Z czasem gra straciła jednak część swojego blasku. Na pokazie w Montrealu mogliśmy zagrać w produkcję Ubisoftu i sprawdzić, czy warto na nią czekać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Watch Dogs - Ubisoft ma już swoje GTA
Grając z innymi działamy na podobnych zasadach – unikamy wykrycia i próbujemy hakować wszystko wokół. W założeniach kojarzy się to ponownie z Assassin’s Creed, gdzie też trzeba było pozostawać w ukryciu i liczyć na to, że zaskoczymy przeciwnika. W Watch_Dogs zabawa polega przeważnie na tym, by podejść wskazany cel, zdobyć jego profil i złamać zabezpieczenia. Atakowany haker w trybie Hacking musi w tym momencie odkryć naszą tożsamość – na pewnym obszarze, bo gra ogranicza miejsce akcji, jeśli już dopadniemy ofiarę. Jest to więc zabawa w kotka i myszkę skrzyżowana z grą w chowanego. Jako atakujący zwykle próbowałem wtopić się w tłum i reagować podobnie jak postacie niezależne. Trzymałem się grup, spacerowałem po okolicy lub ukrywałem za rogiem – przeciwnik biegał od jednej postaci do drugiej, próbując mnie namierzyć. W jednym momencie minął mnie dosłownie o pół metra, lecz byłem schowany w pobliskim aucie (bohater schyla się wtedy i jest mniej widoczny). W innym starciu mój oponent widząc, że ma już mało czasu, zaczął strzelać dookoła – chciał sprawdzić, która postać wyłamie się z szeregu. Zamiast odpowiadać, zacząłem imitować cywili, rozbiegających się na odgłos strzału. Forma moim zdaniem prezentuje się pozytywnie, bo nie potrzebujemy kolejnej wariacji deathmatchu czy innych klasycznych form rozgrywki sieciowej.
Naturalnie Watch_Dogs będzie miał kilka innych trybów zabawy – w menu widziałem między innymi wyścig, pokazywane wcześniej pojedynki z udziałem urządzeń mobilnych, czy dwa tryby dla maksymalnie ośmiu osób. Pierwszy z nich nosił nazwą „free roam” – Morin potwierdził domysły, że tutaj będzie chodziło o wspólne wygłupianie się w mieście. Drugi nazywał się „decryption”, ale niestety nie mogę dokładnie powiedzieć, o co w nim chodzi. Morin zapewnił tylko, że wkrótce poznamy więcej informacji o tych dodatkowych trybach. Na koniec wspomnę jeszcze o warstwie wizualnej gry – duże wrażenie budzą wciąż animacje postaci, w tym nonszalancki sposób poruszania się Aidena. Same miasto nie jest już jednak żadną nowością, a przynajmniej nie było to coś, co wgniotłoby mnie w fotel. Tak czy inaczej, Watch_Dogs na PlayStation 4 wygląda bardzo ładnie. Pytanie, co z wersjami na starsze konsole – twórcy tłumaczyli, że zrobią wszystko, co w ich mocy, by zachować przede wszystkim styl rozgrywki.
Sieć atrakcji
Watch_Dogs w akcji przypomina trochę sieć, bo to gra, w której łatwo się zatracić dzięki mnogości atrakcji – poważnych i zupełnie błahych. Historia Aidena Pearce’a, człowieka postawionego pod ścianą i mierzącego się z niebezpiecznym przeciwnikiem, wydaje się raczej ciekawa i chętnie poznam jej kolejne rozdziały. Zakładam jednak, że pomiędzy dramatycznymi scenami i napiętymi dialogami trudno będzie nie oddać się radośniejszym praktykom: szerzeniu chaosu w mieście, wygłupianiu się i korzystaniu z wszystkich pomysłów Ubisoftu na to, jak rozerwać gracza. Producent niewątpliwie bazuje na typowych elementach gatunku gier akcji z otwartym światem, ale dodaje do niego oryginalne pomysły. Dzięki opcji hakowania, inwigilowania mieszkańców i założeniu, że nie zawsze musimy prowadzić do otwartego konfliktu, rozgrywka nabiera nowej dynamiki i stylu.
Czy to wystarczy, żeby zawojować rynek i utrzymać zainteresowanie graczy do maja? Powiem szczerze, że nie wiem, bo chociaż Watch_Dogs jest naprawdę przyjemny w odbiorze, stracił odrobinę swojej pierwotnej magii. Niestety, czas płynie szybko, a konkurencja nie śpi – GTA V może nie było wielkim przełomem technologicznym, ale jednak pokazało nową jakość animacji postaci i szczegółowości otwartego świata. Między innymi przez to przestaliśmy patrzeć na Watch_Dogs jak na coś niemal nierealnego i zaczęliśmy dostrzegać po prostu grę. Na szczęście na razie wydaje się, że będzie to gra co najmniej dobra.