Might & Magic: Heroes VI - już graliśmy! - Strona 4
Might & Magic: Heroes VI to bez wątpienia jedna z największych gier tego roku. Osobiście sprawdziliśmy, czy będzie to godna kontynuacja cyklu.
Przeczytaj recenzję Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI
Świetne wrażenie zrobiła na mnie oprawa graficzna. Autorski silnik Black Hole Entertainment wspiera wszystkie wodotryski, do jakich przyzwyczaiły nas współczesne produkcje. W dniu premiery zdecydowanie będzie to najpiękniejsza turówka na rynku i w ogóle jedna z ładniejszych gier strategicznych. Atrakcyjnie prezentują się też animacje postaci. Konający kusznik najpierw pada na kolana, podpierając się swą bronią, by dopiero po chwil wyzionąć ducha, a pozostawiony samemu sobie gwardzista wykonuje zabawny taniec. Porzucono znaną z piątej części cyklu cukierkowość i grze wyszło to zdecydowanie na dobre. Kolory są wyraźnie bardziej przytłumione, a wygląd postaci oraz lokacji cechuje większy realizm. Poprzednie produkcje autorstwa węgierskiego studia łączył specyficzny oraz łatwo rozpoznawalny styl graficzny i Might & Magic: Heroes VI kontynuuje tę tradycję. Nie ma obaw, że ktokolwiek oskarży tę produkcję o kopiowanie Warcrafta, co miało miejsce w przypadku piątej części.

Fragment kodu, w który zagrałem, nie był nawet wersją alfa, choć o dziwo nie uświadczyłem jakiegoś zatrzęsienia błędów, co dobrze rokuje na przyszłość. Premiera ma odbyć się jeszcze w tym roku i tym samym uświetnić obchody dwudziestopięciolecia powstania marki Might & Magic. Obecnie nad grą pracuje około 90 osób, w tym 50 w samym Black Hole. Dawniej węgierski zespół był liczniejszy, ale potem uznano, że lepiej działa się w niewielkiej grupie i część zadań powierzono zewnętrznym wykonawcom. Podczas zwiedzania siedziby studia na monitorach projektantów przez chwilę mignął mi edytor scenek przerywnikowych i dowiedziałem się, że zostanie on udostępniony społeczności moderskiej. Pomimo usilnych starań nie udało mi się, niestety, wyciągnąć od autorów jakichkolwiek konkretów na temat trybu multiplayer.
Kilka godzin spędzonych z wczesną wersją to zbyt mało, by ferować jakiekolwiek wyroki. Całość prezentowała się jednak obiecująco. To wciąż starzy dobrzy „Hirołsi” i potrafią wciągnąć nawet podczas misji będącej w rzeczywistości rozbudowanym samouczkiem. Wprowadzone zmiany w surowcach są kontrowersyjne, ale nie na tyle, by popsuć zabawę, a dzięki nim udało się znacząco przyśpieszyć rozgrywkę. Inspirowany RPG-ami system reputacji to natomiast zdecydowanie dobry pomysł, który na pewno znacząco uatrakcyjni kampanię i pozwoli na większe zaangażowanie się w fabułę. Co ważne, po spotkaniu z twórcami oczywiste jest dla mnie, że ludziom tym naprawdę zależy na tym projekcie i mają olbrzymi szacunek dla całej marki. W połączeniu ze sporym budżetem, jaki zapewnił Ubisoft, powinno to zapewnić fanom godną kontynuację cyklu.
Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski