Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 11 maja 2020, 11:12

Producenci Valhalli, dajcie mi więcej Asasyna w Asasynie - felieton

Ubisoft sypie z rękawa informacjami na temat nowej grze z serii Assassin’s Creed, ale odnoszę wrażenie, że wciąż wiem o Valhalli bardzo niewiele. Dużo mówi się o korektach w gameplayu, trudnych czasach, w których przyjdzie Normanom walczyć o nowy dom na angielskiej ziemi, ale wciąż nie wiem, ile w tej produkcji będzie Asasyna, do których przyzwyczaiły nas wcześniejsze odsłony serii.

Z dużym zainteresowaniem śledzę dyskusje dotyczące gry Assassin’s Creed: Valhalla, zwłaszcza te prowadzone przez najbardziej zagorzałych fanów serii. Sam zaliczam się do tego grona i podobnie jak inni miłośnicy cyklu, wciąż nie potrafię wyrobić sobie jednoznacznego stanowiska dotyczącego tej produkcji. Okej, niby otrzymaliśmy ostatnio mnóstwo informacji na temat tego, czym wikińska odsłona będzie, a z drugiej strony odnoszę wrażenie, że wciąż wiem o niej bardzo niewiele, poza garścią typowych ogólników. Najbardziej jednak brakuje mi czegoś, na co wielu nowych fanów AC nie zwróci zapewne uwagi – jasnej deklaracji, że będzie to gra mocno osadzona w uniwersum, które de facto reprezentuje.

Nie ukrywam, nie jestem fanem Odyssey i uważam, że nie była to dobra gra. Owszem, potrafiła zachwycić w warstwie wizualnej; owszem, posiadała urokliwe lokacje, skrojone pod miłośników Grecji z epoki starożytnej, ale też zabrakło jej tego, co miało jeszcze w gruncie rzeczy dość podobne w wielu aspektach Origins – mniej lub bardziej bezpośrednich nawiązań do odwiecznej wojny pomiędzy bractwem asasynów i zakonu templariuszy. Przygody Bayeka to był nieustający fanservice, tymczasem Odyseja jedynie raz na jakiś czas przypominała sobie o głównych bohaterach całej sagi, a gdy już to robiła, to rozwijała mocniej bodaj najsłabszy element tej opowieści, czyli wątek Pierwszej Cywilizacji.

Chciałbym, żeby Valhalla bardziej przypominała Origins, niż Odyssey. Przeżyję te same mechaniki, bo zdaję sobie sprawę, że na daleko idące zmian w tej kwestii nie można liczyć, przymknę oko na przekłamania historyczne (istnienie angielskich zamków, przyspieszoną chrystianizację pogan, która w rzeczywistości była bardziej rozłożona w czasie), ale nie zdzierżę, jeśli będzie to kolejna gra o nudnym jak flaki z olejem woju, który tylko na papierze będzie zamieszany w nieustający konflikt pomiędzy dobrem i złem, bo jakimś cudem zdobył (nie)ukryte ostrze. Zdaję sobie sprawę, że Odyssey sprzedało się fenomenalnie i ludzie tacy jak ja stanowią jedynie ułamek wielkiej grupy, która po ten tytuł sięgnęła. Na Odyna jednak, dajcie mi chociaż pierwiastek Asasyna w Asasynie. Wystarczy tyle, co w Origins i złego słowa nie powiem.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej