Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Donkey Kong: Bananza Recenzja gry

Recenzja gry 16 lipca 2025, 14:00

autor: Adam Celarek

Recenzja Donkey Kong: Bananza - nieskrępowana radość destrukcji

Switch 2 powoli nabiera wiatru w żagle, czego dowodem jest premiera Donkey Kong: Bananza. Czy powrót goryla do świata trzech wymiarów okaże się sukcesem? Co łączy ten tytuł z Super Mario Odyssey i... Red Faction? Tego dowiecie się z recenzji.

Recenzja powstała na bazie wersji NS2.

Od premiery Switcha 2 minął już ponad miesiąc. Do tej pory jedynym wysokobudżetowym tytułem na tę konsolę ze stajni samego Nintendo pozostawało premierowe Mario Kart World. Nowa platforma powoli nabiera jednak wiatru w żagle, czego zwiastunem jest premiera Donkey Kong: Bananza. Czy powrót goryla do świata trzech wymiarów okaże się sukcesem? Co łączy ten tytuł z Super Mario Odyssey i... Red Faction? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w recenzji.

Podróż do wnętrza ziemi

Historia w Bananzie rozpoczyna się z przytupem. Spokojny żywot tytułowego goryla zostaje nagle zakłócony przez przybycie tajemniczej korporacji VoidCo. Stojący na czele firmy Void Kong rozpoczyna proces wiercenia w skorupie planety. Legendy sugerują bowiem, że jej rdzeń jest w stanie spełnić życzenia tego, kto do niego dotrze.

Wplątany w całą awanturę DK zmuszony zostaje do przemierzenia zróżnicowanych poziomów podziemnego świata. W zadaniu tym nie jest jednak osamotniony. Do protagonisty szybko dołącza nastoletnia Pauline, którą fani z pewnością skojarzą jako przyszłą burmistrzynię New Donk City – centralnej lokacji gry Super Mario Odyssey. Młodsza wersja śpiewaczki ma moc niszczenia fioletowej korozji pozostawionej przez korporację. Właściwość ta szybko okaże się kluczowa w misji powstrzymania chciwego Void Konga oraz bandy jego popleczników.

DK oraz Pauline tworzą zgraną ekipę.Donkey Kong: Bananza, Nintendo, 2025.

Jak przystało na grę z uniwersum Mario, prezentowana opowieść jest dosyć prosta. Nie sposób odmówić jej jednak specyficznego uroku budowanego przez kolorowe, wyraziste postacie, absurdalne gagi czy świetnie animowane przerywniki. Fabuła Bananzy przykuje uwagę zwłaszcza najmłodszych graczy, ale również dorośli odbiorcy nie powinni nudzić się, oglądając starannie wyreżyserowane cutscenki.

Dużym zaskoczeniem było też dla mnie udźwiękowienie postaci. Większość bohaterów zwierzęcych posługuje się wymyślonym, niezrozumiałym językiem. Pauline włada już jednak pełną angielszczyzną, co jakiś czas wtrącając swój komentarz lub podrzucając wskazówkę. W kontekście gier z Mario zabieg ten wydaje się dość zaskakujący, gdyż Nintendo do tej pory preferowało komunikację opartą na napisach wspomaganych pojedynczymi słowami lub innymi dźwiękami. Być może zbliżamy się do momentu, w którym ubrany w czerwień hydraulik również przemówi z ekranu pełnymi zdaniami.

Duże, zniszczalne piaskownice

Entuzjaści gier spod znaku wielkiego N szybko dostrzegą zapewne, że podobieństwa pomiędzy nową grą z gorylem, a wspomnianym wcześniej Super Mario Odyssey nie kończą się na samej postaci Pauline. Nowa gra, podobnie jak switchowy hit sprzed lat, przyjmuje formę trójwymiarowej platformówki o quasi-otwartej strukturze.

Każda z kolejnych warstw podziemnego świata staje się dla gracza sporych rozmiarów piaskownicą. Choć wskaźnik misji cały czas dba o to, by ostatecznie nie zapomnieć o głównym celu, to najlepsza zabawa związana jest właśnie ze swobodnym szwendaniem się po poziomach. Levele zaprojektowane zostały w taki sposób, by jak najbardziej nagradzać ciekawość oraz pomysłowość graczy. Ich wielowymiarowa struktura pozwala podchodzić do problemów oraz zagadek z różnych stron, a w niemal każdym zaułku czy ukrytej komnacie czeka nagroda, po którą warto sięgnąć. Sandboksowa struktura wyśmienicie komplementuje jeszcze jedną, niezwykle ważną cechę nowego Donkey Konga...

Protagonista posiada szereg zdolności. Dla przykładu potrafi surfować na wyrwanych fragmentach terenu.Donkey Kong: Bananza, Nintendo, 2025.

Otóż w Bananzie niemal każda struktura jest zniszczalna (stąd moje wcześniejsze nawiązanie do stareńkiego Red Faction, które również mogło pochwalić się podobny gimmickiem). Tytułowy naczelny posiada w swoim arsenale szereg ciosów pozwalających mu przebijać skały, ryć w ziemi, kruszyć lód czy drążyć tunele. Sprawia to, że poziomy okazują się niezwykle plastyczne, a sam proces przemieszczania się z miejsca na miejsce staje się zagadką, pozbawioną jednoznacznie dobrych lub złych rozwiązań. Struktury map aktywnie zachęcają do eksperymentowania, a samo testowanie różnych możliwych rozwiązań daje masę zabawy.

Wraz z postępami fabuły DK oraz Pauline nawiążą kontakt z mieszkańcami podziemnych krain. Zamieszkujące je ludy chętnie podzielą się z protagonistą tytułowymi bananzamispecjalnymi power-upami czasowo zapewniającymi Kongowi nowe umiejętności. Zagadki oraz walki z bossami kreatywnie testują biegłość gracza w posługiwaniu się nowymi mocami, co dodatkowo zachęca do testowania różnorodnych konfiguracji.

Kupowane za zbierane znajdźki ubranka zachęcają do eksploracji.Donkey Kong: Bananza, Nintendo, 2025.

Co ciekawe, w grze wprowadzono również prosty system rozwoju postaci. Znajdowane w czasie zabawy złociste banany z czasem przerabiane będą na punkty umiejętności, które następnie wydać można na drzewku rozwoju bohatera. Dodatkowo, znajdowane na mapach skamieliny możecie wymienić na nowe ubranka dla pary głównych bohaterów. Nowe fatałaszki zapewniają pasywne bonusy, takie jak odporność na dany typ ataków lub sprawniejsze poruszanie się po konkretnym typie nawierzchni.

Lekko erpegowy system rozwoju nie przyćmiewa jednocześnie głównego dania gry, jakim jest wyśmienity model skakania i eksploracji. Kolejne punkty umiejętności czy ciuszki stanowić mają raczej zachętę do dokładnego przeczesywania mapy w poszukiwaniu kolejnych znajdziek.

Subtelny przeskok generacyjny

Donkey Kong: Bananza w kwestii oprawy wideo podąża podobną drogą co wiele innych gier Nintendo. Zamiast zaawansowanej, fotorealistycznej grafiki stawia zatem na charakterystyczny styl oparty na jaskrawych, radosnych barwach i stylizowanych, kreskówkowych kształtach. Widać to zwłaszcza w projektach lokacji – mroźna biel poziomu lodowego co jakiś czas przełamywana jest jaskrawym jeziorkiem lawy, gęsty las skąpany jest głębokiej zieleni, zaś tropikalny level aż razi w oczy jasnym, słonecznym blaskiem. Z pewnością nie jest to ostateczny pokaz mocy nowego Switcha 2, ale w czasie zabawy zdecydowanie jest na czym zawiesić oko.

Gdy DK zabiera się za remonty poziomu, na ekranie szybko zrobi się tłoczno.Donkey Kong: Bananza, Nintendo, 2025.

Przeskok generacyjny dużo mocniej odczuć da się we wspomnianym wcześniej dynamicznym zachowaniu obiektów i otoczenia. Fizyczne odkształcenia terenu robią wrażenie i stanowią pewien przedsmak tego, na co w przyszłości będzie mogła pozwolić świeża platforma Nintendo. To mówiąc, zaznaczę jedynie, że kilkukrotnie zaobserwowałem delikatne spadki płynności w momentach, w których na ekranie znajdowało się wiele elementów jednocześnie. Incydenty te były jednak dość sporadyczne i nijak mają się do problemów niektórych tytułów z czasów pierwszego „pstryka” (patrzę na ciebie, Link’s Awakening…).

Dużo dobrego mam do powiedzenia o znakomitej ścieżce dźwiękowej. Produkcja wiele uwagi przywiązuje do dźwięku (wątek śpiewu Pauline, poszukiwania starożytnych płyt) co zaznacza, rzucając w stronę grającego chwytliwe kawałki, które wkręcają się w uszy. W czasie zabawy zwróćcie szczególną uwagę na utwory towarzyszące aktywacji poszczególnych bananz – gwarantuję Wam, że do końca dnia nie będziecie nucili niczego innego.

Nie ma gier idealnych

Choć o Donkey Kong: Bananza mam powiedzenia mnóstwo dobrych rzeczy, to przed przejściem do podsumowania chciałbym omówić kilka kwestii, które w nowej grze z gorylem nieco mi przeszkadzały.

W czasie bardziej intensywnej rozgrywki, zwłaszcza podczas agresywnego niszczenia elementów otoczenia, kamera potrafiła nieco się zgubić. Kilkukrotnie łapałem się na tym, że tracąc orientację w terenie musiałem zatrzymać się i dokładnie rozejrzeć. Odnoszę wrażenie, że pomóc mogłoby osadzenie kamery nieco dalej od pary głównych bohaterów.

Innym problemem, który rzucił mi się w oczy, jest miejscami dość nierówny poziom trudności. Choć w ogólnym rozrachunku Bananza nie jest grą wybitnie trudną, to okazjonalnie trafiał się jakiś koszmarkowaty etap, który sprawi, że z poirytowania mocniej zaciskałem dłonie na kontrolerze. Dwa czy trzy razy miałem również wrażenie, że gra nie do końca jasno sygnalizowała, jakiej strategii ode mnie oczekuje.

Wreszcie, aspekt do którego z przykrością muszę powracać przy każdym omawianiu gier wielkiego N. Pomimo szerokiej gamy wspieranych języków, polski po raz kolejny nie znalazł się na liście. Boli to zwłaszcza w kontekście tego, że nowe przygody DK’a z pewnością przypadłyby do gustu wielu młodym graczom, którzy niekoniecznie biegle posługują się językiem angielskim. Trzymam kciuki, że niemała popularność Switcha w kraju nad Wisłą nakłoni w końcu firmę do poważniejszego pochylenia się nad naszym rynkiem.

PLUSY:
  1. otwarta struktura map, garściami czerpiąca z Super Mario Odyssey;
  2. zróżnicowane poziomy pełne sekretów, pomysłowych zagadek i pobocznych aktywności;
  3. imponujący system zniszczalnego środowiska;
  4. prosty, ale przyjemny system rozwoju postaci;
  5. sympatyczna opowieść, która przypadnie do gustu fanom grzybowego uniwersum;
  6. miła dla oka warstwa wideo i doskonała oprawa audio.
MINUSY:
  1. sporadyczne spadki płynności w bardziej dynamicznych momentach;
  2. chwilami nieczytelna perspektywa i gubiąca się kamera;
  3. brak polskiej wersji językowej.

Udany powrót poczciwego goryla

Mam wrażenie, że Donkey Kong: Bananza trafiło w moje ręce w idealnym momencie. Produkcja ta idealnie rozładowała napięcie pozostałe po ciężkich narracyjnie premierach ostatnich miesięcy (Death Stranding 2, Expedition 33, KCD 2). Nie zrozumcie mnie źle – nie chcę w tym miejscu przyrównywać do siebie wszystkich tych gier i decydować, która z nich jest lepsza. Chodzi mi raczej o to, że nowe przygody Konga idealnie zapełniają pewną specyficzną niszę. Niszę spragnioną kolorowej, radosnej przygody pełnej uśmiechu, w której rozgrywka daje masę nieskrępowanej frajdy.

Twórcy zadbali o różnorodność poziomów.Donkey Kong: Bananza, Nintendo, 2025.

Donkey Kong: Bananza garściami czerpie z mechanizmów znanych z kilkuletniego Mario Odyssey, dorzucając do zestawu świetną mechanikę dynamicznej destrukcji otoczenia. Otwarta struktura poziomów zachęca do eksploracji i sprawia, że przemieszczanie się po mapie staje się przyjemnością. I choć w ogólnym rozrachunku wciąż usytuowałbym przygodę wąsatego hydraulika oczko wyżej, to miło widzieć, że producent wciąż eksperymentuje w ramach sprawdzonego i lubianego przepisu.

Pierwsza, trójwymiarowa przygoda Donkey Konga od czasów Nintendo 64 okazała się bardzo solidnym startem cyklu wydawniczego nowej konsoli. Bananza gasi głód platformówek, uzupełniając znany schemat o kilka nowych bajerów. Trzymam kciuki, że kolejne gry projektowane z myślą o Switchu 2 okażą się podobnie udane.

Adam Celarek

Adam Celarek

Grami interesuje się od najmłodszych lat. Absolwent filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie obronił pracę z zakresu ludologii. Pracę w GRY-Online.pl rozpoczął na początku 2023 roku. W redakcji pełni rolę autora poradników. Entuzjasta RPG-ów, nietuzinkowych gier indie oraz kompetytywnych tytułów e-sportowych (głównie bijatyk oraz gier MOBA). Poza grami interesuje się także papierowymi grami fabularnymi oraz karciankami kolekcjonerskimi. Miłośnik oldskulowej technologii i stylu retro.

więcej

Recenzja gry Donkey Kong Country Returns HD - Stara, dobra małpa po lekkim liftingu
Recenzja gry Donkey Kong Country Returns HD - Stara, dobra małpa po lekkim liftingu

Recenzja gry

Przygody Donkey Konga z 2010 roku trafiły na Switcha i próbują odnaleźć się we współczesności – pytanie tylko, czy sobie z tym poradzą.

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.