autor: Bolesław Wójtowicz
Joint Operations: Typhoon Rising - test przed premierą - Strona 2
Wieloosobowa taktyczna gra akcji z widokiem z perspektywy pierwszej osoby o nazwie Joint Operations przygotowana przez ekipę developerską z firmy NovaLogic (autorzy m.in. Delta Force: Black Hawk Down).
Przeczytaj recenzję Joint Operations: Typhoon Rising - recenzja gry
Fabuła...
Że co, proszę?! W grze sieciowej fabuła?! Wolne żarty... I rzeczywiście, o stronie fabularnej gry niewiele da się powiedzieć. Bo i po co? Wystarczy iść przed siebie i strzelać do wrogów... Co prawda, w „Joint Operations” fabuła, a raczej jej bardzo skromna namiastka istnieje, lecz nie powali ona swoim skomplikowaniem nikogo na kolana. W całości prezentuje się tak: Mamy rok 2006. Pewna część archipelagu indonezyjskiego, a więc rejonu, gdzie zawsze było gorąco, została opanowana przez grupę rebeliantów, którzy postanowili przy pomocy dział i karabinów, wywalczyć sobie niepodległość. Oczywiście, co było nieuniknione, okazało się, że tą decyzją powstańcy ci naruszyli tak zwane „żywotne” interesy US-raju, których to władza naczelna tego mocarstwa postanowiła, przy nieocenionej współpracy innych państw, bronić do ostatniego żołnierza. Swojego lub, co jest milej widziane, obcego... W świat poszła informacja, że separatyści to bardzo brzydcy są i chcą z tych kilku, zapomnianych przez Boga i ludzi wysepek, urządzić centrum narkotykowe, z którego te nielegalne używki będą przerzucane do innych rejonów całego świata... Tobie, drogi graczu, pozostawiony został wybór, do której z tych stron konfliktu będziesz miał ochotę przyłączyć się... I to wszystko...
Kim i czym...
W skład sił, określanych mianem „Joint Ops”, wchodzą: oddziały rosyjskiego Specnazu, australijski SASR, brytyjski SAS, amerykańskie Delta Force, Green Berets i SEAL, niemiecki KSK, francuski GIGN i indonezyjska grupa Kopassus. Natomiast do sił „Rebels”, zaliczymy raptem bojówki separatystów i szalenie niebezpieczne komanda byłych żołnierzy indonezyjskich sił zbrojnych. Tak więc jest w kim wybierać, i chociaż decyzja nie jest prosta, wybór należy do ciebie...
Zanim przejdziemy do opisu samej rozgrywki, przyjrzyjmy się uważnie, jakimi to środkami odpowiedzialnymi za likwidację, jak to się określa w wojskowości, „siły żywej” przeciwnika, będzie dysponować każda ze stron konfliktu. Jeśli opowiesz się po stronie Rebeliantów, siły Joint Ops skierują w twoją stronę: karabiny ciężkie i lekkie, takie jak M-60, M-16, M-82 Barrett, M-249 SAW, wyrzutnię rakiet AT-4, pistolet Colt 1911, będą na twojej drodze stawiać miny Claymore’a, używać materiałów wybuchowych i rzucać granaty, a gdy to nie pomoże, sięgną po nóż M9 Bayonet. Na szczęście separatyści nie pozostawią cię bezbronnym i oddadzą do twojego użytku: ciężki karabin PKM, AK-47 i jego modyfikację RPK-74, znakomitą snajperkę Dragunov, wyrzutnię RPG-7, pistolet Smith&Wesson .357, miny, materiały wybuchowe, granaty i bardzo poręczną maczetę... Jak widzicie, jest czym działać...
Będzie również czym się przemieszczać... Siły zjednoczone pod wspólnym sztandarem zasiądą w: helikopterach AH6, MH-60 Black Hawk, i transportowych Chinookach, łodzi Mark V i pontonie Zodiac, transporterze opancerzonym Stryker, poduszkowcu LCAC, amfibii ATV i innych uzbrojonych, lub nie, pojazdach. Rebelianci natomiast będą kierować: helikopterami NBO-105, HALO i Super Puma, transporterem BTR-80, łodzią APB z działkiem kaliber 50, amfibiami, pojazdami ATV, uzbrojonymi Jeepami, ciężarówkami... Uff, dużo tego... A nie jest pewne, czy na tym koniec...
Wszystko wiemy? Chyba tak... Pora więc, by zabrać się do działania... Ale zaraz, spokojnie, może by tak najpierw nieco potrenować?