Cold War: Szpieg Zimnej Wojny - przed premierą
Cold War, mimo licznych podobieństw do serii o przygodach Sama Fishera, z pewnością nie jest wierną ich kopią. W produkcji Ubi Softu zręczne pozostawanie w ukryciu odgrywało kluczową rolę, w Cold War dochodzą do tego dość liczne elementy przygodowe.
Ogromny sukces takich serii jak Tom Clancy’s Splinter Cell czy Thief musiał zaowocować powstaniem tytułów, które w większym bądź mniejszym stopniu mogłyby do nich nawiązywać. Potocznie określany gatunek skradanek jest o tyle interesujący, że dana pozycja nie musi w stu procentach pokrywać się ze wspomnianymi już prekursorskimi produkcjami. Równie dobrze można stworzyć dynamiczną grę FPS z elementami pozostawania w ukryciu, jak i skomplikowanego cRPG-a, który będzie premiował unikanie starć ze znajdującymi się w okolicy przeciwnikami. Jedną z takich właśnie gier jest zapowiadany Cold War, przy którym pomimo licznych podobieństw do serii traktującej o przygodach Sama Fishera z pewnością nie można mówić o wiernej kopii. W produkcji Ubi Softu zręczne pozostawanie w ukryciu odgrywało kluczową rolę, w Cold War dochodzą do tego dość liczne elementy przygodowe. Zobaczmy więc, czy takie połączenie może zaowocować w miarę grywalnym tytułem...
Tym, którzy nie wagarowali na lekcjach historii, pojęcie zimnej wojny powinno było obić się o uszy. Ujmując to w niezbędnym dla zapowiedzi gry komputerowej skrócie, był to potoczny zwrot określający stosunki dyplomatyczne pomiędzy Stanami Zjednoczonymi (później również Unią Europejską) a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. W opinii wielu historyków Zimna Wojna została zapoczątkowana przemówieniem Winstona Churchilla w 1946 roku. Więcej sporów wywołuje natomiast określenie terminu jej zakończenia, wedle różnych źródeł może być to rok 1956 lub 1975. Muszę przyznać, iż na tle przedstawionych powyżej stwierdzeń nieco dziwnie może wyglądać usytuowanie akcji zapowiadanej gry w połowie lat osiemdziesiątych, jest to tym większe zaskoczenie, iż wedle twórców Cold War akcja ich dzieła osadzona została w latach największego nasilenia Zimnej Wojny. Nie będę się jednak do tego specjalnie przyczepiał, albowiem mamy tu do czynienia z dość luźno wykonaną gierką, która powinna przede wszystkim bawić, a nie uczyć. Główny bohater Cold War to Razor Kane, obecnie dziennikarz pracujący dla jednej z największych amerykańskich gazet, w przeszłości agent wywiadu na usługach CIA. Akcja właściwej gry będzie jednak rozgrywała się na terytorium ZSRR, Razor wyrusza tam bowiem z zadaniem wykrycia członków spisku, który wedle wielu osób może przyczynić się do wybuchu trzeciej wojny światowej i jest bezpośrednio związany z próbami wysadzenia elektrowni atomowej w Czarnobylu. Fabuła, jak przystało na szpiegowską historię, będzie oczywiście znacznie bardziej zagmatwana. Problemy Razora Kane’a zaczynają się jednak wraz z dotarciem do ZSRR, w przeciągu dwunastu godzin zostaje pobity i wtrącony do rosyjskiego więzienia, w którym przetrzymywani są wieźniowie polityczni. Kane musi z niego zbiec a w konsekwencji doprowadzić do rozwiązania całej sprawy i wyeliminowania wszystkich osób, które stoją za przedstawionym wcześniej spiskiem.
Z racji tego, iż Kane znajdzie się w nieprzyjaznym dla siebie środowisku i bez żadnego wsparcia, będzie mógł liczyć wyłącznie na siebie a raczej na to, w jaki sposób pokieruje jego losami sam gracz. Jak już wspomniałem na wstępie, oprócz typowego dla skradanek wymijania nieprzyjaźnie nastawionych strażników pojawią się liczne elementy przygodowe. Ci, którzy mieli okazję zagrać w obie części Splinter Cella narzekali często, iż gra ta poza skradaniem nie miała zbyt wiele do zaoferowania. Cold War ma w zamierzeniach drastycznie to zmienić. Przede wszystkim, główny bohater będzie mógł odbywać bardziej skomplikowane rozmowy z napotykanymi postaciami. Część z nich zleci mu zadania, za wykonanie których otrzyma na przykład cenne przedmioty czy darmową pomoc przy wykonywaniu aktualnej misji. Główny bohater będzie również prowadził osobny inwentarz, można się więc domyślać, iż zbieranie przedmiotów odegra znacznie większą rolę niż w konkurencyjnych skradankach. Nie podano jeszcze zbyt wielu szczegółów odnośnie miejsc, które Kane’owi przyjdzie odwiedzić. Na pewno pojawi się wspomniany już Czarnobyl, można również liczyć na inne obiekty dla więźniów politycznych, słynny Kreml czy też muzeum Lenina.
Prędzej czy później (raczej prędzej :-)) główny bohater będzie musiał się trochę poskradać. Bazując na opublikowanych screenach i trailerze ukazującym przebieg właściwej rozgrywki mogę raczej spokojnie stwierdzić, iż pod tym względem gra będzie dość wiernie naśladowała Splinter Cella. Podobnie jak w grze Ubi Softu, główny bohater będzie ukazany z perspektywy trzeciej osoby, przy czym w niektórych miejscach (np. w ciasnych pokojach czy podczas rozmowy z innymi postaciami) kamera na chwilę zmieni swoją pozycję. Na tym jednak podobieństwa się nie kończą, identycznie zrealizowano na przykład dokładne celowanie do przeciwników, na ten moment kamera przybliży się za plecy głównej postaci. Warto przy tym dodać, iż Kane będzie mógł polegać wyłącznie na tym, co odnajdzie lub dostanie od postaci niezależnych, pod tym względem gra zaprezentuje zupełnie odmienne podejście od Splinter Cella, w którym niemal każdy etap rozpoczynało się z niemałym arsenałem pod ręką. Kane skorzysta z kilku różnych pistoletów, słynnego kałasznikowa (AK-47) a także paru broni snajperskich, z pewnością pojawią się także różne typy granatów (np. oślepiające albo emitujące ładunki EMP). Ciekawie prezentuje się też kwestia tak zwanych gadżetów, w tym przypadku autorzy postarali się już o własne konstrukcje. Zdecydowanie najciekawiej wypada widoczne na screenach i filmikach urządzenie o nazwie X-Ray Camera. Na pierwszy rzut oka przypomina to niepotrzebny bajer, dzięki któremu co najwyżej można prześwietlić widocznych na ekranie przeciwników, jeśli jednak zapewnienia autorów znajdą swe potwierdzenie w rzeczywistości, to gracz będzie mógł go używać do wielu innych celów. Co powiecie na prześwietlenie ściany w celu ujrzenia stojących za nią przeciwników? Albo posłanie mikrofali w stronę widocznego w oddali ładunku wybuchowego? Miejmy tylko nadzieję, że urządzenie to znajdzie swe zastosowanie w sytuacjach wybranych przez gracza a nie wymuszonych przez producentów... Z innych ciekawych gadżetów warto również wspomnieć o różnorakich pułapkach, gracz wzorem Metal Gear Solida 2 czy serii Commandos będzie mógł pozostawiać na ziemi różnorakie przedmioty w celu zainteresowania nimi okolicznych strażników. Gra weźmie przy tym pod uwagę ich rangę – szeregowiec skusi się na paczkę papierosów, ale wysoki rangą oficer zupełnie ją zignoruje. Skoro już przywołałem temat napotykania przeciwników, to warto byłoby go nieco rozwinąć. Strażnicy mają być... no, jacy? Tak, inteligentni, a jakżeby inaczej :-) Pozostaje mieć nadzieję, że ich zachowania nie zostaną odgórnie ustalone i będzie się można z nimi „bawić” na różne sposoby. Niestety, nic więcej na ten konkretny temat nie wiadomo. Na koniec jeszcze o jednej rzeczy, Cold War ma się cechować, oczywiście jak na przygodówkę akcji, stosunkowo nieliniową rozgrywką. Nie ma co liczyć na żadne diametralne różnice w przechodzeniu kolejnych etapów, gra pod tym względem będzie raczej przypominała drugiego Deus Ex’a. Dany problem będzie mógł być rozwiązany na kilka różnych sposobów, część z nich będzie oczywista, do niektórych rozwiązań dojdzie się dopiero po chwili zastanowienia. Zobaczymy, czy sprawdzi się to w końcowym produkcie.
Na dzień dzisiejszy najsłabszą stroną Cold War jest zdecydowanie oprawa wizualna i wszystko co jest z nią bezpośrednio związane. Zacznijmy od postaci, główny bohater z wyglądu wcale nie przypomina dziennikarza czy nawet agenta wywiadu, w mojej opinii bliżej mu do postaci Sama Fishera czy Indiany Jonesa, być może jednak Wam nie będzie to przeszkadzało. Nieco gorzej wypadają (przynajmniej takie można odnieść wrażenie po obejrzeniu trailera) przeciwnicy, podstawowy problem polega na tym, iż stosunkowo niewiele się między sobą różnią. Na jednym ze screenów widać nawet dwóch identycznych żołnierzy patrolujących jeden z korytarzy – oby tylko nie powstał z tego drugi Prisoner of War. Zdecydowanie najbardziej kuleje jednak animacja postaci, zachowują się one niezwykle sztucznie (sceny śmierci to istny koszmar :-)). O ile obserwowanie postaci w wielu grach może sprawiać przyjemność, to w Cold War będzie ono raczej mordęgą. Obawiam się, iż niewiele można już na tym polu zrobić, szczególnie jeśli producenci zdają się tych niedoróbek nie zauważać. Jedyny pozytyw to wygląd otoczenia chociaż może to być zasługa lekkiego podrasowania screenów, na trailerze gra wygląda już bowiem zauważalnie gorzej.
Cold War zapowiada się całkiem nieźle, na dzień dzisiejszy gra przypomina skrzyżowanie In Cold Blood z wielokrotnie wspominanym Splinter Cellem. Autorzy gry muszą natomiast popracować nad jej oprawą wizualną, która nie dorównuje nawet pierwszej części hitowej produkcji Ubi Softu, że o najnowszych pozycjach gatunku nawet nie wspomnę. Miłośnicy siedzenia w ciemnym kącie pierwszych spiskowców zdemaskują jeszcze tej zimy.
Jacek „Stranger” Hałas