Wróciła legenda wampirzego RPG. Bloodlines 2 to intryga, Seattle i nieco drewnianej walki
Pomimo tych wszystkich trudności Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 w końcu powstało. Po sprawdzeniu prologu i kilku początkowych misji, a także po emisji zapowiedzi na Opening Live Night mogę nareszcie podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami, które są dość mieszane – zupełnie jak krew ghuli.

Ponad 20 lat temu premierę miało jedno z najciekawszych RPG akcji, które z czasem zyskało kultowy wręcz status. Vampire: The Masquerade – Bloodlines, bo o tym tytule mowa, oferowało możliwość zwiedzenia alternatywnej wersji współczesnego Los Angeles, gdzie walkę o dominację toczyły wampirze klany. Gracze szczególnie chwalili klimat dzieła studia Troika Games, zaznaczając przy tym, że fabuła utrzymuje wysoki poziom. Z kolei rzeczą, która zdecydowania wymagała doszlifowania, był stan techniczny. Błędy okazały się na tyle poważne i denerwujące, że społeczność sama musiała zająć się stworzeniem odpowiednich łatek i modów, które dziś są wręcz niezbędne, by zagrać w Vampire: The Masquerade – Bloodlines.
Czytając te bardzo ogólne informacje o pierwszej odsłonie cyklu, można odnieść wrażenie, że kontynuacja była tylko kwestią czasu. Tymczasem jednak nie do końca, ponieważ pierwszy oficjalny zwiastun Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 pojawił się dopiero 22 marca 2019 roku. Niejednokrotnie można natknąć się na artykuły, które opisują trudny proces powstawania gier, ale to, przez co przeszło Bloodlines 2, to zdecydowanie materiał na film dokumentalny – znajdziemy tu masowe zwolnienia, zmiany studiów deweloperskich, kontrowersje czy oskarżenie o poważne przestępstwo. Pomimo tych wszystkich trudności Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 w końcu powstało. Po sprawdzeniu prologu i kilku początkowych misji, a także po emisji zapowiedzi na Opening Night Live, mogę nareszcie podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami, które są dość mieszane – zupełnie jak krew ghuli.
Wstawaj, detektywie, mamy krew do wypicia
Moja przygoda rozpoczęła się od wyboru jednego z trzech dostępnych poziomów trudności: łatwego, normalnego i trudnego. Po zdecydowaniu się na ten „środkowy” wskazałem płeć bohatera, w którego miałem się wcielić – decyzja była trudna, bo dwójka aktorów głosowych wykonała świetną robotę, ostatecznie zdecydowałem się jednak na męskiego wampira. I to wszystko – nie przywitał mnie żaden kreator postaci, w którym mógłbym stworzyć swojego idealnego Regisa, wybrać odpowiadające mi umiejętności czy klan – na to musiałem jeszcze chwilę poczekać.
Akcja Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 dzieje się w Seattle, o czym dowiadujemy się z krótkiego przerywnika filmowego, mającego na celu wprowadzenie gracza w zawiłości intryg politycznych, które rządzą Szmaragdowym Miastem. Ale wróćmy do głównego bohatera. Phyre, bo tak się nazywa, budzi się w jakimś prawie opuszczonym budynku, gdzie znajduje go policjant, którego zresztą nasz wampir zjada na śniadanie. Po tym wstępie gracz może nareszcie przejąć kontrolę nad postacią i dowiedzieć się, że Phyre słyszy głos w głowie. Skojarzenia z Cyberpunkiem 2077 są jak najbardziej na miejscu, w końcu obie te produkcjie bazują na papierowych systemach fabularnych.
Głos w głowie Phyre’a jest tak samo zdezorientowany całą zaistniałą sytuacją, jak i nasz protagonista. Nie ma pojęcia, jak się tam znalazł, ale wie, że ma na imię Fabien i jest wampirem – detektywem. Po chwil zauważamy też, iż ciało głównego bohatera pokryte jest jakimiś dziwnymi symbolami. W ten właśnie sposób zarysowuje się pewna tajemnica, zagadka, którą przyjdzie nam rozwiązać.
Opowieść przedstawiona w Bloodlines 2 praktycznie od samego początku wydaje się bardzo intrygująca i ten element, przynajmniej dla mnie, był najjaśniejszym punktem całego dema. Drugi stanowił świat przedstawiony: wszystkie wampirze intrygi i hierarchia miłośników świeżej krwi są tu bardzo mądrze i ciekawie wykorzystywane, chociaż nie ukrywam, że na samym początku czułem się przytłoczony liczbą pojawiających się na ekranie informacji. Na szczęście pomoc w odnalezieniu się w tym, kto jest kim, oferuje kodeks, do którego można w każdym momencie zajrzeć.
Po opuszczeniu budynku, w którym miał miejsce prolog, będący również swego rodzaju samouczkiem zasad walki i sposobu poruszania się, udałem się do mieszkania wskazanego przez Fabiena. Tam też po krótkim odpoczynku i spokojnej rozmowie mogłem zadeklarować, do którego klanu będzie należeć moja postać. Wybór ten zdecydowanie ma znaczenie – tak w rozgrywce, jak i w fabule. Podstawowa wersja gry oferuje cztery klany: Brujah, Tremere, Banu Haqim i Ventrue. Na początku zdecydowałem się na klan Brujah, ponieważ szukałem czegoś nastawionego na brutalną walkę. W ramach dodatku Shadows and Silk lub droższych edycji gry możemy również wypróbować klany Lasombra i Toreador. Decyzja o zablokowaniu dwóch frakcji za paywallem na pewno spotka się z krytyką graczy.
Van Helsing nie pochwala
Podczas zabawy w Bloodlines 2 nie mogłem pozbyć się wrażenia, że walka nie będzie najmocniejszą stroną nowej Maskarady. Mamy tutaj do dyspozycji unik, cios lekki i ciężki ładowany (jeśli dostatecznie długo przytrzymamy klawisz odpowiedzialny za atak lekki), który najczęściej służy do przełamywania obrony wroga. Starcia więc – zaznaczam, że przynajmniej na początku – sprowadzają się do bardzo energicznego wciskania jednego przycisku, tak aby zadać odpowiednie obrażenia i wykonać jeden z dwóch ciosów kończących: szybką egzekucję lub wyssanie krwi, które nas leczy oraz ładuje paski umiejętności specjalnych. W trakcie walki możemy korzystać też z umiejętności telekinezy, którą Phyre posiada od samego początku i dzięki której da się ciskać we wrogów różnymi przedmiotami czy nawet podnieść upuszczoną broń palną i jej użyć.
Umiejętności specjalne zależne są od tego, jaki klan wybraliśmy. Mój Phyre miał do dyspozycji m.in. serię szybkich, silnych ciosów, które mógł zadać kilku przeciwnikom. Ogólnie rzecz ujmując, odpowiednie wykorzystywanie tych umiejętności stanowi klucz do zwycięstwa, ponieważ wrogowie nawet na normalnym poziomie trudności potrafią mocno przywalić. Mimo że finishery oraz umiejętności specjalne wyglądają naprawdę spektakularnie, nie mogłem pozbyć się wrażenia, iż całość jest jakby trochę drewniana – brakuje pewnej płynności podstawowych uderzeń. Myślę jednak, że da się to jeszcze poprawić. A być może moje doświadczenie było związane z przynależnością do klanu Brujah, ponieważ każdy z wampirzych rodów oferuje inny styl gry.
Przekonałem się o tym, kiedy odpaliłem demo po raz drugi, by wypróbować klan Banu Haqim. Tym razem skradałem się w ciemnych zaułkach Seattle pełnych ghuli, anarchistów i innych osobników szukających guza. Chodzenie po cichu i upuszczanie krwi nieświadomym niczego ofiarom sprawia satysfakcję i jest dobrą alternatywą dla nie do końca ciekawej walki.
Ogólne wrażenia
Poruszanie się po Szmaragdowym Mieście zostało zaprojektowane całkiem nieźle. Phyre może korzystać chociażby z wampirzego sprintu czy bez problemu wspinać się po budynkach. Znany fanom serii system Maskarady powraca, więc musimy uważać, żeby nie atakować przechodniów ani nie używać umiejętności krwiopijców na środku ulicy. Jeżeli jednak będziemy uparcie powodować zamieszanie, dosłownie dostaniemy drewnianym kołkiem w serce, bez jakiejkolwiek możliwości apelacji.
W wykonywaniu zadań, przynajmniej w demie, pomagały mi wampirze zmysły, które zaznaczały zapachy czy jakieś poszlaki do zbadania, by fabuła mogła ruszyć naprzód. Niby nie jest to nic odkrywczego, ale tutaj sprawdzało się całkiem nieźle, przypominając co jakiś czas, że mamy detektywa w głowie. Same zadania były dobrze pomyślane, wprowadzały w Świat Mroku, ale też dawały do zrozumienia, że znajdujemy się w centrum intrygi, która zadecyduje o przyszłości miasta.
Wydaje mi się, że dla wielu fanów serii Vampire: The Masquerade – Bloodlines ważną kwestią jest stan techniczny dema. Grałem w najwyższych ustawieniach graficznych przy następującej konfiguracji: AMD Ryzen 5 7600X, RTX 4070 12 GB i 32 GB pamięci RAM. Nie uświadczyłem żadnych poważnych błędów, gra utrzymywała prawie stabilne 60 klatek – prawie, ponieważ przy wychodzeniu z danego budynku dało się zauważyć znaczny spadek, ale trwało to tylko chwilę i nie psuło ogólnego odbioru. Z kolei rzeczą, która zdecydowanie potrzebuje jeszcze doszlifowania, jest mimika. Twarze postaci niezależnych czasem wydają się wręcz groteskowe – dziwnie się zachowują i są bardzo sztywne. Co prawda ten problem wynagradzają trochę aktorzy głosowi, ale mimo wszystko jakieś poprawki by się tu przydały.
Bloodlines 2, na ile mogę stwierdzić po pierwszych dwóch godzinach, zdaje się czerpać garściami z pierwowzoru, ale ma przy tym pomysł na siebie, ciekawych bohaterów i wciągającą fabułę, którą bardzo chciałbym poznać do końca. Oczywiście, jak już wspomniałem, produkcji tej doskwiera też trochę problemów – kilka z nich można na szczęście naprawić odpowiednimi aktualizacjami, jeśli tylko będą na to chęci. A wydaje się, że będą, ponieważ twórcy z The Chinese Room przywiązują dużą wagę do dialogów oraz ogólnego klimatu miasta, które potrafi zachwycić w tych pierwszych momentach.