- Nie znasz się na sprzęcie? Te 10 porad sprawi, że wyjdziesz na znawcę
- Nie ma czegoś takiego jak laptop gamingowy
- Intel i Nvidia? Fuj. Trzeba wspierać AMD!
- iPhone? Sprzęt Apple jest dla snobów
- Windows 10? XP i 7 – to były systemy!
- Epic Games Store? Bojkotuje!
Epic Games Store? Bojkotuje!
Co przez niespełna rok osiągnął sklep Epic Games Store, jaką pozycję na rynku w tym czasie sobie wyrobił, jak bardzo został znienawidzony… to wszystko zasługuje na naprawdę obszerne studium przypadku z dziedziny ekonomii, marketingu i socjologii.
Epic Games, który jeszcze rok temu był zaledwie klientem dla gry Fortnite: Battle Royale, stał się pełnoprawnym sklepem, w którym można bez problemów zakupić cyfrową wersję gry, tak samo jak na Steamie, GOG-u, Originie czy Uplayu. I może nie byłoby w tym nic gorszącego, gdyby nie fakt, że Epic Games Store chce mieć absolutną władzę nad światem gier: graczami, developerami i wydawcami. Przynajmniej według niektórych…
Wszystko zaczęło się z początkiem roku 2019. Wtedy to gruchnęła wieść, że Metro Exodus, gra, która wcześniej była sprzedawana w przedsprzedaży na platformie Steam, w dniu premiery pokaże się wyłącznie na platformie Epic Games i przez rok będzie ją można cyfrowo kupić tylko tam. TEGO JUŻ ZA WIELE – ryknęli gracze (no i pewnie Gabe Newell, założyciel Steama). No i się zaczęło. Gracze złośliwie obrzucili tytuł na różnych portalach najniższymi ocenami tylko ze względu na ekskluzywność na platformie Epic Games.
Społeczność graczy pecetowych najchętniej wybrałaby się pod siedzibę Epic Games z pochodniami i widłami w rękach oraz hasłami „Stop monopolizacji rynku gier!” na ustach. Śladem Deep Silver (czyli wydawcy Metro Exodus), poszli też inni – dla przykładu 2K Games odpowiedzialny za dystrybucję Borderlands 3 oraz 505 Games stojący za Control. Chyba nie muszę mówić, przez pryzmat czego część graczy ocenia wymienione tytuły? Biedacy… muszą założyć konto na kolejnym kliencie. Bo Epic zmusił…
Skąd taka nagła zmiana frontu wśród wydawców? Dlaczego zdradzili oni Steama? Jak to dlaczego? Dla zysku – Epic Games ma korzystniejsze warunki dystrybucji i po prostu więcej pieniędzy ze sprzedaży trafia na konta wydawców i twórców, niż w przypadku platformy Gabe’a Newella. A więc się sprzedali Chińczykom! Tak – gdyż tak działa biznes. Twórcy chcą zarabiać.
Z całego tego wywodu trzeba zapamiętać, że:
- Gra wychodzi na Epic Games? Nie kupuję!
- Co z tego, że na rok? Nie kupuję!
- Epic chce mieć monopol!
- Epic gra nie fair i należy nim gardzić.
Nie kupuję gier na premierę
Gracze to nieco niekonsekwentna społeczność, a przy tym diabelnie wymagająca. Z jednej strony nierzadko odliczają kolejne dni w kalendarzu do premiery wyczekiwanego tytułu, skreślają kolejne dni niczym więzień czekający na koniec wyroku. I kiedy nadchodzi premiera… stwierdzają, że poczekają z zakupem gry, aż twórcy wydadzą poprawki i może jakieś dodatki. I potrafią tak czekać nawet rok albo i dłużej. A nuż stanieje i nie dość, że wydamy mniej pieniędzy, to gra będzie działać lepiej niż po premierze! A może wyjdzie w edycji Gry Roku (tzw. GOTY – Game of the Year – zapamiętajcie ten skrót i nie bójcie się go używać w czasie rozmowy)?
Sprytne posunięcie, zaiste. To deweloperzy sprawili, że gracze przestali im ufać. Nierzadko gry w dniu premiery są źle zoptymalizowane oraz pełne błędów i glitchy uprzykrzających rozgrywkę. A w skrajnych przypadkach – uniemożliwiających przejście gry. Dlatego lepiej jest poczekać, w międzyczasie poszydzić z tych, którzy kupili już w dzień premiery (albo, o zgrozo, w preorderze), chełpić się tym, jacy to przebiegli jesteśmy i przy okazji ponarzekać na twórców gier, którzy psują rynek wprowadzaniem do sprzedaży „tytułów w fazie produkcji”. A kiedy przyjdzie właściwy moment – wreszcie kupić, zainstalować i grać… i grać… i grać…
Frazy-klucze
- „Jak czekałem na premierę tyle czasu, to mogę jeszcze poczekać”
- „Nie będę płacić za niedokończoną grę”
- „Nigdy nie kupuję gier w ciemno!”