- Nie znasz się na sprzęcie? Te 10 porad sprawi, że wyjdziesz na znawcę
- Nie ma czegoś takiego jak laptop gamingowy
- Intel i Nvidia? Fuj. Trzeba wspierać AMD!
- iPhone? Sprzęt Apple jest dla snobów
- Windows 10? XP i 7 – to były systemy!
- Epic Games Store? Bojkotuje!
iPhone? Sprzęt Apple jest dla snobów
Żeby wiedzieć w ogóle, o czym w danym momencie toczy się rozmowa, warto przyswoić sobie podstawowe rodziny sprzętu od Apple. Laptopy to MacBooki, „stacjonarka” to Mac, komputer All-in-One (w uproszczeniu – to komputer stacjonarny zintegrowany z monitorem) to iMac. Smartfony to oczywiście iPhone’y, a tablet to iPad. Warto jeszcze wspomnieć o bezprzewodowych słuchawkach dousznych, które nazywają się AirPods. Przy okazji – w momencie, kiedy z jakiegoś powodu rozmowa zejdzie na ich temat, warto wykorzystać żarcik, że wyglądają jak końcówki od elektrycznej szczoteczki do zębów. Hehe.
Znajomość sprzętu Apple jest o tyle ważna, że żaden posiadacz sprzętu z Cupertino nie powie, że „pracuje na lapku”, tylko „pracuje na MacBooku”. Posiadacz iPhona również będzie zaznaczał z jaką marką mamy do czynienia. Analogicznie jest z resztą sprzętu. Posiadacze sprzętu Apple to tacy studenci prawa i crossfitowcy wśród posiadaczy techno-gadżetów. Nie trzeba ich pytać, czego używają – sami powiedzą.

W rozmowie z fanami Apple trzeba być ostrożnym, gdyż spora część posiadaczy „jabłkowego” sprzętu traktuje go jako urządzenie ostateczne; gadżet, który lepszy być nie może i nikt inny czegoś równie dobrego nie wyprodukuje. W skrajnych przypadkach mamy wręcz do czynienia z kultem przedmiotu. Dlatego mimo wiedzy, że sprzęt Apple jest często przedrożony, to jednak w sąsiedztwie fanatycznych fanów „jabłuszka” lepiej tego nie mówić. Przecież chcemy wziąć tylko udział w rozmowie, a nie szukać wrogów, robić komuś przykrość albo niszczyć latami pielęgnowany światopogląd, co nie?
Frazy-klucze:
- „Tak, wiem że to jest iPhone”
- „MacBooki wyglądają spoko, ale są za drogie”
- „Każdy kopiuje styl Apple”
- „Niebrzydka rzecz, ale czy ma jakieś zastosowanie praktyczne?”
Telefon jest do dzwonienia, nie do gier
Nie oszukujmy się, czasy, kiedy telefon faktycznie miał za zadanie zadzwonić, wysłać SMS-a, czy ewentualnie umilić nam siedzenie w toalecie, już dawno za nami. Na świecie przecież mamy już pokolenie, które nie pamięta czasów „guzikowych” i nie-dotykowych telefonów, o monochromatycznych wyświetlaczach nawet nie wspominam.
Dzisiaj większość z nas ma w kieszeni lub na biurku mały, ale całkiem mocny komputer w postaci smartfona i mało kto wyobraża sobie wyjście do pracy, szkoły lub na zakupy bez niego. Czego to one nie potrafią?! Zdjęcie zrobią i jeszcze je upiększą, muzykę i filmy odtwarzają, nagrywają w rozdzielczości 4K, mają dostęp do Internetu, nawigację, można na nich instalować przeróżne aplikacje i gry. Długo by jeszcze wymieniać!
Dlatego, jeżeli w towarzystwie w jakiś sposób chcemy się wyróżnić, to wspomnijmy, że naszym marzeniem jest posiadać taki zwykły telefon, co to tylko dzwoni i wysyła SMSki. Od czasu do czasu pojawiają się na rynku komórki (i tutaj warto wygooglować jakiś model, ostatnio na topie jest Mudita Pure), mogące pochwalić się funkcjonalnością rodem z 2005 roku: to raczej są to produkty niszowe. Tak niszowe, że mało kto na nie zwraca uwagę i w ogóle o nich słyszy. O zakupie nie wspominając – ale wiadomo, to smartfonowe lobby spycha do otchłani takie urządzenia.

Wiadomo przecież, że smartfony nas podsłuchują, podglądają, wysyłają szkodliwe promieniowanie, uzależniają i zmuszają do bycia ciągle dostępnym online. A w ogóle, w starej Nokii, to bateria tydzień trzymała, a teraz to codziennie trzeba ładować. A niby takie nowoczesne… Po co to wyrzucać tyle pieniędzy na smartfona, jak to przynosi więcej szkód niż pożytku?
Frazy-klucze:
- „Kiedyś telefon służył tylko do dzwonienia i było dobrze!”
- „Ja bym chętnie wrócił/wróciła do Nokii 3310”
- „Po co mi xxxxxxx (tu należy dodać jakąś charakterystyczną dla smartfona funkcję) w telefonie?”