autor: Luc
Testujemy Legacy of the Void, najnowszy dodatek do gry StarCraft II - Strona 3
Niedawno rozpoczęte zamknięty beta-testy Legacy of the Void świetnie pokazują, w jakim kierunku Blizzard chce popchnąć StarCrafta II. Zamiast kilkudziesięciominutowych nudnych pojedynków otrzymamy szaloną akcję.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry StarCraft II: Legacy of the Void - wielki finał rozczarowuje
Znacznie silniejsze stały się także i tradycyjne jednostki. Czerwia nydusowego nie da się zabić, jeżeli rozpocznie wykluwanie (jeśli przeciwnik zainicjuje inwazję w środku naszej bazy, nie jesteśmy w stanie jej zatrzymać), a wspominane karakany mogą poruszać się pod ziemią dużo szybciej niż wcześniej. Warto zwrócić także uwagę na to, jak wzmocniono nosicieli roju – od teraz ich szarańcza może latać nad przepaściami (otwiera to nowe ścieżki ataku), a także zadawać sporo większe obrażenia. Szczęśliwie da się ją powijać dużo rzadziej, w pewien sposób się to więc wyrównuje. O wiele mniej zbalansowane wydają się z kolei zmiany, jakie zaimplementowano w przypadku skaziciela. Nowa umiejętność tej jednostki pozwala na zadawanie nieprawdopodobnych wręcz obrażeń dowolnym budynkom. Oddziały te ze zwykłej obrony przeciwlotniczej stały się w Legacy of the Void siłą oblężniczą, której nie sposób zignorować. Przez pierwsze sześć sekund generują „zaledwie” pięć punktów obrażeń na sekundę, ale po tym czasie wskaźnik wzrasta do poziomu aż dwudziestu. Parę chwil nieuwagi i trzy, cztery skaziciele są w stanie totalnie zdemolować naszą bazę, zanim zdążymy cokolwiek zrobić. W gruncie rzeczy zabieg ten wpisuje się jednak w ogólny pomysł, jaki Blizzard zdaje się forsować w przypadku tej rasy – oprócz zwykłego zalewania przeciwnika masą oddziałów Zergi miały otrzymać sporo narzędzi do prowadzenia stacjonarnych ataków na odległość. I tak faktycznie się stało.
Słów kilka o zapomnianej potędze
Na sam koniec moja ukochana frakcja, czyli Protossi. Ponownie chciałbym napisać o znacznym wzmocnieniu, jakie nastąpiło także i w tym przypadku, ale mimo szczerych chęci nie jestem, niestety, w stanie tego zrobić. Starożytni humanoidzi otrzymali w Legacy of the Void dwie jednostki. Pierwsza, czyli adept, teoretycznie zapowiada się fantastycznie – zadający obrażenia dystansowe, produkowany w bramie oddział może teleportować się w dowolne miejsce przy pomocy generowanego nietykalnego obrazu. Kiedy zaczynamy rozgrywkę, okazuje się jednak, że z tej nieźle brzmiącej umiejętności absolutnie nic nie wynika. Wystarczy, że przeciwnicy zablokują nam drogę przejścia (w końcu widzą teleportujący się obraz) i wówczas jakikolwiek element zaskoczenia całkowicie znika. Fakt, że na miejscu pozostaje wciąż atakująca „kopia” adepta także niewiele znaczy – obrażenia są tak nikłe, że mało kto zaprząta sobie nimi głowę. Odrobinę lepiej prezentuje się destabilizator. Przypominający wielką świecącą kulę funkcjonuje na zasadach zbliżonych do wdowiej miny z arsenału Terran, tyle że dysponuje niezłą mobilnością. Aktywując swoją specjalną umiejętność, mocno przyśpiesza i jeżeli uda nam się w ten sposób złapać w polu rażenia oddziały przeciwnika, możemy być pewni zwycięstwa. Kilka jednostek tego typu potrafi wyciąć w pień nawet wojska składające się z dziesiątków żołnierzy (także tych niewidzialnych)! Nasi rywale nie pozostają oczywiście bez szans – jeśli odpowiednio manewrują oddziałami, mogą błyskawicznie się rozdzielić lub po prostu uciec przed nadciągającymi bombami i wówczas nic im się nie stanie. Niemniej sama obecność destabilizatora powinna odrobinę pomóc Protossom, choć bardzo wysoki koszt produkcji tej jednostki sprawia, że nie zbudujemy ich przesadnie wiele.