Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 24 grudnia 2004, 13:02

autor: Rednack

Star Wars: Battlefront - recenzja

„Star Wars: Battlefront” jest taktyczną grą akcji bardzo podobną do Battlefielda. Oczywiście, nie ma w tym nic złego – odgapianie od najlepszych jest chwalone, choć można odczuć pewne deja vu podczas grania – tylko jednostki i realia są nieco inne.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

Co to jest?

Star Wars: Battlefront jest taktyczną grą akcji bardzo podobną do Battlefielda. Oczywiście, nie ma w tym nic złego – odgapianie od najlepszych jest chwalone, choć można odczuć pewne deja vu podczas grania – tylko jednostki i realia są nieco inne.

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...

Grywalność

Wielkim plusem gry jest możliwość wzięcia udziału w wielkich bitwach znanych z filmów. Wadą natomiast jest niewielka ilość planet i pól bitew dostępnych w grze. Łącznie możemy grać tylko na 10 planetach i uczestniczyć tylko w 16 zmaganiach! Dobrze, że przynajmniej są cztery dostępne stronnictwa, więc gra prędko się nie znudzi – problem w tym, że stronnictwa oferują kompletną poprawność „historyczną”, więc bitwy mogą się rozgrywać tylko na liniach Imperium-Rebelia i Republika-Federacja. Każda ze stron ma całkiem sporą ilość pięciu klas różniących się umiejętnościami i wyposażeniem + jeden rycerz Jedi na stronnictwo – dostępny w kilku misjach kampanii i jako bonus.

Według mnie gra prędko się nie nudzi – mimo niewielkiej ilości pól bitewnych. Wyrównuje tę niedogodność ilość klas postaci oraz trybów gry (do których przejdę za chwilę). Nie byłbym sobą, gdybym nie wymienił jeszcze kilku wad. Po pierwsze nie wszystkim musi się podobać design niektórych map – np. totalnie niegrywalne planety „roślinne” (np. Endor, Yavin) – ze względu na ograniczenie widoku komputerowych przeciwników do schematu „niebo-ziemia” – wszelkie rośliny przysłaniają widoczność wyłącznie graczowi. Następną wadą gry jest brak możliwości uczestniczenia w bitwach powietrznych i kosmosie. Kierowanie latającym ustrojstwem jest tu bardzo dobrze zrealizowane, więc brakuje mi trochę możliwości własnoręcznego zniszczenia Gwiazdy Śmierci po udanym ataku na generator tarczy na Endor. Jednak gra jest stworzona do innych celów, a żeby polatać sobie Tie-fighterem, trzeba zagrać po prostu w inną grę, więc tę niedogodność chyba twórcom wybaczymy.

Muszę jeszcze wspomnieć o jednym z największych mankamentów rozgrywki – mianowicie o AI. Sztuczna inteligencja przeciwników w tej grze jest po prostu tragiczna! Powoduje to, że gra w singlu jest jedynie treningiem przed grą multiplayerową, która jest naprawdę niezła i jest to na pewno jeden z bardziej udanych aspektów gry.

Tryby gry

Tryby gry są cztery – IMHO niestety dość oklepane. Po pierwsze mamy dwie różne kampanie – Wojna Klonów i Galaktyczną Wojnę Domową. Ta druga, wydaje mi się, jest nieco dłuższa i ciekawsza. Mankamentem jest to, że jesteśmy skazani na praktycznie nieprzerwaną zmianę stron podczas rozgrywki w kampanię. Jako przykład mogę podać: W kampanii Wojna Klonów pierwsze dwie misje odbywają się na Naboo i koncentrują się na dokopaniu Gunganom i policji miasta Naboo, grając droidami Federacji Handlowej. W Wojnie Klonów akcja powinna koncentrować się na Klonach, jednak we wspomnianych misjach Klony jeszcze nie powstały! Wszakże są to wydarzenia z pierwszej części, a z Klonami zapoznamy się dopiero w części drugiej. Podobnie z drugą kampania – raz musimy wypędzić wojska Rebeliantów z Tatooine grając szturmowcami, a raz bronimy bazy na Hoth przed ofensywą wojsk Imperialnych.