Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Drag x Drive Recenzja gry

Recenzja gry 14 sierpnia 2025, 15:52

Gra się przyjemnie, ale jest zaskakująco nudno jak na grę Nintendo. Recenzja Drag x Drive

Futurystyczna koszykówka na wózkach to dość niecodzienny temat i okazuje się, że choć teoretycznie w Drag x Drive wszystko jest na miejscu, to grze brakuje zawartości oraz kreatywnego szaleństwa Nintendo.

Recenzja powstała na bazie wersji NS2.

Tytuły sportowe na start generacji konsoli to coś, do czego większość z nas się chyba przyzwyczaiła – pierwsze, co przychodzi mi na myśl to legendarne Wii Sports. Drag x Drive w założeniu miało chyba pełnić podobną rolę – mamy tutaj w końcu sterowanie ruchowe w nowym trybie myszy, dosyć ładną grafikę, przystępną rozgrywkę i aspekt rywalizacji sportowej. Choć podstawy się zgadzają i po paru meczach Drag x Drive wciąga, to okazuje się puste, gdy tylko zaczynamy oczekiwać od niego czegoś więcej. Brakuje tu różnorodnych trybów gry, oryginalnego stylu czy wreszcie lokalnego trybu wieloosobowego. W dużym skrócie: mamy tutaj wiele punktów stycznych z Arms ze Switcha, ale mojej opinii w zasadzie każdy aspekt zabawy w Drag x Drive jest nieco gorszy niż w przypadku tego tytułu.

Koszykówka spotyka Tony’ego Hawka

Na początku muszę pochwalić tutorial w Drag x Drive, bo naprawdę prowadzi nas za rękę, pokazuje co robić, a czego lepiej nie próbować i daje świetne pojęcie o tym, na co możemy liczyć w dalszej rozgrywce.

Drag x Drive, Nintendo, 2025.

Sama koncepcja zabawy w koszykówkę na wózkach inwalidzkich jest dość ciekawa. Choć z pozoru wydaje się dziwna, to po odpięciu Joy-Conów od Switcha 2 od razu wiadomo, jak jechać do przodu, jak cofać i w jaki sposób rzucać piłką do kosza (wystarczy machnąć w jego kierunku). Sterowanie ruchowe zostało bardzo dobrze przemyślane, jest intuicyjne i nawet osoba, która nie ma na co dzień do czynienia z grami, szybko powinna wszystko zrozumieć.

Sam rdzeń rozgrywki jest naprawdę fajny – dzięki naturalnemu sterowaniu można wczuć się w rolę koszykarza i spróbować zdobyć kilka punktów. Poza zwykłym jeżdżeniem po powierzchni boiska możemy też wykonywać skoki (bunny hops) oraz triki na rampie. W Drag x Drive punkty zdobywa się bowiem nie tylko „klasycznie”, bo gra bierze też pod uwagę styl, w jakim go zdobędziemy. Efektowny wsad z półobrotem zostanie doceniony bardziej niż zwykły rzut spod kosza, a rzut zza linii trzech punktów jest tu premiowany tak, jak na prawdziwym boisku. Można nawet pobawić się w taktykę i ustawiać zasłony przy ataku czy bloki w defensywie. Wybierając spośród trzech styli gry (Guard, Forward i Center), można zdecydować się na bardziej ofensywny lub defensywny typ zabawy.

Udana akcja sprawia masę satysfakcji, a że kontrola nad zawodnikiem wymaga nieco wprawy, to każdy kolejny mecz wydaje się prostszy i bardziej naturalny od poprzedniego. Generalnie w Drag x Drive nigdy nie będziecie stać w miejscu: boisko jest małe, zawodnicy duzi, a piłka też całkiem spora – akcja zawsze będzie blisko Was.

Joy-Cony to nie są wygodne zamienniki myszy

Problemem jest jednak to, że szuranie Joy-Conami po w miarę płaskiej powierzchni to jedyny sposób na rozgrywkę w Drag x Drive. Nie ma tu możliwości zabawy za pomocą pada, za każdym razem musicie używać Joy-Conów do odpychania się i kręcenia bączków. Wiem, że takie było założenie gry, ale to spore ograniczenie dla wielu graczy. Po paru posiedzeniach z Drag x Drive byłem nieco zmęczony tym, że za każdym razem, kiedy chcę zagrać meczyk trwający parę minut, muszę rozłożyć gdzieś konsolę, znaleźć sporo wolnego miejsca na blacie stołu czy biurka i podpiąć szyny do Joy-Conów. Drag x Drive zdecydowanie nie jest grą, do której możecie wskoczyć na chwilę np. w przerwie od domowych obowiązków. Nie polecam też grać na własnych spodniach, łóżku czy poduszkach, bo przysporzy Wam to więcej frustracji niż frajdy.

Drag x Drive, Nintendo, 2025.

Czuć też, że Joy-Cony nie były projektowane z myślą o długotrwałym używaniu ich w trybie myszy. Po mniej więcej pół godziny rozgrywki bolały mnie już nadgarstki, a po około godzinie doskwierał mi już taki dyskomfort, że robiłem sobie przerwę, żeby na chwilę rozluźnić ręce. Największym winowajcą są tu gałki analogowe uniemożliwiające pewny chwyt. Próbowałem chwytać kontrolery pod różnym kątem, ale za każdym razem wychodziło mi to dość niezręcznie, bo musiałem mieć w głowie to, żeby zachować dostęp do klawiszy „ZR” i „ZL” odpowiadających za hamulce. Jeśli więc planujecie taką zabawę przez dłuższy czas, to dobrym pomysłem będzie zaopatrzenie się w adaptery z druku 3D dostępne w sieci, które poprawiają chwyt w trybie myszy.

Po paru godzinach widziałem już wszystko

Mocną stroną Drag x Drive są z kolei rozmaite minigry, których znajdziecie całą masę. Jedne skupiają się na rzucaniu piłki do kosza, inne na dryblingu wokół pachołków, a w kolejnych spróbujecie swoich sił w skokach na rampie vertowej niczym w grach z serii Tony Hawk’s Pro Skater.

Drag x Drive, Nintendo, 2025.

Niestety chyba największym grzechem Drag x Drive jest to, jak mało ta gra ma na tę chwilę do zaoferowania. Głównym trybem zabawy są tutaj mecze 3 na 3 z prawdziwymi graczami, z domieszką botów lub z samymi botami. Choć są one na początku fajne, świeże i przyjemne, to bardzo szybko wkrada się w nie rutyna, bo poza zwykłymi meczami i minigrami nie ma tu już dosłownie nic do roboty. Po paru godzinach każde spotkanie wygląda z grubsza tak samo, nie ma żadnej walki o stawkę, trybu kariery dla jednego gracza, jakiejś ligi, budowy własnych stadionów, no dosłownie nic. Rywalizacja online sprowadza się do meczów publicznych lub prywatnych, które rozgrywane są na takich samych zasadach za każdym razem, nie ma tu żadnych innych opcji.

Co więcej, jeśli chcecie bawić się w Drag x Drive ze znajomymi, to gra pozwala Wam wyłącznie na zabawę ze sobą nawzajem i botami. Nie możecie zebrać ekipy i razem iść naprzeciwko rywalom w multiplayerze. Jeśli chcecie grać z innymi, to musicie trafić do drużyny randomów grających przeciwko innym randomom. Słabo. Jeszcze gorzej robi się, jeśli macie dwie pary Joy-Conów w domu i chcecie zagrać na jednej konsoli – twórcy takiej opcji po prostu nie przewidzieli i automatycznie pozbawili Drag x Drive potencjału na grę imprezową czy po prostu fajnego coopa. Nie rozumiem tego totalnie.

Drag x Drive, Nintendo, 2025.

Jeśli chodzi o jakieś większe niedogodności, to zapomnijcie o przypisywaniu własnych przycisków, zmianie trybu sterowania na „zwykłe” i innych opcjach dostępności.

PLUSY:
  1. zawsze pełne akcji mecze;
  2. udane zagrania przynoszące dużo satysfakcji;
  3. fajne i wymagające minigierki;
  4. brak problemów z wydajnością.
MINUSY:
  1. bardzo mało trybów rozgrywki;
  2. do bólu nieciekawa warstwa wizualna;
  3. po kilku godzinach nie ma co robić;
  4. matchmaking ze znajomymi wymagający rozbudowy;
  5. sterowanie w trybie myszy męczące po dłuższych sesjach;
  6. brak polskiej wersji językowej.

Poza tym nie mogę też nie skomentować oprawy graficznej Drag x Drive. Ta, choć ładna i schludna, zasługuje na absolutnie zero pod kątem kreatywności czy oryginalności. Mamy tutaj pozbawione duszy futurystyczne roboty na wózkach inwalidzkich, jeżdżące po generycznej do bólu arenie (jednej!!!), rozgrywające generalnie ten sam mecz w kółko. Całość ratują drobne opcje personalizacji, ale generalnie z oprawy wizualnej wylewa się wszechobecna nuda, co jest bardzo nietypowe dla zwykle kolorowych i kreatywnych gier Nintendo.

Tylko dobre wsparcie uratuje Drag x Drive

Dużą część tej recenzji poświęciłem na wytykanie Drag x Drive dziwnych pomysłów, niedoróbek i zwykłego lenistwa. Po przeczytaniu jej możecie pomyśleć, że nie bawiłem się wcale i w sumie to nie warto było grać. Przeciwnie, przez większość czasu było całkiem nieźle i generalnie rozumiem, czemu Nintendo chciało dotknąć tak niszowego sportu. Sterowanie Joy-Conami jest przemyślane i satysfakcjonujące, a haptyczne wibracje fajnie oddają to, co dzieje się na boisku.

Tylko niestety te wszystkie zalety jakoś tak rozmywają się na tle wszechobecnej nudy, która wkrada się do Drag x Drive zaledwie po kilku godzinach i może parunastu meczach. Całość ratują nieco kreatywne minigry, ale to zdecydowanie za mało, żeby polecić tytuł szerszemu gronu graczy. Szczególnie, że sterowanie Joy-Conami naprawdę nie jest dla każdego i potrafi zmęczyć przy nie tak długich sesjach.

Drag x Drive, Nintendo, 2025.

Jedynym, co może uratować Drag x Drive w dłuższej perspektywie jest wsparcie ze strony Nintendo. Przede wszystkim muszą zostać dodane nowe areny, więcej opcji customizacji, nowe tryby gry i ulepszenie zabawy dla wielu graczy. W momencie pisania tego tekstu to jednak średniak, który trochę nie ma na siebie pomysłu.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej

Recenzja Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 - poczułem się, jakbym znowu miał 10 lat
Recenzja Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 - poczułem się, jakbym znowu miał 10 lat

Recenzja gry

Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 zawiera niebywale dużą dawkę nostalgii i adrenaliny w jednym pudełku. Obie gry znakomicie oddają ducha oryginałów i bawią nawet lepiej niż przed laty, choć niektóre zmiany wydają się nieco kontrowersyjne.

Recenzja Rematch. Widać tu piękno gry drużynowej, o ile grasz z kimś, kto podaje
Recenzja Rematch. Widać tu piękno gry drużynowej, o ile grasz z kimś, kto podaje

Recenzja gry

Rematch to piękna wizja piłki nożnej z unikalnymi zasadami i mechanikami, która przekona do siebie nawet osoby niezainteresowane footballem. Istnieje jednak pewna rzecz, która może Was do tej gry zrazić.

Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.