Star Wars: Fate of the Old Republic zachwyciło fanów podczas The Game Awards 2025, ale według Jasona Schreiera na premierę możemy czekać znacznie dłużej, niż wielu by chciało.
Jedną z najgłośniejszych i zarazem najciekawszych zapowiedzi podczas gali The Game Awards 2025 bez wątpienia było Star Wars: Fate of the Old Republic – fabularne RPG tworzone pod okiem Caseya Hudsona, reżysera kultowego Star Wars: Knights of the Old Republic oraz serii Mass Effect. Już sam fakt jego powrotu do uniwersum Gwiezdnych wojen sprawił, że apetyty graczy momentalnie poszybowały w górę, co doskonale widać po entuzjastycznych komentarzach pod trailerem gry na YouTubie. Niestety, wszystko wskazuje na to, że na efekt końcowy przyjdzie nam czekać wyjątkowo długo.
Z informacji opublikowanych na oficjalnej stronie Star Wars wynika, że nowy zespół Hudsona – Arcanaut Studios – został założony dopiero w tym roku, po zamknięciu jego poprzedniej firmy w listopadzie 2024 r. Co więcej, zakładka „kariera” na stronie studia zdradza, że zespół prowadzi intensywną rekrutację. Z kolei zwiastun Star Wars: Fate of the Old Republic raczej pełni funkcję zachęcającą do udziału w projekcie. To może być dość wyraźny sygnał, że znajduje się on na bardzo wczesnym etapie produkcji.
Sam Hudson nie ukrywa, że przed zespołem jeszcze długa droga.
Wciąż znajdujemy się na wczesnym etapie rozwoju i przed nami wiele wyzwań. Jestem wdzięczny za wieloletnie wsparcie fanów KotOR-a i nie mogę się doczekać, aby wspólnie wyruszyć w tę podróż i jak najszybciej podzielić się z wami informacjami na temat naszych działań! – powiedział w rozmowie ze StarWars.com.
Twórca potwierdził też, że Fate of the Old Republic nie będzie bezpośrednią kontynuacją KotOR-a. Zamiast tego gracze otrzymają nowych bohaterów i historię napisaną tak, aby oddawała ducha swobody wyboru i immersji, z których słynie pierwowzór.
Do zapowiedzi gry odniósł się również znany branżowy dziennikarz Jason Schreier, który w serwisie Bluesky ostudził nastroje fanów:
Największą niespodzianką ostatniej nocy była gra Star Wars: Fate of the Old Republic, kierowana przez Caseya Hudsona, który wyreżyserował KotOR (i Anthem). To ekscytująca wiadomość dla wielu osób... ale Lucasfilm twierdzi, że studio zostało założone w tym roku, co oznacza, że rok 2030 to „optymistyczne” przypuszczenie [odnośnie do terminu premiery – dop. red.]. Być może będzie to gra na PlayStation 7.
Choć wizja premiery około 2030 roku wydaje się całkiem realistyczna, sugestię dotyczącą PlayStation 7 trudno odbierać inaczej niż jako ironię. Sugerowana data najprawdopodobniej oznacza, że Star Wars: Fate of the Old Republic trafi na PlayStation 6, kolejnego Xboxa i PC. Biorąc jednak pod uwagę długość cykli produkcyjnych i wydawniczych współczesnych gier – zwłaszcza w przypadku wysokobudżetowych RPG-ów – trudno całkowicie zignorować sceptycyzm Schreiera.
Jego wpis szybko wywołał burzę w sieci. Popularny twórca internetowy GameRoll skomentował sprawę na platformie X:
Kiedy studia przestaną ujawniać swoje gry na wiele lat przed ich premierą? To szaleństwo i ogromne rozczarowanie. Bardzo rozczarowująca wiadomość.
Pod postem pojawiło się mnóstwo podobnych głosów. Wielu internautów otwarcie przyznaje, że zapowiedzi gier powinny pojawiać się najwyżej na rok przed premierą, a perspektywa wieloletniego oczekiwania w jakimś stopniu studzi początkowy entuzjazm. Fanom The Elder Scrolls VI i GTA 6 nie trzeba o tym mówić.
Jedno jest pewne – Star Wars: Fate of the Old Republic już teraz rozgrzało fanów do czerwoności. Pytanie tylko, czy cierpliwości wystarczy im na tak długą podróż do odległej galaktyki.

Autor: Kamil Kleszyk
Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.