Zemsta Sithów pokazała, że nie tędy droga. Jak Jedi wykończyli świetne Star Wars Galaxies
- Jak Jedi wykończyli świetne Star Wars Galaxies
- Zemsta Sithów pokazała, że nie tędy droga
- Ostatni Jedi ostatnim gwoździem do trumny
Zemsta Sithów pokazała, że nie tędy droga
W tym momencie zaczynają się prawdziwe problemy Star Wars Galaxies. Studio dodało do gry niezwykle rzadkie holocrony (nośniki danych), które miały zaprowadzić gracza na ścieżkę Jedi. Przedmiot ten informował swojego posiadacza, w jakiej profesji musi on się wyszkolić, aby zyskać wrażliwość na Moc. Gracze szybko rozszyfrowali działanie systemu i zaczął się grind w celu zdobycia holocronów. Cała ekonomia siadła, bowiem jedynym istotnym towarem był ten właśnie przedmiot. Handlarze zmieniali się w najemników, tancerze w medyków, hodowcy w rzemieślników – nikt nie grał tym, czym chciał. W pogoni za Jedi porzucane były profesje, bowiem każdy chciał spełnić wymogi zyskania Mocy. Sandboksowa natura gry zaczęła umierać wraz z coraz większą liczbą rycerzy.
Twórcy zorientowali się, że nie było to najlepsze rozwiązanie, więc poszli na kompromis. Aby przywrócić równowagę gospodarce Star Wars Galaxies, zmienili sposób odblokowywania Jedi. Postanowiono wprowadzić równie czasochłonne wyzwanie, ale znacznie mniej enigmatyczne czy skomplikowane. Dodano specjalny system, w ramach którego gracz musiał zdobyć reputację u konkretnej frakcji, wykonać szereg zadań oraz spełnić pewne wymagania.
W efekcie wrażliwość na Moc stała się chlebem powszednim w grze. Rozwiązanie to pozornie naprawiło problem gospodarki, ale równocześnie popsuło ideę samej rozgrywki, zaburzając równowagę Mocy – Jedi byli wszędzie, a innych profesji brakowało. Nie było już tylu chętnych do zajmowania się craftingiem, skoro można było dołączyć do szeregu kosmicznych rycerzy z mieczami świetlnymi.
W tym samym czasie Star Wars Galaxies otrzymało również pierwszy dodatek – Jump to Lightspeed. Przeniósł on rozgrywkę w przestrzeń kosmiczną, z czasem pozwalając na walki w powietrzu. Niemniej kryzys holocronowy rzucił cień na premierę naprawdę udanego rozszerzenia, a prawdziwym ciosem okazała się aktualizacja Combat Upgrade.
Combat Upgrade (CU) nie tylko zmienił sposób odblokowywania Jedi (co opisałem powyżej), ale również zmodyfikował system walki w Star Wars Galaxies. Stał się on bardziej dynamiczny i miał przypominać to, co fani Gwiezdnych wojen znają z filmowej serii. Problem w tym, że całość nie została w pełni przetestowana – nie dość, że nie wszystko działało jak należy, to część profesji zrobiła się niegrywalna, a dodatkowo gracze skarżyli się na chorobę lokomocyjną. W tym momencie z przyjemnością zakończyłbym tę opowieść, ale to nie finał problemów Star Wars Galaxies, bowiem punkt kulminacyjny dopiero miał nastąpić. A była nim premiera World of Warcraft.
Atak klonów to próba wybicia się na World of Warcraft
World of Warcraft już na starcie podbiło serca graczy na całym świecie. Podczas gdy Star Wars Galaxies było grą pełną błędów i niedoróbek, której brakowało zawartości, a wprowadzane zmiany drastycznie zmieniały rozgrywkę, dzieło Blizzarda wydawało się produkcją niemal idealną. Widać było tu poświęcony czas, pieniądze, a także pasję. Star Wars Galaxies również miało to ostatnie, ale dwóch pierwszych twórcom niestety poskąpiono.
Odbiło się to na wyniku finansowym – MMORPG z uniwersum Gwiezdnych wojen liczyło w porywach ponad 200 tysięcy subskrybentów, a świat Azeroth pękał w szwach od milionów przedstawicieli Hordy i Przymierza. Zwróciło to uwagę LucasArts, które oczekiwało, że Star Wars Galaxies pójdzie śladem World of Warcraft. I faktycznie poszło, ale sukcesu na końcu tej drogi nie znalazło – zamiast tego posmakowało goryczy porażki.
Kilka miesięcy po wprowadzeniu Combat Upgrade’u oraz 24 godziny po wydaniu Jump to Lightspeed gra otrzymała New Game Enhancements (NGE). To legendarna aktualizacja, która w zasadzie... zabiła Star Wars Galaxies! Nie żartuję, w ciągu kilku tygodni liczba graczy zmniejszyła się prawie o połowę.
New Game Enhancements to katastrofa na wielu poziomach. Star Wars Galaxies dopiero co przeobraziło się za sprawą przynoszącej ogromne zmiany ostatniej aktualizacji i pierwszego dodatku, a tu nieoczekiwanie wszystko to zostało wywalone do śmieci. Z 34 profesji nagle zrobiło się 9. Upchnięto je w konkretnych klasach postaci, które wybierane były na ekranie kreacji bohatera. Nie było zatem już takiej swobody i takich możliwości, zamiast tego pojawiła się liniowa rozgrywka, przypominająca (nieprzypadkowo) tę z World of Warcraft.
Jakby tego było mało, część profesji zwyczajnie wyparowała ze Star Wars Galaxies. Przykładowo gracze zajmujący się hodowaniem zwierząt od prostego jajka do prawdziwej bestii musieli pożegnać się ze swoimi podopiecznymi. New Game Enhancements usunęło bowiem odpowiednie systemy z gry, nie dając nic w zamian – podobno chodziło o problemy ze zbalansowaniem rozgrywki. Ostatecznie doszło do tego, że gracze organizowali wirtualne pogrzeby swoich pupilków, których bezpowrotnie stracili. Przez kilka dni cyfrowe karawany były czymś normalnym na serwerach.
Star Wars Galaxies zaczęło przypominać World of Warcraft, tyle że w skórce Gwiezdnych wojen. Zmieniono crafting, dodano poziomy postaci, wykastrowano elementy sandboksa i pozbawiono grę całej jej oryginalności. Wprowadzono za to sporo fabuły i pokuszono się o sprawdzone w mainstreamie rozwiązania. Wszystko po to, by powtórzyć sukces Blizzarda, co z kolei okazało się ostatnim gwoździem do trumny całego przedsięwzięcia.




