Szklana pułapka świata gier: dlaczego powrót do pierwszego The Division zimą wciąż robi wrażenie

Jak wkręcić się w świąteczne klimaty bez słuchania Last Christmas w radiu czy oglądania Kevina w TV? Choćby wracając do trochę niedocenianej, a wielu aspektach naprawdę świetnej, klimatycznej, przerażająco proroczej gry Tom Clancy’s The Division.

Szklana pułapka uchodzi w Polsce, nieco przewrotnie, za jeden z najlepszych filmów świątecznych. Przygody Johna McClane’a w wieżowcu Nakatomi ponoć wprowadzają niektórych w nastrój zimowych świąt lepiej niż Kevin, Griswoldowie, Mariah Carey i Last Christmas razem wzięte. A przecież świąteczne akcenty są tam podane bardzo skromnie, w filmie dominują głównie strzelaniny i eksplozje. Proporcje pomiędzy tymi skrajnymi motywami o wiele lepiej rozkłada pierwsza część Tom Clancy’s The Division – gra, do której dobrze jest wrócić właśnie o tej porze roku, bo wszystko wtedy ze sobą „klika”: fabuła, która rozpoczyna się w tzw. Czarny Piątek, śnieg na ulicach, świąteczne ozdoby w sklepach… W grze jest wszystko to, co właśnie dzieje się w realu, swego czasu nawet aż za bardzo dosłownie, a w moim odczuciu jest to ostatnia wybitna gra Ubisoftu.

„Zaraz, zaraz… Ten rozczarowujący średniak z takimi sobie ocenami wybitny???” – już widzę lawinę podobnych głosów i po części muszę oczywiście przyznać im rację. Mechaniki rozgrywki i endgame z pierwszego dla Ubi looter-shootera ulepszono dopiero w sequelu, a fabuła z niemym bohaterem była kiepska, bo nastawiona na powtarzanie w nieskończoność tych samych misji w trybie kooperacji. Większość graczy zobaczyła właśnie takie The Division, często odbijając się od tej formuły. Ale tak naprawdę gra miała o wiele więcej zalet, tyle że bardzo dobrze ukrytych, wymagających od gracza wysiłku, czasu, a nawet dodatkowych zakupów. To właśnie wyłuskanie tych wszystkich ukrytych rzeczy dopiero odkrywa, że The Division to produkcja wybitna, godna nazwiska słynnego pisarza w tytule – może nie w kwestii rozgrywki, ale na pewno, jeśli chodzi o wykreowany świat.

Nowy Jork w The Division wciąż wygląda zjawiskowo.Tom Clancy's The Division, Ubisoft, 2016.

Boleśnie autentyczna kronika pandemii

To prawda, że fabuła skupiająca się na gonitwie za naukowcem – terrorystą, który stworzył i rozpylił śmiertelnego wirusa, doprowadzającego do światowej apokalipsy, była mocno średnia, a narracja jeszcze gorsza przez misje kooperacyjne z niemym bohaterem. Ale The Division kryje nie tylko tę główną historię. Są jeszcze dwa inne, ciekawe wątki. Pierwszy wymaga odkrywania znajdziek: audiologów i holograficznych zapisów, które krok po kroku odkrywają przed graczem początki oraz przebieg pandemii „dolarowej grypy” w Nowym Jorku. W 2016 roku było to jedynie ciekawostką – w 2020 już okazywało się niezwykle ponurą i proroczą wizją.

Postapokaliptyczny, nieco pusty świat i tak wydaje się tętnić życiem na tle inne gier.Tom Clancy's The Division, Ubisoft, 2016.

Twórcy The Division w znajdźkach zawarli wszystko to, co cztery lata później miało miejsce podczas pandemii COVID-19. W licznych, świetnie odegranych wiadomościach głosowych mieszkańców Nowego Jorku słyszymy o bagatelizowaniu objawów, bo to przecież „zwykłe” przeziębienie, grypa, a dzieci cieszą się z odwołanych zajęć i zamkniętych szkół. Potem słychać o odwoływanych lotach, zamykanych lotniskach, ludziach, którzy na Święta utknęli daleko od domu, coraz poważniejszym stanie chorych w rodzinie, wreszcie o przepełnionych szpitalach, lekarzach u kresu sił, zalegających ciałach, kwarantannie, aż do szabrowania sklepów i innych aspołecznych zachowań wśród tych, którzy przetrwali. Zebranie wszystkich znajdziek odkrywa przed nami przerażająco wiarygodną kronikę pandemii.

Wszystko to, co dzieje się przed upadkiem świata w The Division, jest do bólu realne, autentyczne, wszystko to widzieliśmy lub doświadczyliśmy raptem parę lat temu. Robiło to wrażenie już podczas premiery gry, teraz wydźwięk oraz emocje są nieporównywalnie większe i to właśnie dla znajdziek warto przechodzić misje w The Division. Czy twórcy gry byli jasnowidzami? Nie do końca. Sami inspirowali się mocno filmem Epidemia strachu (Contagion) i prorocze wizje to bardziej zasługa reżysera Stevena Soderbergha oraz jego ekipy. O tym, jak gra realistycznie przedstawia pandemię pisałem w kwietniu 2020 roku, tuż po wprowadzeniu lockdown’u.

Bonus dla moli książkowych

The Divison kryje jeszcze jeden bardzo ciekawy i wciągający wątek fabularny, ale do jego poznania trzeba już było kupić i przeczytać wydaną tylko po angielsku książkę pt. New York Collapse. Tu już z czystym przekonaniem mogę stwierdzić, że jest to najlepsza, najbardziej oryginalna książka oparta na uniwersum z gier. Zamiast zwykłej, standardowej powieści z bohaterami i dialogami mamy tu coś w rodzaju podręcznika przetrwania, poradnika o tym, jak radzić sobie w wielkiej metropolii w razie wybuchu pandemii. I na tym nie koniec, bo egzemplarz, jaki czytamy, jest wyjątkowy. To urodzinowy prezent od męża dla April Kelleher – niby zwykłej mieszkanki Brooklynu, ale nie do końca.

Jakość wydania, użyty papier i dodatki New York Collapse to absolutne premium – nieporównywalne ze zwykłymi książkami na licencji.Tom Clancy's The Division, Ubisoft, 2016.

April przebywa na Manhattanie, z książką w torebce, gdy zostaje ogłoszona kwarantanna. Zostaje odcięta od drogi do domu i przez kolejne dni błąka się po pogrążonym w chaosie Nowym Jorku, zapisując to, co ją spotyka oraz swoje przemyślenia na marginesach poradnika. A my, nie dość, że czytamy właśnie taką podwójną historię – ogólnikowe porady autora oraz coś w rodzaju dziennika April, to jeszcze w grze wędrujemy śladami bohaterki, zachodzimy do tych samych miejsc, oglądamy holograficzne echa z jej udziałem, które nabierają większego sensu dopiero, gdy czytało się wcześniej książkę.

Historia i zapiski April Kelleher wciągały bardziej niż główna fabuła w grze.Tom Clancy's The Division, Ubisoft, 2016.

Pomysł sam w sobie jest świetny, sposób wydania książki pełnej różnych dodatków i gadżetów – rewelacyjny, tylko dostępność, sposób dystrybucji – fatalne! Najpierw trzeba było dowiedzieć się, że taka książka będzie towarzyszyć premierze gry, potem ją odnaleźć w sklepie internetowym, zamówić… Bez sensu! W ten sposób wydawca sam z siebie, świadomie, odciął znakomitą większość graczy od jednej z ciekawszych atrakcji gry! New York Collapse powinno znaleźć się w edycji kolekcjonerskiej zamiast tandetnego zegarka, a w każdej innej choćby jako cyfrowy PDF. Co gorsza, historia April kończy się mocnym cliffhangerem, a jej wątek zostaje podjęty dopiero w książce towarzyszącej sequelowi gry – już w formie sztampowej, nudnej powieści, pomijając pewne wydarzenia.

1

Dariusz Matusiak

Autor: Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl