autor: Bolesław Wójtowicz
Joint Operations: Typhoon Rising - test przed premierą - Strona 6
Wieloosobowa taktyczna gra akcji z widokiem z perspektywy pierwszej osoby o nazwie Joint Operations przygotowana przez ekipę developerską z firmy NovaLogic (autorzy m.in. Delta Force: Black Hawk Down).
Przeczytaj recenzję Joint Operations: Typhoon Rising - recenzja gry
Oprawa dźwiękowa gry jest prawie że idealna, wszystkie odgłosy, które słyszymy na mapie zostały naprawdę znakomicie przygotowane – ptaki wydzierające się w zaroślach, szumiące na wietrze trawy i palmy, woda chlupocząca o brzeg, stukot kroków, hałas wydawany przez rotor helikoptera, brzęczenie motoru, odgłosy wystrzałów ( z małym zastrzeżeniem)... Nie sposób wymienić tu wszystkiego...
Gra się więc bardzo fajnie, mnogość misji do wykonania, urozmaicenie, jakość dopracowania oraz ogrom map, szeroki wybór dostępnych trybów prowadzenia rozgrywki i możliwość wykorzystania mnóstwa pojazdów, a nawet fakt, iż jak to miało miejsce w wersji beta, gra samoczynnie decyduje o tym, do którego zespołu zostajesz dołączony, tak by w miarę dokładnie wyrównać siłę ognia (co oczywiście można zmienić) powoduje, że zabawa nie nudzi nam się tak szybko, jak to z innymi projektami onegdaj bywało...
Czyli co? Gra idealna, bezbłędna? Już w wersji beta? Niemożliwe... I słusznie, wcale tak dobrze jeszcze nie jest. Niestety, zdarzały mi się czasem sytuacje, gdy moja postać przenikała przez tekstury, albo przez ścianę widziałem innych walczących. Bywały również chwile, gdy, dla przykładu tylko powiem, przejąłem karabin maszynowy na pokładzie helikoptera, a tu okazuje się, iż na końcu jego lufy usadowił się wygodnie jeden z podróżujących tym środkiem transportu wojaków. Podobna sytuacja zdarzała się także, gdy nagle kilku żołnierzy naraz postanowiło wspiąć się po drabince... Kilka razy, po respawnie, mignęły mi na niebie modele zniszczonych pojazdów, które nie wiadomo skąd tam się wzięły, pewne zastrzeżenia mógłbym mieć też do wygody przy korzystaniu z niektórych typów broni i wydawanych przez nie odgłosów. Zwłaszcza AK-47, o ile jeszcze pamiętam z wojska, ma nieco inny dźwięk. Ale to może tylko moje wrażenia... O ile tylko, a jestem o tym przeświadczony, w wersji finalnej te wszystkie drobiazgi zostaną usunięte, wówczas naprawdę trudno będzie do czegoś się przyczepić...
Wersja beta wywołała u mnie chęć natychmiastowego zakupienia gry. O ile wiem, powinna ona już niedługo ukazać się w sklepach i ma naprawdę duże szanse, pomimo ogromnej konkurencji ze strony „UT 2004”, czy też „BF Vietnam”, by zająć wysokie miejsce w rankingu najlepszych gier sieciowych oraz znaleźć spore grono oddanych wielbicieli, którzy nie pozwolą na to, by na serwerach umilkły choć na chwilę odgłosy strzałów i wybuchów. Zwłaszcza, że jest szansa na to, iż do użytku zostanie im oddany edytor map. A jak tego rodzaju prezent pozwala przedłużyć żywotność samej gry, tłumaczyć nikomu nie muszę...
A ja wracam do Kut Arms Market, ponieważ mam tam jeszcze stare rachunki do wyrównania z pewną grupką rebeliantów... A potem zajrzę jeszcze do Tobo Wetlands... I może jeszcze do Cold Water Gap...
Bolesław „Void” Wójtowicz