Szybkość i stabilność PlayStation Network. PlayStation 5 - wszystko, co może pójść nie tak
- 9 rzeczy, które niepokoją mnie w PlayStation 5
- Brak Game Passa
- Pojemność dysku
- Wsteczna kompatybilność
- Szybkość i stabilność PlayStation Network
- Pycha kroczy przed upadkiem
Szybkość i stabilność PlayStation Network
Sony poradziło sobie z tematem PlayStation 4 wzorowo, nie tylko zostawiając daleko za sobą kryzys wywołany przez kiepskie początki PS3, ale wyraźnie deklasując też bezpośrednią microsoftową konkurencję w niemal każdej z istotnych kwestii – sprzedaży, sympatii graczy, jakości i ilości dostępnych gier na wyłączność. Główny wyjątek stanowi infrastruktura internetowa – w tej kwestii Amerykanie od lat biją Japończyków na głowę.
Przy konstruowaniu ekosystemu PlayStation popełniono szereg błędów, co latami skutkowało problemami. A to do rangi gigantycznego wyzwania urosło zaoferowanie graczom możliwości zmiany nicków, a to niektórzy mieli poważne problemy ze stabilnością połączenia. Powodem do śmiechu (dla wielu przez łzy) są też prędkości transferów pobieranych gier czy łatek, często stanowiące zaledwie ułamek przepustowości posiadanych łącz internetowych.

Nawet dziś PS Store pełne jest bezsensownych rozwiązań. Przykładowo, jeśli przeglądając tytuły na promocji ustawimy sortowanie po cenie, to pod uwagę brana jest nie ta promocyjna, ale oryginalna.
Uczciwie trzeba przy tym przyznać, że PlayStation Network rozwija się w dobrym kierunku. Jeśli przypomnimy sobie stan tej usługi za czasów PlayStation 3, gdy chociażby PS Store trzymało się na szwach, a zwykła synchronizacja trofeów potrafiła trwać w skrajnych przypadkach nawet kilkanaście minut, to widać wyraźną poprawę. Koniec końców doczekaliśmy się nawet tej nieszczęsnej możliwości zmiany nicków, choć wiąże się ona z „drobną” niedogodnością w postaci ryzyka utraty dostępu do swoich cyfrowych gier czy trofeów. Przed Sony wciąż jednak bardzo długa droga, nim usługi sieciowe tej firmy dorównają temu, co oferuje Microsoft – i wątpię, by ten dystans udało się zmniejszyć już w tej generacji.
PlayStation 5 Pro
Wbrew pozorom wydawanie ulepszonych wersji konsol w połowie generacji to nic nowego – Nintendo robi to od lat. Nigdy wcześniej jednak zjawisko to nie wystąpiło na taką skalę jak w ósmej generacji. PlayStation 4 Pro i Xbox One X rozprawiły się z mitem, że jak kupimy konsolę zaraz po jej debiucie, to mamy spokój na lata. Oczywiście, przeskok ze zwykłej konsoli na dopakowaną wersję nie był obowiązkowy. Sam zdecydowałem się trzymać słabszego sprzętu, uznając cenę upgrade’u za zbyt wysoką względem skoku technologicznego. W większości wypadków zwykłe PS4 faktycznie w zupełności wystarczało… ale nie da się ukryć, że przynajmniej kilka gier bardzo wyraźnie domagało się tej dodatkowej mocy, jaką oferował „prosiak”.
Skoro Sony raz zdecydowało się na wypuszczenie wzmocnionej konsoli w samym środku generacji, obawy, że zrobi to ponownie, wydają się uzasadnione. A że pierwsze lata nowej generacji zawsze są chude – sprzęt trapią choroby wieku dziecięcego, a programiści wciąż go ujarzmiają i potrzebują czasu, by stworzyć gry, które faktycznie wyglądają jak coś, czego wcześniej nie było – to poczekanie chwilę dłużej i kupienie od razu lepszej wersji PS5 miałoby sporo sensu.

