A jak mam inaczej pisać, jeśli nie "po swojemu"? Czy to właśnie nie autorskość treści jest podstawą tworzenia?
Główny wątek - raczej tak, choć znajomość pierwszej części i Control ułatwia sprawę. W zrozumieniu pomaga wprowadzenie nowej postaci, policjantki, która dowiaduje się o tych wszystkich wydarzeniach z poprzedniej odsłony sama, a więc gracz wraz z nią.
Dlatego też z pozycji naczelnego dupowłaza zapraszam jutro do przeczytania technicznej analizy Alana Wake'a 2 na PC, w którym rozbierzemy działanie gry na czynniki pierwsze.
Czekaliście, czekaliście i się doczekaliście! ;p
Nie spieszyliśmy się, chcieliśmy do gry i recenzji podejść jak najuczciwiej i najdokładniej. Bo i ocena tego wymaga.
Panowie, polecałbym najpierw przeczytać recenzję, a potem tworzyć teorie, że gra dostaje minus za to, że jest trudna.
A dlaczego mam coś mówić na własną obronę, skoro większość komentarzy w tym wątku tylko udowadnia, że podkreślony w tekście problem mentalności istnieje?
Biologiczne i ideologiczne argumenty w kontekście "arcade'owej fantazji na temat piłki nożnej" nie mają dla mnie większego znaczenia.
Podtrzymuję swoje zdanie głośno i wyraźnie, a przy okazji nie raz, nie dwa daliście mi w tej sekcji z czego się pośmiać. ;)
Za takimi, a nie innymi decyzjami dotyczącymi recenzji stoi odwieczne starcie z algorytmami Google'a. Dalej jednak pracujemy nad tym, aby recenzje publikowane w newsroomie były linkowane w ency, a także miały lepszą prezentację wizualną pod kątem oceny końcowej. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, sorki za ten trudny do klarownego wytłumaczenia bałaganik.
Na pewno jednak recenzji największych growych hitów możecie spodziewać się w sekcji publicystyki i podpiętych do encyklopedii.
Żyjemy w dobie miliona materiałów, trailerów, opinii i analiz. Nietrudno było mi poznać założenia Final Fantasy, nie grając w poprzednie odsłony - wystarczyło być na bieżąco z branżą, konsultować swoje zdanie z ludźmi, którzy Finala znają i koniec końców przełożyć to wszystko na właśne doświadczenie w "szesnastce".
Osoba obeznana z serią napisała recenzję. To, co tu czytasz, to felieton z perspektywy osoby nowej w Final Fantasy.
Tryb wydajności nie działa idealnie - walka raczej trzyma 60 FPS-ów, ale poza nią gra potrafi skakać na poziomie 40-60. Ja osobiście trzymam się trybu jakości, jest stabilnie i przy okazji bardziej filmowo.
Tak, junkie na tyle rozkochał się w grze, że stworzył jedną z najdłuższych list plusów, jaką widziałem, przez co okazała się zwodnicza technicznie. Ale już ogarnięte, mam nadzieję. :)
Działamy nad technicznymi usprawnieniami, które zwiększą transparentność recenzji publikowanych w dziale opinii. Trzeba jeszcze trochę poczekać na efekty.
Odpowiedziałem Ci szerzej pod Twoim nowym komentarzem, tymczasem podsuwam złamane podpunkty regulaminu:
"zabrania się nieuzasadnionych, niemerytorycznych i niekulturalnych ataków na autorów tekstów serwisu GRY-Online.pl, na sam serwis i jego treści"
"nie wolno (...) publikować postów oszczerczych i napastliwych, naruszających dobra osobiste lub wolność obywatelską, propagujących, popierających i/lub głoszących nietolerancję, ksenofobię, przemoc, nienawiść czy dyskryminację na tle rasy, wyznania, orientacji seksualnej, płci itp.;"
To że nie odbierasz swojego komentarza jako ataku, to już nie mój problem.
Gdybyś przeczytał i w pełni zrozumiał tekst, to nie szerzyłbyś wyimaginowanych prawd na jego podstawie. Artykuł traktuje o problemie seksualizacji, w której SEKSUALNOŚĆ (która sama w sobie nie jest niczym złym) jest wykorzystywana przez zewnętrzne podmioty do wywołania konkretnego efektu wśród, w tym przypadku, graczy.
Każdy ma prawo na swoich mediach społecznościowych działać jak tylko chce, jeśli tylko spełnia to regulamin danej platformy. Wyciągając taką działalność na forum, nie udowadniasz tym samym żadnej hipokryzji (bo tu jej nigdzie nie ma), a zataczasz błędne koło, samu popełniając seksualizację, bo postrzegasz daną osobę jedynie przez pryzmat jej cielesności.
To ja usunąłem Twój wpis, zawierał on w sobie szkodliwe oskarżenia, był krzywdzący w swoich błędnych założeniach. Nie są stąd usuwane wpisy "niewygodne", ale już na pewno takie, które uderzają w autora w sposób nieodpowiedni. Apeluję o nieco emocjonalnej dojrzałości i zalecam poczytanie o seksualizacji, bo sam dokładasz swoimi komentarzami cegiełkę do piętrzenia się niesłusznie bagatelizowanego społecznego problemu.
Informacja do wszystkich czytelników, którzy zapominają o podstawowych zasadach netykiety. Jeśli tekst się nie podoba, masz prawo do zamieszczenia krytycznego komentarza.
Każde odwołanie się ad personam, obraza, a także mniej lub bardziej świadoma seksualizacja są stanowczo potępiane i BĘDĄ nie bieżąco usuwane. Prosiłbym też o odwoływanie się do TREŚCI artykułu, ale do tego nikogo zmusić nie mogę - jednakowoż, uwagi oparte na tytule, płci autorki czy jakichkolwiek czynnikach zewnętrznych świadczą tylko o wątpliwej kulturze komentującego i braku wiarygodności merytorycznej jego komentarza.
Demo ma zostać udostępnione na Steamie w ramach trwającego od 4 do 8 maja eventu LudoNarraCon. Wedle informacji ze strony ludonarracon.com wydarzenie rozpoczyna się o godzinie o 19:00 czasu polskiego.
Ta niby-proceduralna, rozgałęziająca się narracja angażuje emocjonalnie, dopóki nie okazuje się, że przestaje mówić cokolwiek nowego.
Tchia to open world inspirowany zarówno nowymi Zeldami (pod względem poruszania się), jak i nieco bardziej "zachodnimi" otwartymi światami (mapa wypchana znacznikami i aktywnościami). Open worldy przestają więc być wartością ekskluzywną AAA. Open worldy to już część branży indie.
Jedno to news z fragmentem wywiadu, zapowiadający premierę artykułu.
Drugie to pełen tekst publicystyczny, z całym wywiadem, a także opisem wielu aspektów FM-a wpływających na piłkę nożną i przedstawieniem sylwetki Willa Stilla, aktualnego trenera Stade Reims.
Drobna różnica.
To nie jest gra o średniowieczu. W ogóle. Jedynie jej stylistyka inspirowana jest średniowiecznymi drzeworytami i przekładami pisanymi. I w swojej naturze opowiada o schyłku średniowiecza - społecznym, politycznym, artystycznym, religijnym.
Jasne, masz rację, czas akcji to początek XVI wieku. Można więc się trzymać sztywnych czasowych ram i uznać, że człowiek z tamtych czasów z dnia na dzień, z roku na rok, uznał, że żyje w nowej epoce. Tak jednak nie było.
Bo Pentiment to obraz międzyepokowych przemian, końca czasów, przybycia novum, ale przede wszystkim kawał historii społeczności o dużej tradycji - która te tradycje krzewiła nie tylko na przestrzeni całego średniowiecza, ale przecież ich korzenie, czego dotyczy główna oś fabularna, sięgają i starożytności.
Możesz więc wyciągać proste wnioski typu: "tak/nie", "jest/nie jest", ale Sawyer właśnie od takiej dychotomii na kanwie Pentiment uciekał. Zagłębił się w karty historii, nie bazując jedynie na ich powierzchni.
Nie czuję zmęczenia formułą, szczerze mówiąc. W tej "siódemce" zawarta jest duża przyjemność z gry, ale starałem się podejść w miarę obiektywnie do jej poszczególnych aspektów, bo kreatywność twórców z godziny na godzinę się wyczerpuje.
Po samym demie, a nawet pierwszych siedmiu godzinach zabawy też skłaniałbym się ku ocenie w rejonach 80-85, ale druga połowa gra, niestety, broni się jedynie uniwersalnie wyśmienitym systemem walki, a cała reszta wydaje się być wykonana nieco leniwie. Ale to oczywiście osobiste odczucia.
Zgoda, gry wideo mogą służyć do rozrywki, ale do czego ma służyć dziennikarstwo growe? Bo wydaje mi się, że do informowania, komentowania, analizowania, oceniania, zadawania pytań i odpowiadania na nie.
Poza tym polecam wyjść poza okładkę w postaci obrazka i tytułu, to dowiesz się, że nie musisz zgłaszać żadnych protestów, bo okazuje się, że "zgrzeszyć" jako gracz jest bardzo trudno.
Prosty przykład:
Jeśli chcemy napisać felieton wspominkowy o jakiejś grze, to bardzo często wpadamy na temat gry i przysiadamy do pisania, co zajmuje, powiedzmy od paru godzin do 2 dni.
Jeśli chcemy wydać na świat tekst premium, to, przykładowo, powyższy wywiad był już w naszych głowach od paru dobrych miesięcy, a jego umówienie, przygotowanie i opracowanie potrwało kilka tygodni.
To dla nas niemałe przedsięwzięcie, dlatego takie artykuły chcemy przypisywać do konkretnej kategorii, aby czytelnik wiedział jasno, z czym ma do czynienia.
Etykietę "Premium" stosujemy od tego roku względem tekstów, których proces powstania wymagał większych przygotowań na tle koncepcyjnym, researchowym i produkcyjnym, niż standardowy felieton czy zestawienie.
W tym roku takich tekstów na stronie pojawia się też znacznie więcej.
Season: A Letter to the Future daje graczowi rower, aparat, mikrofon i wypuszcza go w świat. Zadanie główne: rejestracja otaczającej go cyfrowej rzeczywistości tuż przed nadejściem końca świata. Misja to nietypowa, ale uwierzcie – oczyszczająca.
Nie uwierzysz, ale dla mnie granie z polskim dubbingiem to okropna rzecz, w większości przypadków wybijająca z immersji i na pewno odosobniony w mojej opinii nie jestem.
Króciutka, ale wielogałęziowa przygodówka narracyjna, w której nawet najbardziej prozaiczne życiowe czynności wpływają na dalsze losy postaci.
Wartościowe rozszerzenie uniwersum, ale raczej dla ludzi je znających.
Zabawa wizualiami, dźwiękiem i adaptującym się do potrzeb gracza gameplayem w imię przeszywającej kosmicznej grozy.
Na każdy "och" i "ach", przypada jedno "meh". Magia pełna zgniłych jaj i easter eggów. Nie tylko dla fanów, ale głównie dla nich.
Nie lubię takich roszczeniowych i agresywnych uwag, słowa krytyki można sformułować w sposób bardziej cywilizowany.
Po pierwsze, nie zakładaj, że jeśli Ciebie nie zadowala jakiś ranking, to nie zadowoli on pozostałych czytelników.
Po drugie, autor napisał tekst, gdyż dobrze zna uniwersum i przynależące do niego gry, więc mógł dobrze ubrać w słowa wyniki naszego głosowania. Fakt, że dana gra posiadała kilka różnych wersji jest z perspektywy czasu nieważny, kiedy grę się wspomina. Jeśli ktoś cieplej myśli o Komnacie, to uwierz mi, nie liczy się dla niego fakt, że wersja PS2 Kamienia jest "lepsza", bo tak to w głowie tegoż gracza nie funkcjonuje. Wyraził opinię, zagłosował w rankingu, trzeba się liczyć z jego głosem.
Po trzecie, warzenie eliksirów w Księci Półkrwi nie wpływa bewzpośrednio na grę, masz rację. Dokonamy odpowiednich korekt. Pozwól jednak, że opinie dotyczące fabuły w Czary Ognia są już na tyle subiektywną kwestią, że nie zamierzamy w nie ingerować.
Ranking został stworzony na bazie wewnątrzredakcyjnego głosowania, a głosujący członkowie redakcji kierowali się przede wszystkim swoimi wspomnieniami z danymi produkcjami - nie zważając na platformy, na jakich je ogrywali.
Well, wyszło z tego na tyle czytelne ogłoszenie, że umieszczę je od razu na samej górze zestawienia. ;)
Otrzymaliśmy grę w wersji na PS5. Nie mieliśmy dostępu do Hogwarts Legacy na innych platformach.
Recenzja nie dotyczy więcej wersji PC - wkradł się wcześniej błąd.
Słuchawki, kawka, cisza wokół - najlepszy wybór. Ja przeszedłem grę na przestrzeni dwóch dłuższych nocnych posiedzeń, dobrze jest się w niej zanurzyć. :)
A Space for the Unbound to jedna z gier, po które powinni sięgnąć miłośnicy Celeste czy Hellblade, czyli gier skupiających się bohaterkach walczących z psychicznymi demonami we własnej głowie. To surrealistyczna narracyjna przygodówka dla wrażliwców.
Za tym wyzywającym stylem kryje się więcej miejsca do analizy tekstualnej, aniżeli tej powierzchownej.
Jakkolwiek prymitywnie by to nie zabrzmiało - jedna z najlepszych gier na klopa ever.
A gdzieś w tym artykule tak się dzieje? Bo ja w nim nawet terminu "indie" nie używam. ;d
Myślę, że w tym przypadku odświeżenie jest jak najbardziej uzasadnione, bo pozwala uruchomić grę na podstawowych, aktualnie, platformach.
Powtórzę raz jeszcze, bo odpowiedź nadal pasuje.
Spokojnie, na pewno niedługo powstaną portale growe oparte w pełni na tekstach pisanych przez sztuczną inteligencję. Jeśli pasuje Ci styl i pióro AI, to z pewnością będziesz zadowolony i syty. ;)
Spokojnie, na pewno niedługo powstaną portale growe oparte w pełni na tekstach pisanych przez sztuczną inteligencję. Jeśli pasuje Ci styl i pióro AI, to z pewnością będziesz zadowolony i syty. ;)
Ciekawy tok myślowy:
> recenzent wstawił do listy plusów humorystyczną wstawkę
> wielki koniec dziennikarstwa growego, apokalipsa nadchodzi
W porównaniu do filmu scenariusz jest dość cheesy, ale podstawowe toposy zostały zachowane i uderzają tak samo. A i pięknie ta gra wygląda.
Piękna opowieść o strachu przed samotnością, o autonomii jednostki, o próbie unikania tego, co nieuniknione.
Coś pomiędzy - gra spokojnie starcza na 15-20 godzin i chce się ją przechodzić drugi raz, aby porównać konsekwencje wyborów.
Brak przecinków spowodowany był błędami technicznymi w procesie publikacji. Przepraszamy za niedogodność.
Niezwykle stylowe, eksperymentalne w sposób intrygujący, ale brakuje tu trochę balansu, treści, głębi. Twórcy mają jednak na czym tworzyć dalej.
Mroczna, a przy okazji autoironiczna karcianka wgłębiająca się w zjawisko grania w karty i ich kolekcjonowania. Do tego pełna designerskich pomysłów.
Zgadzam się z powyższym, dlatego też chciałem zwrócić uwagę na to, że w pewnym definicyjnym błędzie tkwi spora liczba graczy.
Z drugiej strony Immortality jest ciekawym rozwinięciem formuły filmu interaktywnego, bo zakłada większą liczbę ścieżek niż dwie, trzy czy nawet sto - tak naprawdę każdy gracz doświadczy Immortality inaczej - w innej kolejności scen, cięć montażowych i tak dalej.
Opóźnienie zrobi dobrze tym filmom.
Losowość i nieprzewidywalność w modułach online są przez wielu graczy, szczególnie profesjonalnych, niepożądane.
Sam zgadzam się z diagnozą tego sportu - uwielbiam losowość chociażby w trybie menedżerskim, bo dodaje one dużo życia każdemu meczowi sezonu.
Wydaje mi się, że opinie ludzi na temat wolnego tempa w FIF-ie 23 wynikają z tego, że przerzucili się na nią z FIF-y 22, a ta przecież, jak każda FIFA pod koniec cyklu swego życia wręcz zabija prędkością przez to jak przepotężne karty i składy są w rękach graczy na przełomie sierpnia i września.
Jeżeli chodzi o tempo rozgrywki, to obok PES-a ta gra w mojej opinii nie stała. Dwa różne bieguny. Żaden gorszy, każdy oferuje coś innego.
Można się śmiać, ale grając mecz cały czas patrzysz się na murawę, więc jej kolor ma naprawdę duże znaczenie dla postrzegania gry. To jak Summoners Rift w League of Legends czy tor wyścigowy w Gran Turismo. Zwraca się na takie rzeczy uwagę.
Beacon Pines to na papierze furrasy i słodkie visual novel, ale w rzeczywistości to naprawdę dojrzale napisana i poprowadzona narracyjnie opowieść young adult klimatami przypominająca Stranger Things i Twin Peaks. Ponadto sposób przedstawiania historii jest dość oryginalny. W grze na wskutek eksploracji miasteczka bądź interakcji z postaciami zbieramy znajdźki w postaci gestów. Każdy taki gest można wykorzystać w pewnych punktach przygody do wyboru jednej z rozgałęziających się ścieżek fabularnych. Kawał dobrej roboty.
Zielona ikonka z oceną w przyszłości pojawi się najpewniej i w minirecenzjach - na razie uniemożliwiają to techniczne ograniczenia.
Pełen wątków transhumanistycznych dramat science fiction, stawiający na ciągłe zaszczucie gracza. Przeżyj, zarabiaj, dopiero potem myśl o przyszłości.
Okej, czyli wybrana przez Ciebie definicja z Wikipedii jest lepsza, a podane przeze mnie definicje nie również nie mają żadnego znaczenia, gdyż nie zgadzają się z Twoim postrzeganiem adaptacji. I jak z tym dyskutować?
Cieszę się, jak najbardziej masz prawo do zakwestionowania tez przytoczonych przez Choczaj. Sam jednak widzisz, że dyskusja o "wierności" adaptacja to studnia pełna najróżniejszych perspektyw i opinii. Powyższe definicje to próba uporządkowania dyskursu o adaptacji.
Niesamowite, wysłałeś definicje pokrywające się z moim tekstem (nie licząc rozróżnienia ekranizacji i adaptacji, które na Wikipedii zostało zignorowane) i zarzucasz mi podawanie "prawd objawionych" czy brak wiedzy na temat definicji. Ale lepiej się przyczepić, niż spędzić chwilę na porównaniu Wikipedii z przytoczonymi przeze mnie źródłami.
Zresztą też Ci mogę strzelić Wikipedią: https://pl.wikipedia.org/wiki/Adaptacja_(sztuka)
Cyt. z powyższego linka:
Adaptacje mogą się różnić stopniem przetworzenia i w zależności od sposobu jego przeprowadzenia w związku ze zmianą sposobu rozpowszechniania mogą przekazywać treść w niemal niezmieniony sposób lub z nieznacznymi zmianami dostosowującymi – np. zmiany cenzorskie czy przeróbki utworów dla dorosłych na użytek młodego czytelnika, ale też mogą być kreowane jako nowe (wzbogacone o elementy odautorskie przetwórcy) dzieła tworzone „na podstawie” pierwowzoru.
Polecam zwrócić uwagę na to, co dzieje się od słówka "ale" w powyższej definicji.
To podaj mi, proszę, choć jeden fragment powyższego tekstu, w którym wychwalam ten serial.
Definicje zaprezentowane w SJP są mocno uproszczone. Szczerze zachęcam do zapoznania się z tekstem Małgorzaty Choczaj pod tytułem "O adaptacji, ekranizacji, przekładzie intersemiotycznym i innych zmartwieniach teorii literatury, filmu i mediów", w którym zestawia ze sobą ona wiele różnych definicji tychże terminów stawianych na przestrzeni ostatnich dekad przez uczonych. Zależnie od danego dyskursu (literaturoznawczego czy filmoznawczego) są one inne, ale pewnym ustalonym pojęciowym kompromisem jest ten przedstawiony w tekście.
Nadrobiłem oryginalnego God of Wara z 2005 roku i zaskoczył mnie w zasadzie jednym - level designem. Bo to jak zaprojektowana została Świątynia Pandory pod względem wielopoziomowości, przestrzenności, zagadek logicznych i monumentalności przypomniało mi o... pierwszym Dark Souls.
Wszystkie te naszpikowane pułapkami, wrogami i łamigłówkami korytarze tworzą system naczyń połączonych. Ponadto gracz cały czas czuje się zaszczuty i niepewny swego, zderzając się z ogromnymi figurami bogów, nieustannie rzucających niemożliwe dla śmiertelnika wyzwania. A i fabuła świetna na wielu płaszczyznach.
Tak naprawdę rozbudowałeś swoim komentarzem tytuł tekstu, do którego się odnosisz.
Pierwszy trailer Goat Simulator 3 odebrałem w sumie jako zabawną ciekawostkę.
Przegapiłem moment, w którym z dnia na dzień coraz bardziej zacząłem jarać się tą gierą. To będzie wspaniały imprezowy sandbox.
Dlatego też staramy się o to, by na jak największej liczbie stron pojawiły się ramki od członków redakcji aktywnie interesujących się daną grą, aby podstawowe informacje dopełnić.
Gdy ocenia się grę tworzoną głównie przez jedną osobę, to zawsze przymyka się oko na błędy czy ograniczenia. Midnight Fight Express jest jednak dla mnie czystym i pozbawionym bugów doświadczeniem gameplayowym. Jakub Dzwinel nie ma się czego wstydzić na tle reszty branży indie. Liczba proceduralnych animacji, złożoność kombosów, responsywność postaci na działania gracza czy też wystarczająca różnorodność poziomów - to wszystko robi wrażenie i dałem się na tę parę godzinek pochłonąć. Tylko scenariusz troszkę boli, pomimo popkulturowych inspiracji.
A ja uważam, że w każdym tekście publicystycznym nieskierowanym do środowisk akademickich znajdzie się miejsce na potocyzmy czy nawet wulgaryzmy, jeśli te pasują w danym momencie do wypowiedzi. Nie wiem, czy słusznie jest oceniać cały tekst przez pryzmat jednego wybryku słownego, ale ocenę jak zwykle pozostawiam czytelnikom.
Nie zgodzę się z tym, że pierwszy akapit to lanie wody - bardziej krótki zarys subgatunku wykreowanego na przestrzeni ostatnich lat w kinie. Starałem się wyważyć tekst tak, aby zawierał zarówno elementy interpretacji, jak i oceny poszczególnych elementów składowych. Rozumiem jednak, jeśli mój styl do gustu Ci nie przypada, bo nie musi. Dzięki za te konstruktywne uwagi, ale za te w stylu "lizania jaj" już podziękuję...
To dwa odnośniki prowadzące do tej samej recenzji - błąd, który staram się właśnie wyeliminować.
Kawał bolesnego i dającego do myślenia doświadczenia w ramach stresogennego survivalu.
Ostatnia recenzja (Gwint: Mag Renegat) była opublikowana w klasycznej formie. Następna, planowana na godzinę 18:00, również w takiej klasycznej formie zostanie opublikowana.
Nie wiem, czy grałem w życiu w lepszą grę złożoną tak naprawdę z samych minigierek.
Szukacie ciekawie zaprojektowanej gry? Neon White może Wam dogodzić. Bo to istna postmodernistyczna, multigatunkowa mieszanka. I speedrunowanie, i eksplorowanie, i strzelanie, i po platformach skakanie, i randek symulowanie. Dużo tu dobra, dużo tu kreatywności.
Przygoda pełna humoru, absurdu i łamania czwartej ściany. Urzekł mnie wybór puenty na końcu.
DLC do Cupheada nie tylko przypomniało mi, za co kocham tę grę, ale weszło też na poziom wyżej, jeśli chodzi o liczbę kreskówkowych szaleństw mechaniczno-wizualnych dziejących się na ekranie.
Czytałeś tekst czy to taki atak dla samego ataku, odrobiny lajków i poklasku?
W niewyjaśnionych okolicznościach Stray zniknęło z listy w procesie publikacji, ale na szczęście się odnalazło i zostało ponownie zamieszczone na liście. Dzięki za czujność! :)
O parę minigierek za dużo w tym point'n'clicku, choć na brak pobudzonych komórek mózgowych narzekać na mogę. Stylistycznie mucha nie siada - mimo że dużo brudu.
Opinie i krytykę zawsze otwarcie przyjmujemy, ale prosiłbym jednak o nierozpowszechnianie na forum kłamstw o "99% materiałów sponsorowanych". Szczególnie przez osobę, która z rozmaitych współprac medialnych słynie.
Jeżeli na normalne zwrócenie uwagi odpowiadasz ironią i snoflake'owym memem, to spoko, Twoja sprawa. Podstawowy komunikat jest niezmienny - trzymaj się regulaminu.
Obserwuję to od jakiegoś czasu, więc zwracam uwagę. Masz prawo do własnej opinii, krytyki i niezgadzania się z treścią tekstu, ale apeluję jednak o zachowanie szacunku względem autora. Bo takowym na pewno nie można nazwać pogardliwego zdrobnienia w postaci "redaktorka".
"Widziałem spis nazwisk odpowiedzialnych za produkcję" nie oznacza, że jakkolwiek się nimi sugerowałem przy wyborze gry. Przecież to był wstęp do pytania o to, ile faktycznie osób pracowało nad Papeturą, więc trochę nie rozumiem stosowności tej uwagi.
Zapłacono mi tyle, co za każdy inny artykuł, z Panem Ostafinem się osobiście nie znam, a urzekła mnie po prostu jego gra i sam proces twórczy.
Nigdzie nie nazywam tej gry arcydziełem nad arcydziełami, ale jak najbardziej to jedna z najoryginalniejszych polskich gier indie ogranych przeze mnie w ostatnich latach - that's a fact. A wszelakimi "indykami" jaram się od lat, to moja bajka, więc kiedy mam okazję napisać o czymś, co mi się podoba, nieco szerzej, to lubię dać się ponieść :)
A co definicji artysty - myślę, że każdy odróżni Vegę od Wajdy. Pieniądze czy plecy nigdy nie przykryją prawdziwego obrazu osoby tworzącej.
Cieszę się, że rzucisz okiem na grę po przeczytanym artykule - życzę pozytywnych wrażeń.
Nie wiem, czy ta wiadomość wymaga odpowiedzi, ale chyba lepiej wyprowadzić Cię z błędu (a moje noty trzymaj sobie, w jakim tylko pojemniku chcesz).
Ocena nie skoczyła magicznie z 4.5 do 6.6.
Ocena 6.6 to średnia ocena czytelników GRYOnline.pl.
Moja ocena, czy też w nomenklaturze GOL-owej ocena redakcji, czyli 4.5, pozostała niezmienna - wisi dalej w recenzji: https://www.gry-online.pl/newsroom/kangurek-kao-recenzja-tej-grze-nie-pomogla-nawet-nostalgia/z021faf
Nie musisz mnie brać za mniej czy bardziej kompetentnego - wystarczy, że zaakceptujesz iż dla mnie było one powtarzalne i mało płynne, a nie wyssałem sobie tego argumentu z palca.
Tylko tu żadnej spiny nie ma - ja funu z gry po prostu nie czułem, a dobry platformer 3D zawsze mi takowy zapewnia.
Prosiłbym o nierozpowszechnianie fejkowych komentarzy z zewnętrznych portali, na których pierwszy lepszy internauta może pode mnie się podszyć i pisać, co mu się żywnie podoba.
Nie piszę tu na siłę i zapewniam, że jeszcze trochę popiszę ;)
To widziałeś takie recenzje czy jednak o nich nic nie wiesz? Jak się mówi A, to wypada powiedzieć B.
O czym ty mówisz? Nic nie znikało. Recka poza tym nadal dostępna jest na stronie.
https://www.gry-online.pl/recenzje/recenzja-nintendo-switch-sports-sony-zrobilo-to-lepiej/zf392a
Nie będę odpisywał każdemu zaniepokojonemu mą opinią czytelnikowi z osobna, więc zakomunikuję to raz, prosto i wyraźnie.
Wystawiłem niską notę Kangurkowi Kao, bo ten mi się NIE PODOBAŁ. Wszelkie korupcyjne czy ideologiczne insynuacje są smutne i trochę nie na miejscu - zachęcałbym jednak do trochę bardziej merytorycznej dyskusji. Bo tylko do takiej mam ochotę się włączać.
To że czerpie się wymierne korzyści z panującego systemu, nie znaczy, że nie powinno zauważać się jego złych stron.
The Stanley Parable Ultra Deluxe to pełnoprawny sequel, ale nie nazywajcie go głośno sequelem, bo to mu trochę urąga. Postmodernizm pełną parą, głośny dialog twórcy z odbiorcą i masa trafnych komentarzy na temat growej branżuni. A całość napisana z większym polotem niż podstawka.
Minirecki to nie tylko kwestia napisania zwięzłego tekstu, ale nieco bardziej złożony proces jego odpowiedniego zaplanowania i zaprojektowania w głowie, tak aby wspomnieć o wszystkich najważniejszych elementach. Może jeszcze nie wychodzi nam to idealnie, ale staramy się tak dopracować tę formułę, by była wartościową dla Was pigułką wiedzy i opinii na temat gry. :)
Wiadomo, że w 99% nie trafia, ale sam proces dyskusji jest ważny, bo przynajmniej czyni nas, odbiorców, bardziej świadomymi.
Nie wrzucalibyśmy tekstów tego z typu, z tak sformułowanymi ujęciami tematu, gdyby nikogo one nie obchodziły. Poza tym nie zgodzę się, że jest to narzucanie swojej wizji, bardziej podzielenie się własną opinią, która staje się punktem wyjściowym opartego na konkretnym aspekcie gry felietonu oraz ewentualnej dyskusji, w której każdy ma prawo do stanięcia w antytezie do prezentowanych przez autora haseł i odczuć. Na sam koniec - nie ma idealnej gry, dlatego też rozmawiajmy o wadach, by te głośno wybrzmiały i ewentualnie skłoniły twórców do ich eliminacji. Na tym polega w zasadzie dyskurs krytyczny w światku growym - na zwracaniu uwagi na nawet najmniejsze szczegóły produkcji w celu sformułowania jej bardziej zniuansowanego obrazu. W tym tekście masz chociażby zwrócenie uwagi na przytłaczającą eksplorację w Eldenie, która na domiar złego może negatywnie wpłynąć na poczucie wyzwania w trakcie rozgrywki. Tego rodzaju perspektywy wcześniej nie przedstawialiśmy.
Dajcie znać, w kontekście przyszłości, czego oczekujecie po krótkich recenzjach, a czego nie uświadczyliście w tej powyższej. To formuła, z którą będziemy chcieli nieco poeksperymentować (feedback więc z pewnością się przyda), jednak jej wprowadzenie nie oznacza rezygnacji z klasycznych recenzji.
Nuda, repetytywność, chaos, brud i łamanie czwartej ściany wykorzystywane w imię mało subtelnej, ale efektownej awangardy
Industrialne nadrzeczne miasteczko oczyma wspomnień przefiltrowane przez tonę konwencji - i surrealizm, i psychodeliczne SF , i religijną fikcję literacką.
No jak nie ma recenzji, jak jest. Po prostu będzie jej jeszcze więcej.
Wymaga czasu i chęci, aby ją zrozumieć i wejść z nią z dialog, ale kiedy już zaczynasz rozumieć jej mechaniki, to odkrywa się przez Tobą naprawdę imponująco zaprojektowany świat pełen rozmaitych sekretów.
Między innymi po to powstał właśnie ten tekst - widzieliśmy uwagi na temat czwórki, sami się nad nią zastanawialiśmy, tutaj wyjaśniamy, a przy okazji teoretyzujemy. Wiedźmin to temat na czasie, czy ktoś tego chce, czy nie - i widzimy, że czytacie te teksty. A jeżeli ktoś nie lubi czytać o Wieśku, to znajdzie na stronie w tym tygodniu szereg innych publikacji poruszających inne tematy. Dziś wleci chociażby recka Tiny Tiny. Peace!
P.S. Kultura clickbaitu to temat na godziny rozmów - zapewniam Cię jednak, że to co widzisz wyżej, to nie clickbait.
W takim razie wpisz Wiedźmin 4 w Google i podziel się wynikami. Bo chyba nie jesteśmy jedyni.
Na ten moment oficjalny tytuł nowej gry nie jest znany, a więc musimy posiłkować się roboczą nazwą - Wiedźmin 4 wydaje się najsensowniejszym wyborem, bo będzie to czwarta gra Redów o Wiedźminie (z tych przynależących do "głównej" serii, nie liczymy Thronebreakera).
Tu raczej nie chodzi jedynie o poziom trudności, ale i o zapożyczenie paru mechanik. W Tunic występują chociażby punkty kontrolne, które odnawiają życie, eliksiry, pozwalają na rozwinięcie umiejętności i powodują respawn okolicznych wrogów. To dość jasne nawiązanie do soulsowej ikonografii.
A gdzie Ty tu widzisz kreowanie gównoburzy? Zwykła, osobista obserwacja przełożona na opinię.
A dziękuję za bardzo wyrozumiały komentarz. Ocena jest szczera, staram się nie rozdawać wysokich not za darmo. :)
Nie, nie - źle rozumiałeś. Chodziło mi o to, że na niektórych bossów natrafiasz w trakcie gry parę razy. Dajmy na to w lokacji X, w lokacji Y i w lokacji Z.
Jeżeli chodzi o poziom trudności bossów, to już inna para kaloszy. Najtrudniejszy zajął mi dobre 3 godziny.
Tak, po pierwsze - sporo ułatwień. Po drugie - prawidła otwartego świata - jeśli utkniesz na jednym bossie, to możesz udać się w przeciwnym kierunku i spróbować sił w innej lokacji. Jeśli zaczynać, to od Elden Ringa. :)
Używam naprzemiennie zwrotów "open world" i "otwarty świat" - żadnej w tym sensacji nie widzę.
Na razie żadnej oficjalnej oceny z naszej strony nie ma, a o problemach technicznych wyraźnie wspomniałem i poświęciłem im parę zdań.
Stary, grasz od wtorku i nabiłeś 85 godzin. To pokazuje jednak, że świat Eldena Cię pochłonął i chyba jednak coś w nim jest. :D
Technikalia to nie wszystko - warto o nich pamiętać i mówić, ale Elden jest w stu procentach grywalny i czerpie się z niego multum satysfakcji. Ścinki i zanikające tekstury da się naprawić w pierwszych patchach, dobrze zaprojektowany świat pozostanie już taki na zawsze. :)
Finały to zawsze mocno emocjonalne przeżycia w Soulsach, a ten "eldenringowy" jeszcze przede mną, więc kto wie. :)
Ograniczyłem się do oceny wstępnej, bo to gra tak długa i ogromna, że nie udało mi się jej całej przejść, a nie chcemy wystawiać żadnej finalnej noty na wyrost. Info to zresztą zawarte zostało na samym początku w informacyjnej ramce. :)
Rogalik, beat'em'up, historia o zemście i faktyczna droga przez mękę ku perfekcyjnemu opanowaniu kung-fu. Całkiem niezły pakiet, ot co.
Wyrywasz moje słowa z kontekstu. Tonował nastroje, jeśli chodzi o porównania Cyberpunka do GTA.
Trochę więcej luzu, to po pierwsze. A po drugie, tekst ten nie wpływa sam sobie na mniejszą liczbę recenzji - tym bardziej, że opublikowaliśmy go w tym samym dniu, co dwie recenzje.
P.S. Gothic is love, Gothic is life. That's a fact.
Najlepszy, gdy musisz się wspinać. Najgorszy, gdy próbujesz wsłuchać się w fabułę. Ma jednak ten świat postapo własny, unikalny charakter.
Odpowiednie przejście każdego poziomu trwa godzinami - mowa tu o grze naprawdę trudnej.
Odpalałem na GTX 1060 - działa na średnich w 30 FPS z przycięciami, na najniższych da się normalnie grać.
To była odpowiedź do pierwotnej wersji komentarza NightBosmana - przed jego edycją. ;)
Rozumiem, że portale, które wystawiły tę samą notę - Gaming Trend, Noisy Pixel, Malditos Nerds czy Jeuxvideo - to również GOL, tylko z nieco innych części multiwersum? Istnieje też szansa, że dwóch recenzentów może mieć podobną opinię na temat gry, ale to raczej mało prawdopodobne, co nie? :)
Hitman to rewolucyjny reboot. Ma wszystko to, za co fani pokochali całą serię plus zestaw wybitnie zaprojektowanych minipiaskownic. Tak się powinno robić skradanki!
W mało której grze przyjemniej się porusza głównym bohaterem. Poza tym naprawdę dużo tu miłości do Człowieka-Pająka.
Choć nie kręci mnie zwykle strzelanie do robotów, tak jestem w stanie je wytrzymać, gdy gameplay daje radę, fabuła zaskakuje, a i poziomy znacznie różnią się od siebie.
Ej, Yojimbo, ale nie "Karoluj" mi tutaj, cytując klasyka. :D Wiadomo, że się tam nie zatrudnię, wiadomo, że trochę narzekam, ale uważam, że odrobinę więcej da się jednak z tego sprzętu wyciągnąć. :)
Chyba całkiem trafnie zdefiniowałeś mój mały problem, ale niekoniecznie wynika on z braku zrozumienia tematu, a chęci uzyskania na konsolach nieco bardziej uczciwego względem konsumenta kompromisu. Widzę, że część komentujących uważa, że taki kompromis byłby niemożliwy, inni widzą w "bebechach" tychże konsoli większy potencjał. Liczę więc, że następne lata, jeśli nie miesiące, przyniosą konkretne odpowiedzi w tej sprawie.
Twoje przywiązanie do cyferek jest nieco zatrważające, biorąc pod uwagę, że stoją za nimi argumenty, spostrzeżenia i uwagi. Powiem więcej, po zapoznaniu się z treścią recenzji czytelnik jest w stanie zrozumieć perspektywę autora, zgodzić się z nią bądź nie, a następnie wyciągnąć samodzielne wnioski przefiltrowane przez własne oczekiwania bądź odczucia. To dość prosty mechanizm, ale przy jego zrozumieniu żarciki z tej czy drugiej oceny tracą na wartości. :)
Ktoś tu chyba nie przeczytał za dokładnie tekstu - to nie do końca nasze "dobre słówko". Ale rozumiem, że czasem po prostu człowiek musi się popisać dokuczliwym komentarzem i zgarnąć parę lajków. ;)
Najpierw był papier. Potem cała reszta zakończona spełnieniem szalonego, ale pięknego artystycznego konceptu.
Różnorodna kampania, różnorodne postacie, różnorodne synergie - wszystko różniaste! I dlatego takie fajne. :)
Przebija Hitchocka w swoim obrazowaniu psychozy. Namacalne, polifoniczne piekło. Bolesne, przytłaczające doświadczenie.
Kawał znakomitej jazdy po przepięknych terenach z całą masą różnorodnych aktywności - czy to kompetytywnych, czy to fabularnych. Szkoda tylko, że dość przelotne i bezcelowe te wakacje.
Rozwiązanie zagadki jest dość proste - Battlefield zasługuje na 7/10 w opinii jednego recenzenta, a God of War na PC zasługuje na 8/10 w opinii drugiego recenzenta.
Konsolową, choć pecetową też ostatnio ogrywałem i aż tak gruntownych różnic nie dostrzegłem.
Bardziej poziom projektu szkolnego niż pełnoprawnej gry indie, ale ma to jakąś wartość edukacyjną, a i całkiem ładna ta peerelowska Polska dla oka. Tylko po co te dramaty rodzinne?
Nie tylko platformówka 3D, ale i bijatyka, hack'n'slash, slasher, gra wyścigowa, gra logiczna, gra rytmiczna, a miejscami nawet shooter.
Idealnie sprawdza się w roli gry imprezowej, minigry dają mnóstwo funu, ale trochę za dużo tu tej losowości.
Znakomicie zaprojektowana metroidvania pogrążona przez seksistowskie i rasistowskie żarciki, na których oparta została fabuła.
Rozprawka o śmierci, w której ponurość i duchowość przeplatają się z lekkim przerysowaniem i stylistyczną słodyczą. Niby gra akcji, ale jednak coś więcej,
Chyba nie do końca czaisz, na czym polega średnia. I że składa się na nią cała masa różnych ocen, opinii, recenzji.
A to już sobie sam dopowiadasz, Butryku, byle tylko utwierdzić się w swoim niezadowoleniu z zaistniałej sytuacji. Mam jednak nadzieję, że prędzej czy później nieco bardziej docenisz nasz repertuar tekstów - w tym również nadchodzące recenzje. ;)
Będzie ich więcej, tak jak pisaliśmy, od nowego roku. Jeżeli przyjrzysz się dokładnie grudniowej liście premier, to zauważysz, że akurat końcówka tego roku pachnie biedą.
Hogwarts Legacy zajmuje czwarte miejsce, więc tuż poza podium, a najlepszą trójkę zamyka Plague Tale, czyli może i sequel, ale gry dość nieoczywistej. ;)
Nie martw się - dział filmowy oraz dział growy nie wpływają na siebie wzajemnie w tym sensie, że w jednym powstaje mniej tekstów ze względu na istnienie tego drugiego.
To wszystko zależy tak naprawdę od człowieka. Ja zawsze patrząc na ocenę w danej recenzji staram się odbierać ją jako pewną wypadkową wrażeń autora, a następnie przechodzę do treści i to właśnie z niej wyciągam najwięcej. Prawda jest jednak taka, że ludzie patrzą często na liczby - Metacritic, Rotten Tomatoes czy Opencritic to portale na nich w pełni oparte. W jakiś sposób świadczą one o produkcie, ale w mojej opinii nigdy nie zastąpią odpowiednio skonstruowanego tekstu. Dlatego też zachęcam przede wszystkim do czytania naszych recek - ocena to zawsze wisienka na torcie, ale najważniejsze opinie na temat gry bądź filmu zawarte są w słowie pisanym.
Twoje domniemania nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Taka obawa wśród nas nie nie istnieje. Naprawdę łatwiej jest Ci pomyśleć, że dana recenzja jest "nieświadomie sponsorowana", aniżeli po prostu przedstawia osobistą opinię recenzenta? Bo to abstrakcja - ten system naczyń połączonych tak nie działa.
Przyjmujemy wszystkie poważne uwagi, ale numer 3 do takowych nie należy. Nasze recenzje nie są sponsorowane, a wszelakie artykuły sponsorowane zawsze wyraźnie oznaczamy,
Widzisz - ja rozumiem, że możesz dostrzegać lepsze warianty tłumaczeniowe danych określeń, ale z jednej strony piszesz o zbyt dosłownych przełożeniach na nasz język, a z drugiej okazuje się, że "matematyka wzrokowa" jest problem, bo w Twojej opinii nie ma ona sensu (choć kalką nazwać jej nie można). Wiadomo, że można by dyskutować o wszelakich słówkach godzinami, ale na razie zmierzałoby to donikąd. Postaram się ukończyć drugi raz grę w języku polskim i zobaczę, czy na dłuższą metę rzeczywiście pewne wybory QLOC-a nie okażą się rozczarowujące (na razie, podkreślam, gra mi się świetnie). Wtedy tu wrócę i może do czegoś dojdziemy. :)
Dlaczego matematyka wzrokowa nie ma tu żadnego sensu, skoro główny bohater obserwując miejsce zdarzenia wizualizuje sobie konkretne linie, kąty, kształty i inne tego typu zawiłości. Twoje propozycje trochę wypaczają sens tej umiejętności, mogąc ją sprowadzić do zwykłej analizy, do której zalicza się szereg innych atrybutów Harry'ego przynależących do rozumności.
Wielokrotnie doświadczyłem chociażby tłumaczeń niebędących kalką, a próbą reinterpretacji danego związku frazeologicznego. Nie ma tu żadnej reklamy, są tylko moje odczucia. Błędy na pewno wyłapią co bardziej obeznani z językiem angielskim gracze, ale ja uważam, że QLOC poradził sobie naprawdę świetnie. I mam do tego pełne prawo.
Ależ jest wiele przykładów świadczących o tym, że sukces jednostki potrafi wpłynąć na odbiór grupy, którą reprezentuje. Chociażby te wymienione na końcu mojego tekstu.
Masz pełne prawo się z tą opinią nie zgadzać. Fajnie byłoby jednak usłyszeć jakiś argument.
Przeczytaj tekst raz jeszcze, jeśli w ogóle go przeczytałeś. Bo chyba nie do końca został on przez Ciebie zrozumiany.
You missed the point. Pola Negri to kompletnie inna era i absolutny wyjątek. Wajda czy Kieślowski byli doceniani na arenie międzynarodowej, ale anglojęzycznych filmów nie kręcili. Wspominam o Polańskim czy Kamińskim nie bez przyczyny - oni wsiąknęli w to całe hollywoodzkie środowisko. Polskie treści odnoszące sukces za granicą a polskie akcenty współtworzące amerykańską kinematografię to dwie różne rzeczy.
Zauważ tylko, że w tekście zaznaczam, iż chodzi mi przede wszystko o pozycję polskiego rynku aktorskiego w Hollywood, a nie polskiej kinematografii ogólnie. Zgadzam się z Tobą - Ida i Zimna wojna zrobiły naprawdę wiele, ale to niekoniecznie temat tego tekstu. :)
Inaczej - nie chodziło mi o zaprezentowanie naszej niższości względem zachodu, a o przekonaniu zachodu o swojej wyższości nad wszystkimi innymi. Hollywood coraz bardziej otwiera się na zewnętrzne rynki - a to ważna wiadomość, bo to mimo wszystko centrum kina komercyjnego, a więc i tego docierającego do największej liczby odbiorców.
Tak, wspomniałem o epizodzie Skolimowskiego w tekście. :)
Do tego dorzucę jeszcze Inland Empire Davida Lyncha - film kręcony w Polsce z obsadą będącą mieszanką rodzimych i hollywoodzkich aktorów (obok siebie na przykład Laura Dern i Karolina Gruszka, Krzysztof Majrzchak i Jeremy Irons).
Jestem prostym człowiekiem - widzę drące się stwory z zębiskami, toporami i wielkimi cielskami - myślę o orkach. I to nie tych z Majorki.
Oceniam jakość pierwszych odcinków serialu - niezależnie od tego, co wydarzy się na przestrzeni reszty sezonu, początkowe epizody już na zawsze pozostaną mocno przeciętnym kawałkiem fantasy. I uważam, że taka opinia jest dość sprawiedliwa w erze nowych mediów, kiedy jesteśmy nieustannie zasypywani nowymi treściami. Dziś szanse wybić się mają produkcje, które prezentują sobą coś ciekawego od samego początku - o debiutach nieudanych bardzo szybko się zapomina.
Ten brud, swąd i ból zalegają w głowie. Rozwleczone do granic możliwości drapanie paznokciami po spleśniałej tablicy i terapia szokowa skrywająca parę subtelności.
Jasna sprawa, mała liczba recenzji użytkowników, a także względność tego, co możemy nazwać "pozytywną opinią" sprawiają, że na powyższe tytuły należy patrzeć w kategorii "najlepiej ocenianych gier na Steamie" z lekkim przymrużeniem oka. Są to jednak wszystko pozycje na tyle ciekawe, że podobały się niemal każdemu graczowi. Właśnie dlatego na wyjaśnienie tych paru "ale" poświęciłem wstęp.
Szczególnie polecam z tej listy film Bone Tomahawk, jak i całą twórczość Zahlera. Gość jest nieco bardziej wyważonym Quentinem Tarantino - równie krwawym, ale ostrożnym, surowym i pesymistycznym. Ostatnio oglądałem jego "Krew na betonie" i coś Wam powiem - kino policyjne jeszcze nie zginęło. :)
Denerwują Cię opinie innych ludzi. Te są zawarte w felietonach nie od wczoraj. Nie widzę w tym nic dziwnego - ba, na tym polega w dużej mierze publicystyka.
Jeżeli jednak szukasz treści innego typu, to zajrzyj do naszego tekstu o GameStormie czy artykułu o moralności w grach 11 bit studios - to wszystko świeże rzeczy, a może bardziej wpasują się w Twój gust.
Tylko no właśnie - dobry film nie musi mieć fabuły. W historii kina zapisało się wiele dzieł afabularnych, alinearnych, symbolicznych, gdzie forma gra główną rolę. Na tym polega cała Nowa Fala, na tym polega też Odyseja Kubricka. I ma prawo się to nie podobać, jasne, ale warto zdawać sobie z tego sprawę. :)
Recenzujemy gry dużych wydawców, bo to właśnie one przyciągają najwięcej odbiorców, a więc istnieje naprawdę sporo ludzi, którzy chcieliby poznać opinię na temat takiego tytułu.
Recenzji mniej głośnych tytułów również nie brakuje (Kena, Wildermyth, Gamedec), choć jest ich zdecydowanie mniej od tekstów dotyczących produkcji AAA. Wiadomo, w tym przypadku Hades i Tales of Arise to i tak pozycje, o których było dość głośno, ale ten pociąg już odjechał i ich recenzje nie powstaną. W następnych miesiącach będziemy jednak pracować nad zwiększeniem liczby publikowanych tekstów recenzenckich.
Nie jest to prawda, że ostatnim czasie nie pojawiają się praktycznie żadne inne recenzje. A insynuacje, jakoby recka FIF-y 22 miała być sponsorowana są niestosowne. Autor od lat ogrywa każdą odsłonę, a więc jest wyczulony na wszelkie zmiany gameplayowe.
Nie do końca rozumiem, w czym widzisz problem. Zrecenzowaliśmy grę. Wydaliśmy opinię - pozytywną, ale w pełni uzasadnioną. Lepiej w takim razie, żeby tej recenzji w ogóle nie było?
Te rozprawki na parę akapitów to stała część tygodniowej ramówki nazywana przez nas newsletterowymi felietonami. Oprócz niego wleciał dziś na site potężny tekst publicystyczny o No More Heroes 3 i Sudzie51, więc jeżeli czujesz niedosyt, to zachęcam do lektury.
Dajesz się ponieść forumowej propagandzie. Liczba napisanych przez nas recenzji w 2021 roku jest jak na razie jest porównywalna do danych z ostatnich lat. Aktualnie i tak działamy nad tym, by za recki brać się częściej, ale efekty tych działań dostrzeżecie zapewne za kilka miesięcy. Poza tym należy pamiętać, że czasem zamiast recenzji powstaje coś na wzór felietonu. Niechaj za przykład posłuży ostatni tekst Wilka o Life is Strange: True Colors. To naprawdę nie jest tak, że tego typu treści nie ma.
W żadnym fragmencie nie mojej odpowiedzi nie zawarłem wzmianki o "statystykach", stąd też nie rozumiem, dlaczego nagle je przytoczyłeś.
A co do tego , czy moje teksty komuś odpowiadają, czy też nie... Mam swój styl, którego się trzymam. Mam swoje pomysły, które realizuję. Mam swoje opinie i wiedzę, którymi chcę się dzielić. Zawsze przyjmę więc słowo krytyki, nie mam z nią problemu. Zależy mi jednak na tym, żeby była ona choć trochę konstruktywna. Bo walenie ogólnikami czy wartościującymi wyrażeniami pokroju "pisane na kolanie" czy "nie nadajesz się do pisania". Co takie rzeczy mają mi jako autorowi powiedzieć? Jak mają pomóc w wykonywaniu swojego fachu nieco lepiej? O jakości swojego pióra słyszałem już od wielu osób i były to opinie najróżniejsze (zarówno negatywne, jak i pozytywne), ale przynajmniej poparte sensowną argumentacją. Na tym forum taki rodzaj argumentacji jest bardzo rzadko spotykany, dlatego też nie mam jak inaczej odnieść się do zarzutów, jak poprzez zwykłe "nie podoba Ci się, omijaj szerokim łukiem". Zawsze jednak jestem otwarty na nieco bardziej rzeczowe dyskusje.
Poza tym - recenzje, zapowiedzi i inne felietony dotyczące konkretnych gier nadal występują na tym portalu. Radziłbym się po prostu pogodzić z faktem, że form treści na GOL-u przybywa coraz więcej, ale nie wpływają one negatywne na liczbę tekstyów o które, Butryku89, zabiegasz. Wiadomo, że każdy znajdzie sobie tekst, który nie przypadnie mu do gustu. Nie można po prostu na jego podstawie wyciągać wniosków dotyczących całego działu publicystycznego.
Są też tacy, którym nie przeszkadza rodzaj jedzenia z którym obcują (czy to popcorn, czy to kawior) - o ile to prezentuje sobą zadowalający smak. A jeżeli nie smakuje, to po prostu bierze się za coś innego.
To jak - ciągniemy dalej ten łańcuch jakże subtelnych metafor o zabarwieniu kulinarnym? Jeżeli tak, to prosiłbym tylko, aby tym razem nie wciągać w to świń, które są wbrew pozorom naprawdę inteligentnymi zwierzętami.