Kingdom Come Deliverance 2 pokazuje, że różnorodność językowa może być nie tylko dodatkiem, ale kluczowym elementem immersji. W produkcji Warhorse Studios to pełnoprawne narzędzie do budowania świata.
Kingdom Come: Deliverance 2 nie przestaje zaskakiwać. Jest wiele rzeczy, które w grze sprawdzają się świetnie, w innych z kolei niedomaga, ogólnie rzecz biorąc jest jednak chyba bardzo udana. Przemawia za tym jej ciekawa warstwa historyczna, ale także językowa – okazuje się, że gra świetnie radzi sobie w jednym z aspektów, które inne produkcje traktują po macoszemu. Chodzi o różnorodność językową produkcji w dubbingu, która przekłada się na samą narrację.
Zwrócił na to uwagę jeden z fanów gry na Reddicie. W dość obszernym poście-analizie warstwy językowej w KCD 2 starał się udowodnić, że „gra to podręcznikowy przykład dla twórców, że wielojęzyczność to nie problem ani koszty, a raczej ogromna szansa i zaleta do wykorzystania”.
Dlaczego? Fan argumentuje, że translaguaging (korzystanie z wielu różnych języków podczas komunikacji – przyp. red.) i code mixing (mieszanie słów lub wyrażeń z kilku różnych języków w obrębie jednego zdania – przyp. red.) wykorzystane w warstwie językowej gry razem dają znacznie większe poczucie immersji, niż ma to miejsce w innych grach z gatunku RPG, które z tych strategii w ogóle nie korzystają.
W praktyce wygląda to następująco: przykładowo, Czech w grze nie jest w stanie dobrze zrozumieć Niemca, gdy ten mówi w ojczystym języku, lecz Polaka w pewnym stopniu już owszem. Zdaniem autora posta, dzięki zabiegom tego typu gra jest bardziej „językowo zaawansowana”, co daje lepsze wrażenia z rozgrywki (przynajmniej pod względem wspomnianej immersji).
Większość gier czy filmów po prostu wszystko zapisuje (lub tłumaczy) po angielsku, albo co najwyżej dodaje inne języki, by podkreślić klimat kulturowy. Przykładem jest japoński w Cyberpunku 2077 czy niemiecki w Red Dead Redemption 2, albo użycie różnych angielskich akcentów, żeby można było „posmakować” postaci, jak w Wiedźminie 3. KCD2 mistrzowsko operuje translanguagingiem i code mixingiem, tak że dokładnie oddaje językową rzeczywistość średniowiecznych społeczeństw.
- liubanghoudai24, OP
Nie wszyscy jednak do końca zgadzają się z tą diagnozą. Inni, obecni w dyskusji fani zwracają uwagi na niedociągnięcia produkcji:
To, co wzięliście za tatarski, to tak naprawdę zwykły, współczesny węgierski. Z tego, co wiem, mają w zespole kogoś, kto mówi po węgiersku i pomógł im przy tych kwestiach. Jest lepiej niż w pierwszej części, ale do dokładności wciąż daleko. Często sposób formułowania zdań brzmi bardzo nienaturalnie. (...) Jako Europejczyk doceniam, że Warhorse w ogóle podjęło wysiłek, żeby uwzględnić różne języki w produkcji, ale zdecydowanie powinni byli zatrudnić prawdziwych, profesjonalnych tłumaczy (!!!), żeby zadbali o teksty w obcych językach (...).
Jak widać, do ideału ciągle twórcom jeszcze daleko, ale na pochwałę zasługuje już samo wyczucie tematu – różnorodność językowa rzeczywiście potrafi zmienić odbiór całości i zdradza duży potencjał. Pozostaje liczyć na to, że Warhorse Studios doszlifuje pomysł i w kolejnej odsłonie przygód Henryka ze Skalicy będziemy mogli się cieszyć immersją na jeszcze wyższym poziomie.
0

Autor: Danuta Repelowicz
Hiszpańskie serce i japońska dusza. Absolwentka filmoznawstwa ze szczególną słabością do RPG-ów i bijatyk. Miłośniczka wiedzy tajemnej, nauk o kosmosie, musicali i wulkanów. Dorastała na Onimushy, Tekkenie i Singstarze. Wcześniej związana z serwisem GamesGuru, pisze i tworzy od najmłodszych lat. Prywatnie także wokalistka i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Specjalizuje się w narratologii i ewolucji postaci. Świetnie porusza się też po tematyce archetypów i symboli. Jej znakiem rozpoznawczym jest wszechstronność, a jej ciekawość często prowadzi ją w najdziksze ostępy umysłu i wyobraźni.