Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja
Seria gier z pokemonami w roli głównej potrzebowała rewolucji. Pokémon Legends: Arceus wnosi do niej świeżość, której brakowało od dawna, ale przede wszystkim jest szalenie grywalną produkcją.
Recenzja powstała na bazie wersji Switch.
- uzależniająca i perfekcyjnie zrealizowana mechanika łapania pokemonów;
- świetny ich dobór;
- (prawie) otwarty świat, w którym wszędzie czają się kieszonkowe stworki;
- zaskakująco wciągająca fabuła;
- przyjemna, spokojna ścieżka dźwiękowa;
- ładna, stylizowana oprawa graficzna.
- zasięg rysowania oraz jakość tekstur pozostawiają sporo do życzenia;
- mechanika zdobywania poziomów nie jest tak angażująca jak walka o odznaki.
Pokémon to od dawna jedna z najsilniejszych marek w świecie gier wideo (i nie tylko), a kolejne części tej serii sprzedają się jak świeże bułeczki. Nie można było jednak nie zauważyć pewnego zmęczenia materiału i odtwórczości. Dostawaliśmy przyjemne nowe odsłony cyklu oraz udane remaki (takie jak wydane niedawno Pokémon Brilliant Diamond i Pokémon Shining Pearl), ale brakowało mi w nich tak zwanego „efektu wow”, czegoś co przyciągnęłoby mnie na wiele godzin do ekranu. Krótko mówiąc, czekałem na jakąś rewolucję.
Zapowiedź Pokémon Legends: Arceus zelektryzowała mnie więc podwójnie, bo pomyślałem sobie: „No w końcu – otwarty świat, nowe możliwości”, a z drugiej strony bałem się o stan techniczny i zakładałem najgorsze (np. rozgrywkę w 15 klatkach na sekundę w rozdzielczości 360p). Na szczęście z poniższej recenzji dowiecie się, że moje złe przeczucia wcale się nie sprawdziły (no, prawie wcale), a Pokémon Legends: Arceus to po prostu zaskakująco dobra gra.
W końcu chce się złapać je wszystkie
Setki lat temu, zanim ludzie zaprzyjaźnili się z pokemonami i zaczęli wspólnie przemierzać świat, kraina o nazwie Hisui (później znana jako Sinnoh) była bardzo niebezpiecznym miejscem. Ludzie musieli chronić się przed nieznanymi stworzeniami, których nie potrafili okiełznać. Aż pewnego dnia w okolicach wioski Jubilife spadł z nieba osobnik ewidentnie pochodzący z innego świata – nie tylko bowiem nie bał się pokemonów, ale także potrafił łapać je w pokeballe. Mimo wątpliwości co do pochodzenia przybysza zespół Galaxy postanowił wraz z profesorem Laventonem, że przyjmie go w swoje szeregi. Naszym zadaniem w Pokémon Legends: Arceus jest zatem skompletowanie pierwszego w historii Pokedexu – encyklopedii zawierającej dane na temat pokemonów. Fabuła nie jest tu więc niczym odkrywczym ani nowym, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem, że zadania, które wykonuję, czemuś służą. Wciągnąłem się też w historię opowiadającą o klanach Diamond i Pearl, które całkiem niedawno były głównymi bohaterami remake’u.
Tym samym łapanie kolejnych stworków w Pokémon Legends: Arceus w końcu ma większy sens niż kiedykolwiek. Ludzie chcą dowiedzieć się czegoś o pokemonach, które do tej pory traktowali jako zagrożenie. Każde nasze odkrycie znajduje tu przełożenie na Pokedex – nieważne, czy danego stworka złapiemy, pokonamy w walce, czy zobaczymy, jak używa określonego ruchu. Wszystko ma swój cel i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że system zbierania informacji oparto w dużej mierze na ocenach poszczególnych zdjęć z New Pokémon Snap.
Na pochwałę zasługuje tu przede wszystkim fantastyczna mechanika zdobywania nowych pokemonów. W Pokémon Legends: Arceus, żeby złapać nowego stworka, musimy podkraść się do niego niezauważeni, co wcale nie jest takie łatwe, bo pokemony wyczuwają najmniejszy ruch i uciekają lub wręcz przeciwnie – szarżują wprost na nas. Po zajęciu strategicznej pozycji równie dużo precyzji należy włożyć w odpowiedni rzut pokeballem. Najlepiej sprawdza się tu moim zdaniem sterowanie ruchowe, pozwalające precyzyjnie wymierzyć, gdzie dokładnie chcemy trafić magiczną kulką. W Pokémon Legends: Arceus złapanie pokemona nie jest już wyłącznie kwestią szczęścia, jak w poprzednich częściach, bo dużą rolę odgrywa także odpowiednia technika. Oczywiście nie zawsze perfekcyjny rzut kończy się sukcesem, ale dobrze wykonany znacznie zwiększa szansę na złapanie stworka.
W związku z tym, że do uzyskania pełnego wpisu w Pokedexie potrzebujemy złapać przynajmniej kilku przedstawicieli danego gatunku, pokeballe rzucane są w Pokémon Legends: Arceus bardzo, bardzo często. Stanowią przez to towar deficytowy (szczególnie na początku rozgrywki) i lepiej ciskać nimi dopiero wtedy, gdy jesteśmy pewni, że trafimy. Podczas jednej wyprawy poza teren wioski Jubilife często zużywałem 30–40 sztuk pokeballi.