Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów. Znienawidzone filmy, które stały się kultowe
- Znienawidzone filmy, które stały się kultowe
- Hook
- Mumia (The Mummy)
- Constantine
- Telemaniak (The Cable Guy)
- Cela (The Cell)
- Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów
- Puls (Pulse)
- Obcy 3 (Alien 3)
- Księga ocalenia (The Book of Eli)
Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów

- Rok produkcji: 2005
- Gdzie obejrzeć film: Chili, iTunes Store, Rakuten, Player, Vod.pl, Canal+, Loomi
- MetaCritic: 68
- Rotten Tomatoes: 80%
Czy można powiedzieć, że Zemsta Sithów to znienawidzona produkcja? W końcu dostała nominację do Oscara (w kategorii najlepsza charakteryzacja, choć statuetka ostatecznie trafiła do twórców Opowieści z Narnii), kilka innych wyróżnień, ale z drugiej strony fani i krytycy sproszkowali ją – tak jak dwa poprzednie epizody – za ciężkawy scenariusz i drętwe dialogi. Jest to chyba jedna z najbardziej memogennych części, która w dodatku doczekała się poważnych zarzutów o nachalne nawiązania do polityki USA. A ta swego czasu budziła powszechny niepokój.
Nie da się ukryć, że w Zemście Sithów przez cały czas chodzi o położenie człowieka w świecie zdominowanym przez systemy polityczne, wśród których są również te pozbawiające wolności i podstawowych praw. Centralna postać, Anakin Skywalker, oddziela się od dawnych kolegów, w tym od swojego mentora Obi-Wana Kenobiego, i pomaga w ustanowieniu dyktatury, za co przychodzi mu zapłacić wysoką cenę. Mało tego! Opowiadając się za swoją mroczną stroną, parafrazuje słowa Busha: „Jeśli nie jesteś ze mną, jesteś przeciwko mnie”, co tylko upewniło krytyków, że twórców serii poniosło i za bardzo wzięli sobie do serca, że Gwiezdne wojny to jeden z naczelnych symboli Ameryki.
To jednak nie wszystko. Poszło o sztampowość, plastikową grę aktorską i brak polotu, co oczywiście nie przekonało amatorów kosmicznego uniwersum. Do kin udały się jak zawsze tłumy, ale wyszły… nieprzekonane. Wszystkie wspomniane wady oraz ogólna sztuczność produkcji nie pomagały. Z czasem jednak zaczęto bronić tej części. Niektóre rzeczy robiła dobrze, pojedyncze sceny przypominały o tym, jak potężna potrafi być wyobraźnia Georga Lucasa, obrona filmu – jak już czas wyleczył rany zawodu – skupiła się wokół tego. Pomogły też memy, które zawładnęły siecią – czego by o tym filmie nie mówić, scen godnych utrwalenia na obrazkach i gifach nie brakowało.