autor: Bolesław Wójtowicz
Joint Operations: Typhoon Rising - test przed premierą - Strona 3
Wieloosobowa taktyczna gra akcji z widokiem z perspektywy pierwszej osoby o nazwie Joint Operations przygotowana przez ekipę developerską z firmy NovaLogic (autorzy m.in. Delta Force: Black Hawk Down).
Przeczytaj recenzję Joint Operations: Typhoon Rising - recenzja gry
Potrenujmy więc...
Tu powinno pojawić się pytanie: A po jaką to...?! Co to, mało mi tysięcy godzin spędzonych w sieci na toczeniu bojów z setkami przeciwników na niezliczonych mapach?! Po co mi to? I macie niewątpliwie rację... Zresztą za jak ważną część gry uznali ją sami autorzy widać po tym, że w becie opcja ta jest niedostępna... Skąd więc wiem, że będzie? Ano, z solennych zapewnień samych twórców gry. Trening, jak podkreślają, to tak naprawdę nic innego, jak wersja gry dla pojedynczego gracza domowego, którego nie interesuje zabawa w sieci. Tu będzie mógł się wyżyć i nauczyć paru rzeczy, zanim odważy się, by zanurzyć w otchłanie internetu i nieśmiało skierować lufę swojego karabinu w stronę innego przeciwnika... Misji ma być raptem 12, stosunkowo łatwych, mających nauczyć adeptów posługiwania się bronią, kierowania pojazdami, używania materiałów... Wiecie, tego wszystkiego, co wy przecież już znacie...
A teraz pędem do boju... Nie? Dlaczego?!
Prawidła walki...
Zanim ruszymy odważnie przed siebie, dobrze by było zapoznać się z tym, co przygotowali dla nas twórcy gry, czyli w jakich trybach będzie toczyła się nasza rozgrywka.
Warto zawczasu podjąć decyzję, który z nich uruchomimy, czy też w jakim charakterze chcemy pojawić się na bitewnej arenie. A wybór jest całkiem spory...
Zacznijmy od tego, że oddano nam do dyspozycji pięć klas, w których możemy się specjalizować na polu walki. Są to mianowicie: Strzelec, Kanonier, Inżynier, Medyk oraz Snajper. Każda z tych profesji ma do wykonania swoje zadania, każda posiada odpowiedni zestaw uzbrojenia i oprzyrządowania, każda jest niezbędna, by toczyć walkę w cywilizowany, a jakże, sposób... Opisywanie, kto czym się zajmuje, wydaje mi się pozbawione sensu, gdyż każdy, kto chociaż raz grał w grę sieciową tego rodzaju, mógł osobiście zorientować się w ich funkcjach i umiejętnościach.
W zaprezentowanej wersji beta gry, oddano nam do użytku zaledwie trzy tryby rozgrywki: klasyczny Team Deathmatch, dość ciekawy The King Of The Hill, oraz niezwykle interesujący Advance and Secure. Niestety, tylko te trzy, chociaż jak twierdzą z ręką na sercu twórcy gry, ma ich być końcowej wersji więcej, albowiem dodane zostaną jeszcze takie tryby, jak: zwykły Deathmatch, Capture the Flag, oraz te zapowiadające się najciekawiej, czyli Conquer and Control i Search and Destroy.
Na czym polega znany wszystkim doskonale Deathmatch, czy też CtF, chyba pisać nie muszę. Skoncentruję się raczej na tym nieco rzadziej pojawiającym się grach, a mianowicie świetnie zrealizowanym Advance and Secure. Działania w tym trybie zdecydowanie przypominają walki w Onslaught z UT 2004 i polegają na przejęciu w odpowiedniej kolejności kluczowych punktów na mapie, oraz ich utrzymanie, czyli uniemożliwienie przeciwnikowi odbicia. Czasem są tą bunkry, jak dla przykładu na mapie Black Rock Beach, innym razem mosty przewieszone nad rzeką. Strategiczne punkty, o które toczą się niezwykle zażarte walki, przechodzą, za cenę życia wielu żołnierzy, z rąk do rąk, a czas nieubłaganie biegnie...