Ktokolwiek widział, ktokolwiek grał – gry, które prawdopodobnie przegapiłeś w 2015 roku
Żywot gracza nie jest łatwy – nie dość, że zewsząd atakują go duże tytuły, to jeszcze od trzeba zwrócić uwagę na małe produkcje. Wiadomo, nikt nie zagra we wszystko, w co zagrać warto – prezentujemy więc listę perełek, które przez wielu zostały pominięte.
Spis treści
- Ktokolwiek widział, ktokolwiek grał – gry, które prawdopodobnie przegapiłeś w 2015 roku
- Armello
- Broforce
- Crypt of the NecroDancer
- Everybody’s Gone to the Rapture
- Hard West
- Helldivers
- Her Story
- Hotline Miami 2: Wrong Number
- Invisible, Inc.
- OlliOlli 2: Welcome to Olliwood
- Ori and the Blind Forest
- Renowned Explorers: International Society
- Ronin
- Satellite Reign
- Shadowrun: Hong Kong
- SOMA
- Stasis
- Sunless Sea
- Thea: The Awakening
- The Binding of Isaac: Afterbirth
- The Escapists
- TIS-100
- Undertale
SOMA
Każdy fan growych horrorów słyszał już nie raz i nie dwa o Frictional Games – a jeżeli nie słyszał, może powinien przemyśleć, czy aby na pewno jest tak zapalonym miłośnikiem gatunku, za jakiego się uważa. Szwedzi dali nam serię Penumbra oraz Amnesię: Mroczny obłęd, swego czasu będącą jednym z tych tytułów, którego chwytali się wszyscy youtuberzy. Ale nawet na tle poprzednich, naprawdę imponujących dokonań studia SOMA robi niesamowite wrażenie – to prawdopodobnie ich najbardziej dopracowane, najlepiej zaprojektowane dzieło. O samym klimacie można by napisać pracę naukową: rzucając nas do podwodnego ośrodka, opanowanego przez złowrogą sztuczną inteligencję, twórcy zdołali wykreować namacalną wręcz atmosferę odosobnienia i nieustannego zagrożenia. Dużą rolę odgrywa w tym niepokojąca muzyka oraz świetna oprawa wizualna z wyjątkowo szczegółowym projektem lokacji. I właśnie dlatego SOMA potrafi tak mocno wciągnąć, nawet jeśli pod względem rozgrywki wcale nie wytycza nowych szlaków – jest bowiem liniowa, niezbyt skomplikowana, a zagadki na pewno nie sprawią problemów weteranom gatunku. Ale dzięki swemu klimatowi oraz historii, która w paru miejscach potrafi zaskoczyć ciekawymi zwrotami akcji, nie straszy tylko przy pomocy wyskakujących na gracza potworów – w głębinach poczucie niepokoju towarzyszy nam od pierwszej do ostatniej minuty i choć serce bębni w galopującym tempie, zaś poobgryzanymi paznokciami dałoby się przyozdobić cały okręt Dzikiego Gonu, nawet przez chwilę nie ma się pragnienia szybszego wypłynięcia na powierzchnię.