Po sześciu miesiącach od premiery GTA: The Trilogy – The Definitive Edition ekipa Digital Foundry przeprowadziła szczegółową analizę gry. Jest znacznie lepiej, niż było, ale to wciąż za mało, by mówić o „ostatecznych wersjach” kultowych gier Rockstara wchodzących w skład pakietu.
Wczoraj minęło pół roku od premiery GTA: The Trilogy – The Definitive Edition. Debiut pakietu był – delikatnie rzecz ujmując – średnio udany (choć nie według firmy Take-Two). Część graczy potrafiła założyć okulary nostalgii i dobrze się bawić z odświeżoną klasyką Rockstara, lecz inni nie pozostawili na The Definitive Edition suchej nitki. Odpowiedzialne za remastery studio Grove Street Games wzięło się do roboty i w ciągu sześciu ostatnich miesięcy wydało kilka dużych „łatek”.
Ile się zmieniło? Dużo – kompletna lista poprawek liczy kilkaset pozycji. Mimo to remastery „trójki”, Vice City i San Andreas wciąż trudno nazwać „ostatecznymi wersjami” tych kultowych gier. Tak przynajmniej wynika z analizy przeprowadzonej przez Olivera Mackenzie’ego z ekipy Digital Foundry. Kilkunastominutowy filmik, w którym autor omawia poszczególne kwestie, możecie obejrzeć poniżej. Pod nim zaś znajdziecie listę najważniejszych wniosków.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Oliver Mackenzie stwierdził, że w obecnym stanie GTA: The Trilogy – The Definitive Edition można uznać za dobrą propozycję dla większości graczy, którzy chcieliby zapoznać się z tytułami wchodzącymi w skład pakietu bądź przypomnieć je sobie. Autor przyznał jednak, iż jest to w sumie smutny wniosek – jego zdaniem oryginalne wydania GTA III, GTA: Vice City i GTA: San Andreas były na tyle świetnymi produkcjami, że zasługują na znacznie lepsze, wierniejsze pierwowzorom odświeżenie, a najlepiej na remake.
Więcej:Ubisoft mógł wyjawić okno premiery Assassin's Creed: Black Flag Remake
GRYOnline
Gracze
OpenCritic
15

Autor: Hubert Śledziewski
Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.