Subtelne inspiracje i bezczelne plagiaty - czyli co łączy Palworld, Ponga i Limbo of the Lost

Palworld to kopia Pokemonów! Tak wiele osób nazwało nowy hit na Steamie, nawet jeśli „inspiracja” byłaby lepszym określeniem. Przed Wami najciekawsze przykłady plagiatów w świecie gier.

Filip Grabski

Oscar Wilde przed wielu laty spopularyzował słowa Charlesa Caleba Coltona: „Imitacja jest najbardziej szczerą formą komplementu, jaką przeciętność może zaoferować wspaniałości”. Parafrazując: jak kopiować, to od najlepszych. A co z bezczelną kradzieżą?

W świecie gier roi się od kopii. Mamy niezliczone klony Tetrisa, pierwszoosobowe strzelaniny dawniej nazywano grami doomopodobnymi, a synonimem hack’n’slasha przez długi czas było Diablo. Są jednak gry, które albo ocierają się o plagiat, albo są po prostu ordynarnymi kopiami już istniejących tytułów. Przyjrzyjmy się zatem najciekawszym przypadkom posuniętego do granic przyzwoitości „szczerego komplementu”.

TEKST PREMIUM

Treści premium mogą powstawać głównie dzięki wsparciu Was, czytelników. Prace nad takimi materiałami wymagają więcej czasu i wysiłku, więc jeśli chcecie czytać podobnego rodzaju content oraz wspierać jakościowe dziennikarstwo, zachęcamy do kupna abonamentu.

Wykup Abonament Premium GRYOnline.pl

Więcej tekstów, których powstanie było możliwe dzięki Waszemu wsparciu, znajdziecie tutaj.

Pokemony kontra Palworld

Pamiętacie jeszcze Palworlda? W styczniu tego roku o niespodziewanym hicie autorstwa studia Pocketpair pisały wszystkie branżowe (i nie tylko) portale. Produkcja ta trafiła na drugie miejsce najpopularniejszych steamowych gier w historii, gromadząc przed ekranami jednocześnie ponad 2,1 miliona graczy. W momencie, gdy piszę ten tekst, w Palworlda gra 13 tysięcy osób, a on sam plasuje się na miejscu 58. To nadal dobry wynik, choć niesamowitego sukcesu sprzed miesięcy raczej nie uda się powtórzyć.

A czym jest Palworld? To „pokemony z karabinami” – ten prosty opis gry okazał się strzałem w dziesiątkę, wszak ludzie na całym świecie kochają kieszonkowe potwory Nintendo. Ale nikt nie kocha ich tak bardzo jak „wielkie N”, które szybko zaczęło szukać podobieństw między stworami z nowej gry a tymi z jego własnej stajni.

Przypadkowe podobieństwo?Palworld, Pocketpair, 2024|Pokémon, Nintendo.

A konkretnie: 25 stycznia japoński gigant wystosował oficjalne oświadczenie, w którym zapowiedział, że zacznie sprawdzać i podejmować odpowiednie kroki wobec wszystkich, którzy naruszają jego własność intelektualną. Gra Palworld nie została wymieniona z nazwy, podobnie jak jej twórcy, ale przekaz był jasny. Gracze z całego świata (np. Cecilia Fae w wątku na platformie X) postanowili na własną rękę poszukać podobieństw, różnic i ocenić, czy rzeczywiście może być mowa o plagiacie. Jedni twierdzili, że jest to ewidentne, inni mówili jedynie o inspiracji. Ale nawet jeśli „kumple” z dzieła Pocketpair byli tylko podobni do pokemonów, to stosowne modyfikacje zaczęły szybko wprowadzać prawdziwe „poksy” do nowej gry. Mody oczywiście były niemal natychmiast kasowane – z obawy przed konsekwencjami ze strony Nintendo.

Studio odpowiedzialne za Palworlda zdradziło z kolei, że traktuje swoje gry bardzo poważnie i podjęło wszystkie niezbędne środki przed premierą swego dzieła, by upewnić się, że nie ma żadnych prawnych przeciwwskazań, co i tak nie uchroniło jego członków przed groźbami śmierci otrzymywanymi od losowych psychofanów Pokemonów. Ale wszystko powyższe to informacje z pierwszego kwartału 2024 roku. Póki co brakuje oficjalnych oskarżeń ze strony Nintendo, a Pocketpair szykuje pierwszą dużą aktualizację swojego hitu.

Magnavox Odyssey’s Table Tennis kontra Pong

A teraz cofnijmy się do niemal samego początku historii gier komputerowych. Do gry będącej jedną z pierwszych produkcji na automaty (a na pewno pierwszą tak popularną). Pong pojawił się w listopadzie 1972 roku i z miejsca stał się hitem, a odpowiedzialna za jego premierę i dystrybucję firma Atari zaczęła zmieniać się w giganta branży. Był tylko jeden problem. Pong był kopią innego „symulatora tenisa” – gry Table Tennis oferowanej wraz z konsolą Magnavox Odyssey. Konsolą, która zadebiutowała zaledwie dwa miesiące przed premierą Ponga i początkowo miała problem ze znalezieniem klientów.

Pong, Atari, 1972|Magnavox Odyssey’s Table Tennis, 1972.

Szefowie Atari – Nolan Bushnell i Ted Dabney – zobaczyli wczesne demo Table Tennisa i mając na uwadze rozbudowę raczkującej firmy, zlecili swojemu koledze Alowi Alcornowi stworzenie czegoś na jej wzór. Gry niemal identycznej, jedynie w ramach testu, jako czegoś, co nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Alcorn dokonał jednak wielu usprawnień i gdy okazało się, że Pong sprawia ówczesnym graczom dużo radości, podjęto decyzję o wejściu z nim na rynek. Firma Magnavox w końcu dostrzegła problem i złożyła pozew przeciwko Atari oraz wielu innym naśladowcom, którzy w międzyczasie zdążyli się pojawić.

Rezultatem długiej batalii była ugoda pozasądowa, w wyniku której Atari wypłaciło twórcom Table Tennisa 1,5 miliona dolarów w ramach opłaty licencyjnej. Opłaciło się, bo większość graczy do dziś kojarzy raczej Ponga jako „praojca” gier arcade, zapominając zarówno o Table Tennisie, jak i konsoli Magnavox Odyssey.

Mario kontra The Great Giana Sisters

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdy wszystko było bardziej kolorowe, pewien słynny hydraulik święcił triumfy na konsoli NES. Trzeba jednak zaznaczyć, że głównie w Japonii i USA. W Europie pod koniec lat 80. grało się raczej na Atari i Commodorze 64, choć oczywiście Mario był na tyle znany, że grać w to chcieli wszyscy. Również ci, którzy nie posiadali NES-a. Jak można było poradzić sobie z tym problemem?

The Great Giana Sisters, Time Warp, 1987|Super Mario Bros., Nintendo, 1985.

Oczywiście kradnąc koncepcję gry Super Mario Bros. i z niewielkimi zmianami wypuszczając ją jako The Great Giana Sisters. Platformowa gra wymieniła braci na siostry, goombasy na inne brązowe stworki, a pierwszy poziom został skopiowany bez żadnych zmian w układzie elementów poza teksturami. Ba! Okładka „Sióstr” dumnie twierdziła, że „the brothers are history”. Deweloperzy z Time Warp Studios niespecjalnie przejmowali się konsekwencjami. Które – jak się okazało – nie były wcale takie straszne. Nintendo, zamiast pójść do sądu, nakazało jedynie wycofanie gry ze sprzedaży.

Street Fighter II kontra Fighter’s History

A wiecie, kto wygrał w sądzie sprawę o plagiat? Twórcy gry Fighter’s History, która pod koniec 1993 roku przez wielu była określana jako bezczelna kopia słynnego Street Fightera II. Poziomy i postacie wydawały się w obu grach łudząco podobne (z niewielkimi różnicami, np. Ryu u konkurencji był kobietą o imieniu Ryoko), a animacje ciosów i ataków okazały się w zasadzie identyczne. Capcom pozwał firmę Data East, ale prawnicy tej drugiej powołali się na podobieństwa kulturowe i fakt, że obie gry czerpały inspirację z tego samego źródła. I wygrali.

Fighter’s History, Data East, 1993|Street Fighter II, Capcom, 1991.

Crazy Taxi kontra Simpsons: Road Rage

Graliście w samochodowych Simpsonów? Ja grałem tylko w Hit & Run i wspominam tę pozycję bardzo miło. To było „GTA w Springfield”. A Road Rage to starsza o dwa lata produkcja, którą można określić jako „Crazy Taxi w Springfield”. I ta łatka była tak trafna, że szefowie firmy Sega bardzo się zdenerwowali. A dlaczego? Bo twórcy Road Rage naruszyli patent numer 138, będący własnością japońskiej firmy, więc przedstawiciele Sega of America spotkali się w sądzie z Fox Entertainment, właścicielami marki Simpsons.

The Simpsons: Road Rage EA, 2001|Crazy Taxi, SEGA, 1999.

A co zawiera patent 138? Najważniejsze są trzy punkty: używanie mapy do jeżdżenia po mieście, zamiast po torze wyścigowym, bez wymogu pozostawania na drogach; pojazdy otoczone niewidzialną strefą ochronną, która uniemożliwia zderzenia z przechodniami; obecność dużej strzałki w górnej części ekranu wskazującej kierunek jazdy. Tak, Sega opatentowała strzałkę nad pojazdem i od tego czasu żadna gra nie miała prawa jej używać. Road Rage miało co prawda wielką dłoń, ale i tak trzeba było się dogadać. Ostatecznie sprawa skończyła się umową pozasądową.

Wszyscy kontra Limbo of the Lost

O tym przypadku było całkiem głośno w 2008 roku, gdy po kilku miesiącach obecności na rynku odkryto, że produkcja Majestic Studios to potworek posklejany z wielu innych (lepszych) dzieł. Gra point-and-click Limbo of the Lost zaczęła swój żywot jeszcze na początku lat 90., gdy platformami docelowymi były Amiga i Atari, a ona sama stanowiła klasyczną przygodówkę opowiadającą o perypetiach uwięzionego w zaświatach Benjamina Briggsa, prawdziwego kapitana statku Mary Celeste. Wspomniane platformy przestały mieć wówczas znaczenie, rzeczony tytuł znalazł się więc w zawieszeniu (w Limbo?) aż do 2003 roku, gdy twórca pierwszej wersji postanowił pokazać ją światu w nowych, trójwymiarowych szatach.

The Elder Scrolls IV: Oblivion, Bethesda, 2006|Limbo of the Lost, Majestic Studios, 2008.

Problem polegał na tym, że względnie oryginalny był tylko pomysł fabuły. A reszta? Kursor został wzięty z Black & White 2, a wiele poziomów z Obliviona. Gracze doszukali się też daleko idących podobieństw do gier World of Warcraft, Thief, Unreal Tournament czy Silent Hill. Gdy wiadomo co trafiło w wiatrak, szefowie Majestic Studios wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że są zszokowani tymi informacjami. Że to podwykonawcy przemycili ukradzione fragmenty kodu i grafik. Że oni nic nie wiedzieli i teraz zamierzają współpracować z poszkodowanymi firmami na każdym kroku, a sama gra zostanie natychmiast wycofana ze sprzedaży. Szefowie zresztą wkrótce opuścili studio, a gracze stworzyli „demake” Limbo of the Lost zatytułowany Macarena of the Missing.

The Last of Us kontra The Last Hope

Wirtualny sklep z grami na konsolkę Nintendo Switch to prawdziwa dżungla, w której na każdy znany tytuł przypada przynajmniej jedna gra śmieciowa. W 2023 roku pojawiły się newsy o nowej produkcji twórców takich dzieł jak Gangster Life: Criminal Untold, Cars, Theft, Police oraz Need for Drive – Car Racing. Pozycja zatytułowana The Last Hope: Dead Zone Survival przetrwała w brytyjskim eShopie Nintendo 31 dni (nie było premiery na innych rynkach) i zapisała się w historii jako jedna z najgorszych gier, bezwstydnie wzorujących się na świetnym The Last of Us, nie mając przy tym nic do zaoferowania.

The Last Hope: Dead Zone Survival, VG Games, 2023|The Last of Us Part I, SIE, 2022.

Wszystko zostało stworzone tak, by możliwie mocno kojarzyć się z hitem z konsoli Sony: projekt grafiki tytułowej, wygląd dziewczynki ochranianej przez głównego bohatera, podstawowe założenia rozgrywki, obecność zainfekowanych „zombiaków”. Gra pozwoliła sobie na dwie niespodzianki – dziewczynka imieniem Eva ujawniała w pewnym momencie, że jest córką głównego bohatera z przyszłości, zaś przez złe gospodarowanie ograniczonymi zasobami gracz mógł znaleźć się w sytuacji, gdy nie był już w stanie walczyć z przeciwnikami. Oklaski!

The Day Before

Ta gra była kontrowersyjna niemal od samego początku i wszyscy wiemy, jak skończyła. Kwestia plagiatu w jej przypadku dotyczy jednak tylko kampanii reklamowej, a konkretnie – zwiastunów. Filmy zapowiadające ten tytuł zostały oskarżone o zbytnie podobieństwo (a czasem wręcz bezpośrednie kopiowanie) ujęć i narracji z zapowiedzi takich gier jak Call of Duty: Black Ops – Cold War, The Division czy The Last of Us oraz narracji lub tekstów „pożyczonych” z trailerów Cyberpunka 2077 i Red Dead Redemption 2.

P3 kontra Dark and Darker

Ostatnia pozycja na naszej liście stanowi coś w rodzaju ciekawostki, bo rzekoma kradzież dotyczy produkcji, która jeszcze nie miała premiery. Dwa południowokoreańskie studia zaczęły się kłócić po tym, jak na początku 2023 roku gra fantasy Dark and Darker trafiła na Steama w ramach testu wersji alpha, z planowanym debiutem w Early Accessie już wiosną. Studio Nexon odkryło, że część gotowych elementów z jego projektu o nazwie kodowej P3 trafiła do gry studia Ironmace, czyli właśnie Dark and Darker. Wszystko dlatego, że niegdysiejszy szef zespołu pracującego nad P3 po zwolnieniu zabrał część swojej pracy oraz kilku kolegów, by zacząć tworzyć nową grę na wzór P3 w ramach nowego studia nazwanego Ironmace. Miało to miejsce w 2021 roku.

Dark and Darker, Ironmace, 2023.

W 2023, już po wypuszczeniu dema Dark and Darker, policja weszła do siedziby Ironmace, szukając dowodów na kradzież własności intelektualnej. Sama gra zaś została usunięta z biblioteki Steama. Szefowie studia zaprzeczali oskarżeniom, a wszystkie ewentualne konflikty miały być rozwiązane bezpośrednio z jednym deweloperem zwanym tajemniczo „liderem A”, który miał być jakoby źródłem zamieszania, bez konieczności ukarania całego zespołu. Ostatecznie, po kolejnych testach przeprowadzonych m.in. z wykorzystaniem sieci BitTorrent, Dark and Darker wróciło na Steama jako gra free-to-play, a studio Nexon, po stracie zespołu tworzącego P3, zajęło się projektem P7.

Palworld

Palworld

PC PlayStation Xbox

Data wydania: 2026

Informacje o Grze
Przed premierą
230
graczy czeka na grę.
Czekasz?
Podobało się?

0

Filip Grabski

Autor: Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl