Ktokolwiek widział, ktokolwiek grał – gry, które prawdopodobnie przegapiłeś w 2015 roku
Żywot gracza nie jest łatwy – nie dość, że zewsząd atakują go duże tytuły, to jeszcze od trzeba zwrócić uwagę na małe produkcje. Wiadomo, nikt nie zagra we wszystko, w co zagrać warto – prezentujemy więc listę perełek, które przez wielu zostały pominięte.
Spis treści
- Ktokolwiek widział, ktokolwiek grał – gry, które prawdopodobnie przegapiłeś w 2015 roku
- Armello
- Broforce
- Crypt of the NecroDancer
- Everybody’s Gone to the Rapture
- Hard West
- Helldivers
- Her Story
- Hotline Miami 2: Wrong Number
- Invisible, Inc.
- OlliOlli 2: Welcome to Olliwood
- Ori and the Blind Forest
- Renowned Explorers: International Society
- Ronin
- Satellite Reign
- Shadowrun: Hong Kong
- SOMA
- Stasis
- Sunless Sea
- Thea: The Awakening
- The Binding of Isaac: Afterbirth
- The Escapists
- TIS-100
- Undertale
Satellite Reign
Nie dajcie się zwieść tej ferii barw – rzeczywistość w Satellite Reign wygląda znacznie mniej kolorowo.
Ufundowane na Kickstarterze Satellite Reign w pełni zasłużyło na tytuł duchowego spadkobiercy kultowego Syndicate’a z 1993 roku: te dwie pozycje łączą podobne rozwiązania w mechanice rozgrywki, klimat cyberpunkowej degeneracji, napędzanej coraz szybszym postępem technologicznym, oraz bardzo oszczędny sposób prowadzenia narracji. Ale choć dzieło 5 Lives Games jest pięknym ukłonem w stronę klasyki, absolutnie nie można powiedzieć, że zatrzymało się w pierwszej połowie lat 90.. Widać to w świetnie prezentującej się stronie wizualnej: szczególnie rozświetlone neonami miasto wygląda naprawdę rewelacyjnie, przywodząc na myśl stare filmy science fiction, z Łowcą androidów na czele. Także rozgrywka potrafi pokazać pazur: to, ile mamy swobody w rozwoju każdego z naszych czterech agentów oraz rozwiązywaniu poszczególnych problemów, powinno zachwycić każdego miłośnika strategii. Czy wparować do wrogiego pomieszczenia z przytupem, wykopując drzwi i zasypując gradem kul wszystko, co się rusza, czy może poświęcić więcej czasu na eksplorację, by odkryć jakieś sekretne przejście? A może po prostu wręczyć odpowiedniej osobie łapówkę i wmaszerować bezpiecznie tam, gdzie powinno czyhać na nas śmiertelne zagrożenie? Satellite Reign wybitnie radzi sobie z zapewnieniem graczowi tego, że jeśli ten tylko zechce, żadne jego podejście do kolejnego etapu nie będzie takie samo. To nie tylko hołd dla Syndicate’a, ale też jedna z najprzyjemniejszych niespodzianek dobiegającego końca roku.