Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Animal Crossing: New Horizons Recenzja gry

Recenzja gry 16 marca 2020, 15:00

Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy

Animal Crossing: New Horizons stanie się częścią waszej codziennej rutyny. Obok pracy, szkoły, obiadów i spotkań ze znajomymi każdego dnia będziecie więc łapać motyle i łowić ryby. I będziecie się z tego cieszyć, jak dzieci.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

PLUSY:
  1. przepiękna oprawa graficzna (zachody słońca to małe dzieła sztuki);
  2. tona zawartości na setki godzin – i to bez żadnych mikropłatności;
  3. ta gra zwyczajnie uzależnia;
  4. rozbudowany system craftingu i customizacji;
  5. wygodna aranżacja wnętrz;
  6. opcje zabawy ze znajomymi;
  7. to samo uroczo suche poczucie humoru;
  8. masa usprawnień rozgrywki względem poprzednich odsłon, ale…
MINUSY:
  1. …to ciągle trochę za mało. Halo, Nintendo, mamy 2020 rok;
  2. brakuje paru rzeczy ze starszych odsłon (czyżby aktualizacje?).

W świecie, w którym wszyscy czegoś od Ciebie chcą, Animal Crossing jest jak upragniona wyprowadzka w Bieszczady. W świecie, w którym gry po zakończeniu kampanii fabularnej liczą sobie za dodatki i DLC-ki, Animal Crossing oferuje setki godzin bez naciągania na dodatkowe opłaty. W świecie, w którym koronawirus ciągle łypie na nas z czerwonych pasków wiadomości, Animal Crossing jest jakże potrzebnym momentem wytchnienia i relaksu.

Tak, tak. Od czasu Death Standing nie bawiłem się tak dobrze przez kilkadziesiąt godzin z żadną grą. A nawet w przypadku dzieła Kojimy nie znalazłem w sobie wystarczająco zapału, żeby po napisach końcowych spędzić z nią jeszcze przynajmniej połowę dnia. Natomiast po zainwestowaniu ponad 50 godzin w New Horizons nie mam najmniejszej ochoty przestać. Animal Crossing zawsze było serią, która potrafiła utrzymać swoich fanów przez setki godzin w ciągu kolejnych lat. Do niedawna nie rozumiałem tego fenomenu – był mi znany, ale kompletnie do mnie nie przemawiał. Przygotowując się do premiery najnowszej odsłony, kupiłem poprzednią część (na Nintendo DS) i… nagłe wyparowało mi 25 godzin z życia – i grałbym dalej, gdyby nie to, że dotarła do nas kopia recenzencka Animal Crossing: New Horizons. Jestem Adam i oto moja historia uzależniania.

I ciach, pierwszy mostek postawiony, więc świętujemy. - Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy - dokument - 2020-03-16
I ciach, pierwszy mostek postawiony, więc świętujemy.

Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady

Witam Państwa i zapraszam na scenę najważniejszą grę marca. Sorry, Doomguy, schowaj tego shotguna, bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę, i zrób z łaski swojej miejsce, bo nie o ciebie chodzi. Największą premierą tego miesiąca, a może i pierwszej połowy roku, jest kolorowa i urocza gra – całkowite przeciwieństwo brutalnego i metalowego Dooma. Tak, tak, nowa odsłona popularnej serii symulatorów życia, na którą fani czekają już ósmy rok, pod względem popularności – a pewnie i sprzedaży – rozłoży na łopatki nadchodzącego Eternala.

Psychopatyczny uśmiech, podejrzanie kolorowe ciuszki i schowana za plecami siatka. Oto zawodowy porywacz i handlarz żywym towarem. - Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy - dokument - 2020-03-16
Psychopatyczny uśmiech, podejrzanie kolorowe ciuszki i schowana za plecami siatka. Oto zawodowy porywacz i handlarz żywym towarem.

Jeśli żyliście do tej pory pod kamieniem (albo – jak zdecydowana większość polskich graczy, nie interesujecie się Nintendo), to spieszę z wyjaśnieniem. Animal Crossing to seria symulatorów życia, w których tworzymy swoją postać, a następnie trafiamy na rajską wyspę – de facto właściwą bohaterkę gry. Naszym celem jest okiełznanie tego dzikiego skrawka terenu, rozbudowanie i upiększenie go – a także wypełnienie domu ładnymi meblami, udział w różnych świętach, turniejach czy wydarzeniach społecznych. Żeby to osiągnąć, zbieramy kasę, łowimy ryby, wydobywamy surowce i zapraszamy na nasze włości nowych mieszkańców – przeurocze zwierzątka. I zanim się spostrzeżemy, minie kilkanaście dni, na liczniku będziemy mieli kilkadziesiąt godzin, a przed nami – jeszcze całą tonę rzeczy do zrobienia.

CZY TO JEST NOWE STARDEW VALLEY?

Nie, to zupełnie inna gra. W Animal Crossing nie ma np. fundamentalnej dla Stardew Valley mechaniki zmęczenia, która ograniczała nasze możliwości w ciągu danego dnia. Zamiast tego jest coś zupełnie innego – realistyczny system dobowy. Dzień w AC trwa 24 godziny – a więc gdy za oknem robi się ciemno, to i w grze jest wieczór. W grze nie skupiamy się też na sadzeniu roślin, ani nie romansujemy z mieszkańcami naszej wyspy.

Jeśli miałbym wskazać największą zaletę Animal Crossing, to bez wahania wybrałbym nieprawdopodobnie wręcz uzależniający styl rozgrywki. W tej grze kolejne godziny po prostu mijają jak z bicza trzasnął – licznik rośnie w zastraszającym tempie, a w ogóle tego nie czuć. Nie obawiajcie się jednak: z AC spędzicie masę czasu, ale niekoniecznie będzie to 8 godzin dziennie, więc wasze szkoły, prace i związki nie ucierpią. Owszem, da się i jest co robić, ale seria znana jest z tego, że w szalenie satysfakcjonujący sposób podtrzymuje uwagę graczy przez całe… miesiące, wcale nie wymagając poświęcania codziennych obowiązków. Brzmi trochę jak gra mobilna? Błąd, to po prostu Animal Crossing.

Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy - ilustracja #3

TO NIE JEST GRA DLA POLAKÓW

Ciężko powiedzieć, czemu Nintendo nie jest w naszym kraju popularne. Na pewno firma z Japonii przegapiła swoją szansę przez wiele lat ignorując polski rynek – do dzisiaj nie ma w Polsce choćby lokalnego oddziału. Nie jest przypadkiem, że dominujące Sony czy walczący z nim Microsoft mają w Warszawie swoich przedstawicieli. To jedna strona monety. Ale kto wie – może kolorowe gry z konsol Wielkiego N nigdy nie miały u nas szans? Może lubimy mroczne historie w stylu Metro czy gry akcji „dla dorosłych” w stylu GTA? Popularność Fortnite’a zdaje się temu przeczyć, ale fakt jest jednak faktem – po nowe AC nie sięgnie u nas zbyt wielu graczy. Szkoda, bo to świetna gra.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

Na początku lat 2000 stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Potem studiował filologię klasyczną (krótko) i historię (długo). Na tej ostatniej został szefem Koła Naukowego. Pisał tu i tam. W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play – a to w wyniku niezdrowej fascynacji World of Tanks (do dziś nabił w grze blisko 2000 godzin…). Początkowo prowadził podserwis gramynawynos.pl, następnie zaangażował się w powstawanie GOL-owej publicystyki, a w 2018 roku Krystian Smoszna, nowy redaktor naczelny, zaproponował mu stanowisko swojego zastępcy. W dzieciństwie uwielbiał Wolfeinsteina, Settlers 2, Baldur’s Gate i Cywilizację 2 – i tak mu zostało, że do dzisiaj uwielbia gry strategiczne, RPG-i i strzelanki. Kupuje zdecydowanie zbyt wiele książek, ciągle interesuje się historią (ostatnio wszystkim poleca Dreadnought Roberta K. Massie), stara się nie jeść mięsa i czasami grywa w squasha.

więcej

Recenzja gry Farming Simulator 22 - wciągająca orka na ugorze
Recenzja gry Farming Simulator 22 - wciągająca orka na ugorze

Recenzja gry

Najnowszy Farming Simulator to z jednej strony najlepsza odsłona wirtualnego rolnictwa, z drugiej – poprzednia część w ładniejszej oprawie i z dodatkiem uwielbianych modów. Sami musicie wybrać, po której stronie (płotu) staniecie.

Youtubers Life 2 to gra, po którą nie warto sięgać
Youtubers Life 2 to gra, po którą nie warto sięgać

Recenzja gry

Youtubers Life 2 to ładnie opakowany produkt, ale skierowany do odbiorcy bardzo mało wymagającego. Tematyka, owszem, jest ciekawa, ale realizacja kuleje.

Recenzja gry Microsoft Flight Simulator 2020 – największy sandbox w historii
Recenzja gry Microsoft Flight Simulator 2020 – największy sandbox w historii

Recenzja gry

Cała planeta pod jednym kliknięciem myszy, własny dom z lotu ptaka i światowe metropolie w next-genowej oprawie. Flight Simulator 2020 to preludium następnej generacji gier.