Bestie na krawędzi (Ji-pu-ra-gi-ra-do Jab-go Sip-eun Jib-seung-deul). Głupie filmy, które były... niezłe!
- Głupie filmy, które były... niezłe
- Armia umarłych (Army of the Dead)
- Co robimy w ukryciu (What We Do in the Shadows)
- American Ultra
- Bestie na krawędzi (Ji-pu-ra-gi-ra-do Jab-go Sip-eun Jib-seung-deul)
- John Wick
- Kolejny film o Boracie (Borat Subsequent Moviefilm)
- Chłopaki nie płaczą
- Stuber
Bestie na krawędzi (Ji-pu-ra-gi-ra-do Jab-go Sip-eun Jib-seung-deul)

Co to: koreański thriller na modłę Pulp Fiction
Rok premiery: 2020
Gdzie obejrzeć: kina
Głównym bohaterem tego koreańskiego filmu sensacyjnego jest wypchana pieniędzmi walizka Louis Vuitton. I choć brzmi to dość abstrakcyjnie, to… tak właśnie jest. Bestie na krawędzi to pełnometrażowy debiut reżyserski Yong-hoon Kima, i na początku seansu trudno spodziewać się po tytule czegoś dobrego. Pierwsze minuty filmu dłużą się. Ba! Mija ich pięć, dziesięć, piętnaście – i nadal ciężko o rozrywkę, do jakiej przyzwyczaiło nas koreańskie kino fabularne. Reżyserowi w tym wypadku trzeba jednak zaufać, a zostanie to wynagrodzone.
Gdy feralna torba trafia z jednych rąk do drugich, intryga zawiązuje się coraz szybciej. Lista chętnych na to, by ostatecznie przechwycić skarb, jaki skrywa, prędko się wydłuża. Są wśród nich zarówno szarzy pracownicy ośrodka wypoczynkowego, jak i wprawni zabójcy z trzęsącego okolicą gangu. Jak się domyślacie, nie może się to dobrze skończyć.
Film zbudowany jest na kliszach, które bardziej opatrzone oko powinno bez trudu wyłapać (widać np. aż nazbyt wyraźne wpływy Guya Ritchiego z czasów Przekrętu). Mimo tego kalki są posklejane w sposób na tyle sprawny, oryginalny i niepowtarzalny, że Bestie wypadają świeżo. To pozytywne zaskoczenie, biorąc pod uwagę brak doświadczenia reżysera w tak długim formacie. Pod względem narracyjnym obraz czerpie garściami z Pulp Fiction i w ogóle twórczości Quentina Tarantino. Galeria wyrazistych i ekscentrycznych postaci zmiksowana z nagle pojawiającą się brutalnością, humor sytuacyjny oraz liczba zwrotów akcji, która przyprawia o zawrót głowy – oto, czym jest obraz Yong-hoon Kima.
CISZA NA PLANIE! KAMERA! AZJA!
Chyba nie ma ani jednego filmomaniaka, który nie oglądałby któregokolwiek z dzieł Akiry Kurosawy. Kino azjatyckie nie skończyło się jednak wraz ze śmiercią japońskiego mistrza. Wręcz przeciwnie, w ostatnich latach powraca na salony, a wydatnie pomogły w tym cztery Oscary wręczone Parasite w reżyserii południowo-koreańskiego twórcy Bonga Joon-ho. Do najlepszych produkcji filmowych ostatnich lat z tamtej części globu zaliczają się również Miód, Rozstanie czy Pieta.