Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mafia: Dawne strony Recenzja gry

Recenzja gry 7 sierpnia 2025, 14:00

Recenzja Mafia: The Old Country. Więcej takich opowieści, mniej otwartych światów

W Mafii: Dawnych stronach nie ma żadnych misji i aktywności pobocznych, całą grę można ukończyć w jeden weekend, a udostępniony graczom wycinek Sycylii jest niewielki. A to dopiero początek zalet.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Z perspektywy czasu myślę, że studio Hangar 13 miało sporo szczęścia w nieszczęściu. Gdyby Mafia III, tak bardzo nierozumiejąca serii, którą kontynuowała, i wydana w tak fatalnym stanie technicznym, debiutowała dziś albo w ostatnich latach, jej twórcy najpewniej podzieliliby los Volition (autorów cyklu Saints Row), Pieces Interactive (odpowiedzialnego za zeszłoroczne Alone in the Dark) czy wielu innych zespołów, jakie w ostatnim czasie zamknięto, gdyż świat gier stał się dla deweloperów o wiele brutalniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Na szczęście dla ekipy z Kalifornii rok 2016 nie był jeszcze tak okrutny i po jednej wtopie dostała szansę odkupienia (choć bez fali zwolnień się nie obyło). Deweloperzy ową szansę wykorzystali i udowodnili swoją wartość – wydany w 2020 roku remake pierwszej Mafii, choć w mojej ocenie wciąż miał sporo problemów na gruncie mechaniki rozgrywki, był już grą wyraźnie lepszą i został przez graczy bardzo dobrze przyjęty. Na tyle, że pozwolił studiu jeszcze raz zmierzyć się z pełnoprawną kontynuacją cyklu. I tym razem wykazało się ono o wiele lepszym zrozumieniem tego, czym Mafia jest i być powinna, niż podczas niesławnej wizyty Lincolna w New Bordeaux.

Ludzie honoru

Mafię III zgubiła pogoń za GTA. Już pomijając zły stan techniczny w dniu premiery, klimatyczne misje fabularne i zgrabnie pomyślana fabuła ginęły w zalewie nudnych, męczących zadań typu „zapchajdziura” i powtarzalnych aktywności, jakimi wypełniono rozgrywkę. Trochę w tym zresztą nasza, czyli graczy, wina – to my wiecznie porównywaliśmy pierwszą odsłonę serii do GTA3, to my narzekaliśmy na „dwójkę”, że nie jest open worldem. Twórcy powinni byli jednak wykazać się lepszym zrozumieniem od nas, powinni też poprawniej ocenić własne możliwości i szybciej pojąć, że skopiować Rockstara nie jest wcale tak łatwo – ale ostatecznie największy upadek serii wyniknął z chęci zaserwowania tego, czego – wydawało się – chcieliśmy. Na szczęście i my, i Hangar 13 teraz rozumiemy już dużo więcej – i Dawne strony są tym, czym naprawdę powinna być Mafia. Symbolicznym i praktycznym powrotem do korzeni.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Poniższy akapit przedstawia zawiązanie fabularne gry, opisując wydarzenia z samego jej początku. Osobiście nie uważam tego za spoiler, ale jeśli nie chcecie wiedzieć absolutnie nic przed samodzielnym rozpoczęciem zabawy, najlepiej go pomińcie. Ostrzeżenie dotyczy wyłącznie tego jednego akapitu – dalej spoilerów nie będzie.

Gra cofa wskazówki zegara o wiele dekad, na początek XX wieku, i zabiera nas ze Stanów Zjednoczonych do miejsca narodzin organizacji mafijnej – na Sycylię. Wcielamy się w Enza, młodego górnika, który ucieka z zarządzanej jak brutalny obóz kopalni i dzięki interwencji lokalnego dona unika śmierci z rąk ścigających go byłych pracodawców. Pomoc oczywiście nie jest bezinteresowna – po chłopaku oczekuje się, że absolutnym oddaniem spłaci swój dług. Przepełniony wdzięcznością i zafascynowany nowym światem Enzo nie ma z tym problemu i z wielkim zapałem wdraża się w przestępczy świat, szybko udowadniając, że ma wielki talent do rozwiązywania wszelkich problemów. Jednocześnie chłopak zbliża się do córki dona, co zmusza go do lawirowania między lojalnością a uczuciami.

Scenarzyści przygotowali mroczną, mocno trzymającą się ziemi opowieść, inspirowaną klasyką gangsterskiego kina, która powinna przypaść do gustu fanom Ojca chrzestnego (zwłaszcza fragmentów dziejących się na Sycylii) czy Chłopców z ferajny. Na potrzeby gry wykreowano wiarygodne postacie o różnorodnych charakterach, które łatwo zapadają w pamięć i szybko wzbudzają naszą sympatię lub antypatię. To szczególnie warte pochwały, bo część z nich potrafi pojawić się na chwilę, zniknąć na wiele godzin i powrócić dopiero w późniejszych rozdziałach – a mimo to nie zapominamy, kim są. Pomagają w tym świetnie napisane dialogi i tutaj muszę dodatkowo pochwalić polską wersję językową – tłumacze stanęli na wysokości zadania i doskonale oddali klimat, napięcie oraz sens poszczególnych wymian zdań.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Mocny plus gra otrzymuje ode mnie również za tempo narracji, która płynnie przeplata spokojniejsze momenty z tymi bardziej dramatycznymi. Z jednej strony pozwala to lepiej zżyć się z bohaterami i poznać prozę funkcjonowania gangsterskiego świata, w którym wcale codziennie nie mamy do czynienia ze strzelaninami, zdradami i egzekucjami. Z drugiej, kiedy już faktycznie dzieje się coś dramatycznego, sceny te dzięki temu wybrzmiewają o wiele mocniej. Takie podejście nasuwa skojarzenia nie tylko z dwiema pierwszymi Mafiami, ale nawet z Red Dead Redemption II – choć ze względu na rozmiar gry w Dawnych stronach spokojniejsze momenty nie są aż tak rozciągnięte w czasie jak w dziele Rockstara.

Cieniem na warstwę narracyjną gry kładzie się natomiast sam finał. Mam wrażenie, że twórcy nie do końca wierzyli w siłę swojej opowieści i końcówkę za bardzo „ufajnili”, wprowadzając pewien mocno przesadzony oraz niepotrzebny motyw, zmieniający ją z przyziemnego kina gangsterskiego w efekciarski letni blockbuster. To mi trochę zepsuło odbiór fabuły – na szczęście nie na tyle, żebym nie oceniał jej całościowo bardzo pozytywnie.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Powrót do korzeni

Jak już wspomniałem, Hangar 13 tym razem nie próbował zrobić z Mafii kolejnego GTA. Struktura najnowszej odsłony cyklu jest taka sama jak w przypadku jego pierwszej części – gra została podzielona na kilkanaście rozdziałów, w ramach których wykonujemy ściśle określone zadania fabularne. Nie ma tu żadnych wypełniaczy i misji pobocznych. Nieliczne okazje, kiedy nie jesteśmy trzymani na smyczy i możemy względnie swobodnie jeździć po Sycylii, służą wyłącznie dotarciu do wyznaczonego celu, z ewentualnym przystankiem na ewentualną rozmowę albo wizytę w sklepie. Jeśli koniecznie chcemy swobodnej eksploracji, to taką opcję możemy po ukończeniu prologu odpalić w menu wyboru rozdziałów – ale i tak poza szukaniem znajdziek i podziwianiem widoków nie będziemy mieć tu nic ciekawego do roboty.

I bardzo dobrze, bo dzięki temu gra się kończy, zanim zaczęłaby się dłużyć – przejście całości zajęło mi 13 godzin. Ponadto, mogąc skupić się wyłącznie na głównych mechanikach, Hangar 13 w końcu je porządnie dopracował i teraz strzelanie, skradanie się, walka w zwarciu czy jazda działają jak należy. Przeplatając się i wymieniając między kolejnymi misjami, tworzą też interesującą i różnorodną strukturę zadań, która od początku do samego końca bawi i nie sprawia wrażenia, że czegokolwiek tu brakuje.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Najwięcej zmian wprowadzono w walce bezpośredniej. Tym razem pojedynki toczymy na noże i zawsze są to starcia jeden na jednego, rozgrywane w ściśle wyznaczonych fabularnie momentach – swoiste boss fighty. Enzo może wyprowadzać kilka rodzajów ataków, parować wrogie uderzenia oraz robić uniki – i te dwie ostatnie akcje stanowią klucz do sukcesu. Musimy obserwować ruchy przeciwnika, wyczekiwać odpowiedniego momentu i szybko podjąć decyzję, czy w danej sytuacji lepiej zablokować atak, czy się odsunąć, a po poprawnym przewidzeniu działania oponenta wykorzystać jego chwilową niedyspozycję do zadania ciosów. Okienka czasowe przewidziane na prawidłową reakcję są dość spore, więc jeśli mieliście jakieś doświadczenia z podobnymi systemami wcześniej, całość powinna okazać się dość łatwa i przyjemna – może nawet byłaby banalna i szybko się znudziła, ale dzięki temu, że starcia te są dawkowane bardzo rozsądnie, pełnią funkcję miłych urozmaiceń i nie mają kiedy zmęczyć. Ten system zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu od rozwiązania, które zastosowano w remake’u pierwszej Mafii, gdzie walka wręcz potrafiła mocno zirytować.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Skradanie się i strzelanie idą w parze – choć czasem gra odgórnie narzuca konkretny styl działania, najczęściej możemy sami wybrać, czy chcemy załatwić wrogów z ukrycia, czy wdać się w otwartą konfrontację. Albo zacząć od cichej eliminacji, a potem w wyniku własnej decyzji lub błędu przejść do rozprawienia się z pozostałymi przy życiu nicponiami ciężką artylerią. Jeśli chodzi o skrytobójstwo, mam wrażenie, że twórcy mocno inspirowali się nowymi Hitmanami, gdyż udostępnione tu mechaniki to swoiste „the best of” najskuteczniejszych poczynań Agenta 47. Wrogów wyszukujemy za pomocą „instynktu” podświetlającego ich położenie, obezwładniamy, zakradając się do nich od tyłu albo przyciągając w ustronne miejsce rzutem monetą czy butelką, i na koniec pozbywamy się ciała, ukrywając je w skrzyniach, prawie zawsze dogodnie rozstawionych w pobliżu. Proste, nieskomplikowane, ale funkcjonuje bez zarzutu. A w grach akcji traktujących skradanie się jako jedną z opcji ten aspekt często jest najbardziej niedopracowany i frustrujący, więc tutaj szczególnie doceniam, że udało się go zrealizować po prostu poprawnie. Przy czym nie miejcie złudzeń – zgodnie z prawidłami gatunku, żeby takie skrytobójstwo działało dobrze, przeciwnicy muszą być głupi jak but i tacy tu są: nie oglądają się za siebie, sztywno trzymają swoich ścieżek patrolowych i ochoczo idą na rzeź za każdym źródłem hałasu wywołanego rzuconą monetą czy rozbitą butelką.

Strzelaninom bliżej do tych z Mafii III niż Mafii: Definitive Edition – i to jest z mojej strony komplement. Znowu czuć, że broń ma moc i siłę, że to narzędzia niosące śmierć, a nie zabawki. Miałem duży problem z gunplayem w remake’u pierwszej części i bardzo cieszę się, że tutaj wrócono na właściwy tor. Skomplementować natomiast nie mogę zachowania przeciwników, którzy ochoczo pchają się pod lufę, niefrasobliwie chowają za osłonami, odsłaniając wrażliwe części ciała, i bardzo rzadko wykorzystują przewagę liczebną, żeby na przykład próbować oflankować samotnego strzelca. Pod tym względem mogło być lepiej, choć dramatu też nie ma. To, co mi się natomiast spodobało, to sposób zdobywania amunicji oraz zasobów w trakcie starć – tę głównie pozyskujemy z ciał zabitych wrogów, co zawsze chwilę zajmuje i wystawia nas na ostrzał. Jeśli skojarzyło się to Wam z Red Dead Redemption II, to jest to jak najbardziej prawidłowe skojarzenie.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

No i na koniec system jazdy. Ze względu na czas i miejsce akcji tym razem nie jeździmy wyłącznie pojazdami mechanicznymi – często dosiadamy również koni. Nie robi to jednak większej różnicy, gdyż mechanika jest bardzo zręcznościowa i rozbieżności są raczej subtelne. Czy jedziemy samochodem, czy konno, prawie zawsze płynnie wchodzimy w zakręty, obijanie się o otoczenie nie wiąże się z poważnymi konsekwencjami, a sycylijskie bezdroża okazują się doskonałą nawierzchnią dla wozów, które powinny grzęznąć w nich gorzej niż ciężarówki w błocie Snowrunnera. Trochę mnie to rozczarowało – o ile jazda jako taka po prostu działa i nie wywołuje frustracji, tak zwyczajnie szkoda mi, że bardziej realistyczne podejście do tej kwestii, jakie charakteryzowało pierwsze odsłony cyklu, jest już najwidoczniej pieśnią przeszłości. Chyba najbardziej symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany paradygmatu jest to, że po dachowaniu naszego pojazdu wystarczy przytrzymać dłużej jeden przycisk, aby magicznie obrócił się on na powrót na cztery koła.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

Słońce Sycylii

Równorzędnym głównym bohaterem poszczególnych Mafii zawsze była mapa. Nawet jeśli nie mieliśmy za wiele do zrobienia poza misjami głównymi (albo mieliśmy aż za dużo, kiedy wahadło przechyliło się w drugą stronę), Lost Heaven, Empire Bay i New Bordeaux zapadały w pamięć dzięki unikalnemu klimatowi i wyjątkowym punktom charakterystycznym oraz detalom budującym wiarygodność świata przedstawionego. Dawne strony podtrzymują tę chlubną tradycję – Sycylia zachwyca przepięknymi widokami, słoneczną kolorystyką oraz możliwością podejrzenia tego, jak wyglądało życie mieszkańców „starego kraju” ponad sto lat temu. Przygotowana przez twórców mapa nie jest duża, ale oferuje satysfakcjonującą liczbę interesujących miejsc. Odwiedzamy m.in. winnicę, w której możemy zobaczyć służbę ugniatającą nogami winogrona, urokliwe miasteczko pełne krętych ulic czy ruiny pamiętające czasy imperium rzymskiego. Widzimy też mroczną stronę tego miejsca – industrialną fabrykę zatruwającą okolicę czy kopalnie, w których ludzie zaharowują się na śmierć w imię bezdusznego kapitalizmu. A pomiędzy tymi wszystkimi lokacjami kręte drogi wiją się pośród pól uprawnych, wiejskich chat, ruin, wiaduktów i lasów. Niemal zawsze jest tu na czym zawiesić oko.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

O ile jednak wizualnie Sycylia nie ma się czego wstydzić, tak zawodzi pod względem smaczków dodających temu światu życia. Chodzi mi o takie elementy jak ogranicznik prędkości w pierwszej Mafii i policja wlepiająca mandaty za zbyt szybką jazdę. Tutaj poza postaciami niezależnymi odgrywającymi w wyznaczonych fabularnie momentach konkretne role albo zmieniającą się na potrzeby danych wydarzeń scenografią niewiele rzeczy buduje wiarygodność świata przedstawionego. Wszystko jest dekoracją przygotowaną pod dyktando fabuły, więc kiedy tylko odrobinę odejdziemy od wymyślonego przez twórców scenariusza, otoczenie zmienia się w makietę rodem z gier Ubisoftu. Ładną, ale pozbawioną prawdziwego życia – zwierząt w lasach, przypadkowych zdarzeń, niespodziewanych interakcji. To trochę czepialstwo z mojej strony – w końcu dopóki trzymamy się głównej linii fabularnej, wszystko żyje i iluzja jest zachowana. Ale skoro wróciliśmy do korzeni, mogę sobie trochę pomarudzić, że kiedyś trawa była jeszcze bardziej zielona.

Mafia: The Old Country, 2K Games, 2025.

PLUSY:
  1. dobra, prozaiczna i wciągająca historia;
  2. świetnie wykreowane i udźwiękowione, zapadające w pamięć oraz wiarygodne postacie;
  3. zbalansowane tempo narracji, lawirujące między spokojnymi fragmentami i momentami czystej akcji;
  4. tradycyjna, pozbawiona sztucznych wypełniaczy struktura fabularna, zapewniająca około 12–13 godzin angażującej gry;
  5. poprawnie zrealizowane i dopracowane mechaniki rozgrywki;
  6. klimatyczna, pełna urokliwych widoków Sycylia;
  7. bardzo dobra polska wersja językowa.
MINUSY:
  1. za bardzo podkręcony finał, który zmienia trzymającą się ziemi opowieść w letni blockbuster;
  2. system jazdy to czystej wody arcade, który nawet nie próbuje silić się na realizm;
  3. niedosyt pewnych detali, które jeszcze bardziej uwiarygodniłyby świat przedstawiony.

Jeśli chodzi o stan techniczny, jest dobrze, a jak na Hangar 13 – nawet bardzo dobrze. Podczas zabawy nie natrafiłem na żadne poważne błędy. Raz czy dwa jakiś skrypt nie zaskoczył i zawaliłem przez to sekwencję skradankową, ponieważ strażnicy po zakończeniu dialogu nie rozeszli się w różne strony i nie mogłem ich po cichu wyeliminować – ale po wczytaniu gry wszystko działało już poprawnie i straciłem raptem kilkanaście sekund rozgrywki. Czasem postacie niezależne blokowały się, nie potrafiąc mnie ominąć, i musiałem specjalnie schodzić im z drogi. Jedyną bardziej irytującą rzeczą jest to, że aby aktywować rozmowę albo otworzyć drzwi, trzeba się ustawić idealnie w danej pozycji i odwrócić w odpowiednią stronę. Jeśli Enzo znajdzie się minimalnie nie tam, gdzie powinien, na przykład stanie bokiem do postaci NPC, a nie za jej plecami, a twórcy akurat do tej scenki przewidzieli początek w innej pozycji, to nie uruchomimy akcji kontekstowej. Inne tytuły są o wiele mniej wyczulone na tym punkcie i protagonista sam poprawia swoje położenie, tutaj natomiast musimy być bardzo precyzyjni. Ale to wszystko drobiazgi – gra działa o wiele lepiej niż poprzednie produkcje studia i ogólnie wyróżnia się na plus na tle obecnych standardów branżowych. Nie miałem żadnych blokujących progresję błędów, zwiech, artefaktów graficznych – Dawne strony są naprawdę dopracowanym tytułem. Przynajmniej były w moim przypadku.

Zwrot w dobrą stronę

O ile zazwyczaj już przed premierą jestem w stanie wyczuć, czy gra będzie udana, tak ta była dla mnie wielką niewiadomą. Tym bardziej więc się cieszę, że Hangar 13 tym razem dostarczył dzieło dopracowane, wciągające i kompromisowe – ale kompromisowe w ten pozytywny sposób, bo nie próbuje być ono jednocześnie Mafią oraz kolejnym GTA, tylko stawia na mniejszą skalę i skupia się w pełni na tym, co w tej serii najważniejsze. Klimatyczna, mroczna i zwarta opowieść osadzona w zapadającym w pamięć miejscu oraz solidnie zrealizowane mechaniki rozgrywki i dopracowane technikalia to dokładnie to, czego potrzebował ten cykl, aby wrócić na właściwe tory. Teraz pozostaje trzymać kciuki, by za stworzeniem dobrej gry poszły też solidne wyniki finansowe – i branża dostanie sygnał, że porażki można odkupić, a studiom warto dawać drugie szanse.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

eJay Ekspert 31 sierpnia 2025

(PC) Solidny sequel, wykonany nieco w duchu gier z lat 2010-2020. Fabuła daje radę, a długość (ok. 15-20h) jest tu zaletą bo w 100% możemy skupić się na historii, bohaterach oraz klimacie Sycylii początku XX wieku. Nie jest idealnie, zwłaszcza w kwestii optymalizacji, ale po załataniu tytułu uważam, że może to być tytuł lepszy od Mafii II.

7.0
Recenzja Dying Light: The Beast. Najlepsza mapa w historii serii i misje, które naprawdę angażują
Recenzja Dying Light: The Beast. Najlepsza mapa w historii serii i misje, które naprawdę angażują

Recenzja gry

Gra Dying Light: The Beast zapowiadana była jako korekta serii po trochę rozczarowującej drugiej części. Autorom udało się powrócić do klimatu survival horroru, a przy okazji pozytywnie zaskoczyć jakością misji pobocznych.

Recenzja Hell Is Us. To jedna z najbardziej ambitnych gier roku, ale gameplay nie dorasta do fabuły
Recenzja Hell Is Us. To jedna z najbardziej ambitnych gier roku, ale gameplay nie dorasta do fabuły

Recenzja gry

Zapowiedź Hell Is Us przeszła trochę bez echa. Więcej emocji wywołało demo gry, które zebrało umiarkowanie pochlebne opinie. Niecałe trzy miesiące później światło dzienne ujrzała pełna wersja. Czy sprostała oczekiwaniom?

Recenzja Cronos: The New Dawn. To horror PRL-u, którego nie zapomnisz
Recenzja Cronos: The New Dawn. To horror PRL-u, którego nie zapomnisz

Recenzja gry

Cronos może zaskarbić sobie serca zagranicznych graczy egzotyką, a Polaków – upiorną swojskością. Do ogółu zaś trafi jako bardzo dobry survival horror z paroma problemami, które wynagradza obecność kotków. Bardzo istotnych dla gry kotków.