Oxenfree

Minirecenzja Oxenfree - kieszonkowa wersja strachu

Urządzenia mobilne mają to do siebie, że znakomitą większość wydawanych na nie produkcji stanowią tytuły tworzone z myślą o masowym odbiorcy. Od czasu do czasu zdarzają się jednak prawdziwe perły – bez wątpienia jedną z nich jest Oxenfree, czyli dzieło zespołu Night School Studio, które zadebiutowało na komputerach osobistych i konsolach stacjonarnych. W końcu nadarza się jednak okazja, by strach obleciał nas również w podróży, pracy, czy w trakcie nudnego wykładu.

Oxenfree czerpie garściami z horrorów klasy B, toteż na pierwszy rzut oka warstwa fabularna nie zapowiada się szczególnie interesująco. Oto bowiem grupa nastolatków postanawia się rozerwać i trafia na opuszczoną wyspę. Problemy zaczynają się w momencie, kiedy bohaterowie odkrywają tajną (też opuszczoną, a jakże) bazę wojskową. Uruchomienie radia przez jednego z delikwentów otwiera portal do alternatywnej rzeczywistości, po czym główna bohaterka, czyli niebieskowłosa Alex, traci przytomność. Po około godzinie dziewczyna budzi się pośrodku niczego – szybko jednak odkrywa, że grupa została rozdzielona, a jej członkowie rozrzuceni po wyspie. Jak łatwo można się domyślić, naszym zadaniem jest odnalezienie przyjaciół i odkrycie sposobu na ucieczkę.

Brzmi do bólu standardowo? Cóż, w tym przypadku pozory mylą. Opowieść potrafi bowiem zainteresować, głównie dzięki licznym zwrotom akcji i tak zwanemu efektowi motyla – małe rzeczy prowadzą do spraw znacznie większego kalibru, a podejmowane przez nas, z pozoru niezbyt ważne decyzje, mogą mieć niemały wpływ na zakończenie. Należy odnotować, że każda napotkana przez nas postać została wyraźnie zarysowana i obdarzona własną osobowością – w kreowaniu tej ostatniej nieodzowną rolę odgrywa doskonały voice acting. Na poznanie towarzyszy niedoli mamy sporo czasu, gdyż lwią część gry zajmują dialogi. Niemniej, znalazło się tu również miejsce na mniej lub bardziej skomplikowane zagadki środowiskowe, które z powodzeniem pobudzają do działania nasze szare komórki, jakim być może zdarzyło się nieco przysnąć w trakcie zabawy z jednym z typowych „klikaczy”.

Tytuł zasługuje na pochwałę także ze względu na doskonały klimat. Atmosfera budowana jest przede wszystkim przez rewelacyjną ścieżkę dźwiękową – muzyka wpada w ucho, a przeprawie towarzyszą dobiegające z oddali, tajemnicze odgłosy. Chyba nie trzeba wspominać, że w Oxenfree powinno się grać wyłącznie na (najlepiej dobrych) słuchawkach? Swoją rolę w kreowaniu przyprawiającego o dreszcze nastroju odgrywa oczywiście oprawa graficzna, utrzymana w stonowanej kolorystyce. Uwagę zwraca wysoki poziom detali i zróżnicowanie poszczególnych scenerii, których podziwianie umożliwia perspektywa – akcja prezentowana jest z boku, aczkolwiek kamera jest umieszczona dość daleko od postaci.

Niestety nie ma róży bez kolców i mobilne Oxenfree nie ustrzegło się wady… jednej bo jednej, ale jednak. Choć sterowanie samo w sobie jest intuicyjne, grze sporadycznie zdarza się źle zinterpretować, co właściwie chcemy zrobić lub w ogóle nie zareagować na polecenia. Nie przeszkadza to jednak w chłonięciu opowiedzianej historii. Inna sprawa, że nie jest to problem, którego nie dałoby się załatwić przy pomocy patcha…

Oxenfree to zdecydowanie jedna z najciekawszych produkcji, jakimi ostatnimi czasy mogli cieszyć się „mobilni” gracze. Tytuł kosztuje raptem dwadzieścia złotych, więc podsumowanie może być tylko jedno – brać bez zastanowienia.