Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI
Powtórzenie sukcesu Heroes of Might & Magic III jest zadaniem trudnym, o ile w ogóle wykonalnym. Wiedzą to doskonale Węgrzy z Black Hole, dlatego nie próbowali stworzyć klona słynnej „trójki”, ale na jej bazie opracować grę świeżą i interesującą.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gdy ofiarowuje się światu grę tak udaną jak Heroes of Might and Magic III, trzeba liczyć się z tym, że powtórzenie jej sukcesu będzie zadaniem trudnym, o ile w ogóle wykonalnym. Jon von Caneghem wiedział to doskonale, dlatego nawet nie próbował tworzyć ulepszonej wersji „trójki” – zamiast tego zrewolucjonizował oryginalny koncept i zaserwował coś zupełnie odmiennego. Jaki był efekt jego starań, doskonale pamiętamy. Nowatorski produkt nie spotkał się z dobrym przyjęciem najwierniejszych fanów i do dziś uważany jest za najsłabszy z całego cyklu. Czy zasłużenie? To już temat na zupełnie inną opowieść.
Dlaczego o tym wspominam? Powód jest prozaiczny – szósta gra z serii podąża podobną drogą co wyklęta „czwórka”, choć odpowiedzialne za jej powstanie studio Black Hole Entertainment nie zaserwowało sympatykom cyklu takiego trzęsienia ziemi jak niegdyś firma New World Computing. Niemniej, po „bezpiecznym” powrocie do korzeni w Heroes V, znów w ruch poszły nowości i zmiany. Może niekoniecznie tak radykalne jak te z 2002 roku, ale zauważalne i znaczne.
To, że Węgrzy będą kombinować, stało się jasne w chwili, kiedy świat obiegły pierwsze informacje o nowo powstającej grze. Widoczna na promocyjnych ilustracjach mniejsza liczba surowców mocno dawała do myślenia, a jak się potem okazało, był to dopiero początek. Autorzy dokonali rzeczy niewyobrażalnie wręcz trudnej: z jednej strony pozostali wierni korzeniom, z drugiej usprawnili rozmaite aspekty rozgrywki, wprowadzając tam, gdzie uznali to za konieczne, zupełnie nową jakość. W rezultacie znacznie odświeżyli klasyczną konwencję i stworzyli produkt, który jest w stanie zainteresować zarówno weteranów, jak i zupełnych nowicjuszy. Naprawdę.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że fani, którzy na Heroesach zjedli zęby, będą zmuszeni przełknąć sporo kontrowersyjnych rozwiązań – redukcja trzech surowców (rtęci, siarki i klejnotów) to zaledwie jedno z nich. Twórcy „szóstki” umożliwili szybką i bezbolesną dla kieszeni konwersję miast, wprowadzili pojęcie wspólnej puli jednostek, pozwalającej bohaterom kupować za jednym zamachem wojska z wszystkich kontrolowanych zamków, utworzyli też tzw. strefy kontroli, blokując automatycznie przejmowanie kopalni i budynków produkujących jednostki, jeśli wcześniej nie pokusiliśmy się o przejęcie lokacji chroniącej dany obszar. Zmodernizowali też poruszanie się po mapie – dzięki budowanym w miastach portalom można w ciągu jednej tury przetransportować się do nich i przykładowo zapobiec zdobyciu zamku. Zmiany objęły ponadto rekrutację bohaterów – po zainwestowaniu w aulę możemy kupić dowolnego herosa, niezależnie od tego, po której stronie konfliktu stoimy. Prowadzi to zresztą do interesujących konsekwencji. Jeśli pokonamy niewygodnego, bardzo doświadczonego przeciwnika, dostaniemy szansę wcielenia go do swojej armii.
Wydawałoby się, że tego typu posunięcia mocno uproszczą rozgrywkę, a jednak tak się nie stało. Mniejsza liczba surowców nie oznacza, że budynki w miastach powstają szybciej – w pewnym sensie jest wręcz odwrotnie, bo teraz wszystkie konstrukcje potrzebują tego samego budulca. Wprowadzenie stref skomplikowało z kolei wycieczki na teren rywala – bez solidnej armii nie ma sensu pchać się w paszczę lwa, bo jedynym skutecznym działaniem na wrogich włościach okazuje się przejęcie punktu kontroli, a to nie zawsze jest łatwe (sabotowanie produkcji w kopalniach, choć możliwe, jest z kolei nieopłacalne). Nawet obecność wspólnej puli jednostek pociąga za sobą pewne ograniczenia. Owszem, można kupować oddziały z kilku miast jednocześnie, ale pod warunkiem, że te ostatnie są tak samo rozbudowane. W przypadku tych najbardziej zaawansowanych wojsk musimy mieć zatem identycznie usprawnione budynki, a to przecież kosztuje.