Kartridże? Okazuje się, że ich wytrzymałość jest przeceniana. Kolekcja gier = kolekcja bezużytecznych śmieci?
- Kolekcjonowanie gier może zmienić się w zbieranie bezużytecznego plastiku
- Kartridże? Okazuje się, że ich wytrzymałość jest przeceniana
Kartridże? Okazuje się, że ich wytrzymałość jest przeceniana
Przez długie lata opinia o kartridżach była jednoznaczna – są wytrzymalsze od płyt CD i oferują znacznie szybsze czasy wczytywania znajdujących się na nich gier. Minusy? Małe pojemności oraz padające baterie, których zadaniem było podtrzymywanie zapisu gry. Największy problem nie był związany bezpośrednio z nośnikiem. Kłopot stanowiły podróbki gier, które zalewały rynek każdorazowo po premierze nowych konsol Nintendo. Chyba każdy, kto choć raz kupował tytuły z drugiej ręki, spotkał się z podrobionym, znacznie gorzej wykonanym (i przez to mniej trwałym) „kartem”.
Jakiś czas temu okazało się, że oszczędzanie w procesie produkcji dotyczy także Nintendo. Ponad dwa lata temu na Reddicie zaczęły pojawiać się posty ludzi, którzy informowali innych graczy, że kartridż z grą Persona Q: Shadow of the Labyrinth na Nintendo 3DS z dnia na dzień przestał im działać. Nośnik nie wykazywał żadnych oznak uszkodzenia i był w stu procentach oryginalny.

Autor wpisu postanowił skontaktować się z wydawcą gry na rynku amerykańskim – firmą Atlus – w celu wyjaśnienia sprawy. Po jakimś czasie otrzymał wiadomość zwrotną, w której poinformowano go, że kartridż z grą uległ samoczynnemu uszkodzeniu. W ramach rekompensaty użytkownik otrzymał kod na pobranie gry z cyfrowego sklepu konsoli Nintendo 3DS.
Wydawało się, że ludzie zdążyli zapomnieć o tej sprawie, jednak kilka tygodni temu na forum Resetera pojawił się niepokojący wątek. Tym razem chodziło o europejskie kopie gier Pokemon Omega Ruby i Alpha Sapphire. Doniesienia napływające od użytkowników z Niemiec i Hiszpanii wskazywały na to, że problem jest znacznie poważniejszy niż wcześniejsze „przeboje” z Personą Q. W trakcie dyskusji pojawił się wpis Francuza, który zajmuje się zachowywaniem gier i wykonywaniem ich kopii zapasowych. Podzielił się on swoim doświadczeniem i naprowadził na prawdopodobne powody umierających „kartów” z grami.
Okazuje się, że Nintendo wraz z premierą konsoli Nintendo 3DS postanowiło zrezygnować z nośników opartych na technologii MASKROM i przejść na te korzystające z EPROM. Te pierwsze mogły wytrzymać nawet 50 lat. Żywotność tych użytych w przypadku 3DS-a określono na 5 do 15 lat. Zetsuboushitta podzielił się swoimi statystykami „zrzucanych” gier. Na około 6000 kartridżów, z których „zrzucał” kopie zapasowe, mniej więcej 8% było uszkodzonych. To pozwoliło mu dojść do wniosku, że nie ma znaczenia region wydania gry ani seria „kartów”, na których zapisano dany tytuł. Jeśli coś ma się zepsuć – to i tak to zrobi.
Zamiast dużej kolekcji gier – kolekcja bezużytecznych śmieci?
Sytuacje, które opisałem, mogą wywoływać słuszny niepokój osób zbierających pudełkowe wersje gier. Największą zaletą ogromnej kolekcji jest przecież dostępność tytułów. Tak długo, jak posiadamy odpowiedni sprzęt, jesteśmy w stanie uruchomić grę, nie przejmując się tym, czy firma za nią odpowiedzialna zbankrutowała, pociągając za sobą prawa wydawnicze. W cyfrowej dystrybucji gry non stop pojawiają się i znikają, gdy prawa do nich zmieniają właściciela. Czasami, jak w przypadku No One Lives Forever, po wielu latach nie wiadomo, kto ostatecznie jest właścicielem danej marki, i bez wydawania majątku na pudełkową wersję nie da się gry kupić.

Opinia największego redakcyjnego zbieracza gier i sprzętu retro
Kolekcjonuję oryginalne gry na nośnikach fizycznych od wielu lat. Nie tylko po to, żeby zalegały na półkach zbierając kurz, ale przede wszystkim z myślą o ich uruchamianiu, kiedy najdzie mnie na to ochota, na dedykowanych urządzeniach. I o ile te drugie wymagają co jakiś czas przeglądu – sprawdzenia kondensatorów i w razie konieczności ich wymiany, czyszczenia laserów czy nakładania past termoprzewodzących na procesor w nowszych konsolach – to same gry umieszczone na przykład na płytach CD, pod warunkiem odpowiedniego ich przechowywania i traktowania (nie dotykamy paluchami spodów krążków, wszystkie płytki znajdują się w oryginalnych pudełkach niewystawionych na bezpośrednie działanie promieni słonecznych), nigdy nie sprawiły mi żadnego problemu. Innymi słowy, nie zdarzyło mi się, aby po trzydziestu latach od wydania jakaś gra nie chciała współpracować. Jeden jedyny raz, gdy któraś z moich płyt uległa degradacji, dotyczył płyty audio z muzyką. Co tylko potwierdziło wyjątek od reguły, że takie rzeczy mogą się zdarzyć, ale raczej w jednostkowych przypadkach.
Czy wobec tego kiedyś nasze gry zmienią się w kupkę śmieci? Na pewno. Dlatego też tak ważna jest ich cyfrowa archiwizacja, w czym sami wydawcy i licencjonodawcy nie pomagają, stosując wymyślne zabezpieczenia i zamykając sklepy z cyfrowymi wersjami, jak zrobiło to na przykład Nintendo w przypadku Wii. Ten sam manewr chciało ostatnio wykonać Sony, na szczęście masowy sprzeciw fanów na razie powstrzymał decydentów.
Przemysław Zamęcki

Mimo coraz częstszych informacji o uszkadzających się nośnikach nie sądzę, byśmy mieli w najbliższym czasie usłyszeć o masowo niszczejących płytach i kartridżach. Kolekcjonerzy dbają o swoje zbiory, pilnując, by przechowywane gry nie były narażane na szkodliwy wpływ czynników zewnętrznych. Warto jednak mieć na uwadze, że taka sytuacja może się zdarzyć (zwłaszcza w przypadku „kartów” z grami), by nie zostać niemile zaskoczonym za kilka, może kilkanaście lat. Choć nie zdziwię się, jeśli do tego czasu część kolekcjonerów zdąży się już pozbyć swoich zbiorów.
O AUTORZE
Posiadacz grubo ponad tysiąca pudełkowych wersji gier na różne konsole i peceta. Zdarzało mi się określać się mianem kolekcjonera gier. Ostatnimi czasy z uwagi na malejące wolne miejsce w mieszkaniu musiałem zwolnić ze swoim hobby.
Poza serwisem GRYOnline.pl udzielam się także na założonym przeze mnie blogu Glitch.com.pl, gdzie wraz z kilkoma innymi osobami skupiam się na mniej popularnych produkcjach.
