filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 3 kwietnia 2022, 09:31

Mam dość seriali i nie wiem, czy jestem w tym odosobniony

Coś się kończy, jak pisał klasyk. Wódka, paliwo, happy meale w niektórych regionach świata, czas. I miłość do seriali. To ostatnie boli najbardziej i zastanawiam się, skąd się to wzięło.

Spis treści

Mam nadzieję, że to tymczasowe, ale coś się we mnie popsuło. Od jakiegoś czasu oglądanie seriali stanowi dla mnie niemałe wyzwanie. To niemal fizyczny wysiłek, który nie zawsze chcę podejmować. Ostatnio moje maksimum to dokumentalny 24 twarze Billy’ego Milligana z Netflixa, ale to tylko cztery odcinki. Kiedy myślę o tym, żeby zasiąść do czegoś, co ma więcej niż dwa sezony, lub czegoś, co nie jest kontynuacją, na którą czekam (obecnie chyba tylko Better Call Saul i The Boys), to tracę cały entuzjazm, jaki miałem kiedyś przy... cóż, dowolnym przeboju, który akurat wyszedł. Może dziadzieję, a może nie jestem odosobniony i seriale przestały być czymś tak szałowym mimo dominacji platform VOD. Pogadajmy o moich objawach, może ktoś się w nich też odnajdzie.

Jak hartowały się seriale – i widzowie

Dorastałem w czasach małej wielkiej rewolucji w TV. Obserwowałem, jak seriale z pośledniej rozrywki przeistaczają się w kulturowy fenomen, który miał zastąpić książki jako nośnik wielkich, złożonych narracji. Pewnie w jakimś stopniu się nawet udało. Wtedy, we wczesnych latach XXI wieku, mieliśmy już The Wire, 6 stóp pod ziemią czy absolutny, wszechogarniający hit – Lost. Zagubieni byli wszędzie. Pojawiły się pieniądze, a niezwykle utalentowani twórcy, którzy mieli dość ograniczeń Hollywood, zwrócili swe oczy ku telewizji. W następnej dekadzie dostaliśmy takie hiciory, jak Gra o tron, Vikings, Sons of Anarchy, Breaking Bad i absolutny milion mniej lub bardziej eksperymentalnych produkcji (oraz eszelony „zadbanych” finansowo grzesznych przyjemności w stylu Riverdale).

Gra o tron, 2011, twórcy: David Benioff, D.B. Weiss - Mam dość seriali i nie wiem, czy jestem w tym odosobniony - dokument - 2022-03-30
Gra o tron, 2011, twórcy: David Benioff, D.B. Weiss

Niektóre rozbrajały filmowym lub niemal filmowym rozmachem, inne opowiadały historie, na które wielki ekran być może by się nawet nie odważył – albo musiał je pokazać w bardzo skompresowanej formie. Na pewno zaś stały się czymś więcej niż odpalanym do kotleta zapychaczem czasu, który miał nas oderwać od rutyny, zmęczenia i lęków dnia codziennego.

Do tego dochodziły coraz mądrzejsze animacje – Avatar: The Last Airbender, Gravity Falls, Ducktales, ostatnio nawet Arcane, nie wspominając o perłach z lat 90., pokroju Spawna czy Batmana. Do tego BoJack Horseman, Rick i Morty

Z tych oraz miliona innych tytułów prawdopodobnie każdy był w stanie złożyć stosik wstydu okraszony obietnicą, że kiedyś je obejrzy. I część oglądaliśmy, binge'owaliśmy jak szaleni, ja pośród Was. Tak bardzo, że czasem nie starczyło czasu na jakiś film (aż przyszedł Marvel i zrobił nam serial w kinach, cwaniaki...). A potem o tym rozmawialiśmy. Na Facebooku (do dziś pamiętam, jak moja przyjaciółka przeżywała śmierć jednej z postaci i nazywała Kurta Suttera, showrunnera Synów Anarchii, potworem), na żywo, przez telefon, dinozaury to jeszcze i na forach. Dyskusje bywały niezwykle zacięte i dramatyczne – choć nie aż tak spolaryzowane, jak to bywa dziś.

Sons of Anarchy, 2008, twórca: Kurt Sutter - Mam dość seriali i nie wiem, czy jestem w tym odosobniony - dokument - 2022-03-30
Sons of Anarchy, 2008, twórca: Kurt Sutter

Taka Gra o tron trafiła pod strzechy i mówili o niej wszyscy, jak o Harrym Potterze. Breaking Bad przemawiało do wykształciuchów i nie było kierunku studiów, na którym ktoś nie rzucił cytatem z produkcji Vince'a Gilligana. Podobnie z Synami Anarchii i przynajmniej paroma innymi produkcjami. Świetne seriale zdarzały się i wcześniej (Twin Peaks, Z Archiwum X – przynajmniej do pewnego momentu) i też się o nich mówiło, ale rewolucja polegała na tym, że teraz były wszędzie. I stały się realnym biznesem, a nie pojedynczymi ryzykownymi inwestycjami. Bardzo wielu stacjom zależało na posiadaniu w stajni produkcji wysokiej jakości, zachwycającej realizacją i/lub zręcznym scenariuszem. Nawet nasze nieszczęsne TVP potrafiło wypuścić coś tak dobrego jak Glina czy Głęboka woda (serial o pomocy społecznej z Marcinem Dorocińskim, nie mylić z thrillerem z Aną de Armas i Benem Affleckiem).

Naukowcy, dziennikarze oraz mędrcy z social mediów przeanalizowali zjawisko serializacji, binge-watchingu oraz samego Netflixa i konkurencji na wszelkie możliwe sposoby. Nowy sposób oglądania stał się elementem społecznego szału, zdominował memosferę (tak samo jak memeski z poszczególnych seriali, no bo kto nie chciał choć raz zabawić się cytatem „Say my name” albo jakimś powiedzonkiem z Gry o tron?). A teraz jakby... wtopił się w tło.

Niektóre produkcje giganty nas ostatecznie zawiodły, jak Gra o tron czy Sons of Anarchy. Inne zwyczajnie się skończyły, nawet jeśli w chwale i na wysokim C (The Wire, Sopranos, Breaking Bad). I mam wrażenie, że brakuje takich pojedynczych niepowstrzymanych fal i autentycznego szaleństwa entuzjazmu buzującego wokół jakiejś produkcji. Pewnie, Wiedźmin bywa głośny (choć czy dobry, to już inna sprawa), Baby Yoda roztapia serca największych twardzieli w The Mandalorian, Squid Game przykuło uwagę, a Euforia zgromadziła wokół siebie zwartą i głośną grupę wiernych. Mógłbym wymieniać nowe seriale, które są popularne i odniosły sukces, ale żaden z nich nie powoduje tego globalnego wybuchu, nie z takimi konsekwencjami i mocą jak wcześniej. Chyba po prostu to medium nam spowszedniało.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej