
Against the Storm: Nightwatchers Recenzja gry
Nietoperze dołączają do gry i wprowadzają reżim rodem z Frostpunka. Recenzja Against the Storm: Nightwatchers
Against the Storm doczekało się drugiego, mrocznego DLC z nową rasą. Dla miłośników tego świetnego city buildera to pozycja obowiązkowa, która zdecydowanie odświeża znany gameplay i oferuje wyzwanie nawet dla weteranów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od pełnoprawnej premiery Against the Storm minęło już półtora roku. Wówczas polski city builder od Eremite Games został obsypany masą entuzjastycznych recenzji, a i opinie samych graczy były wyjątkowo dobre. Nie powinno to nikogo dziwić, bo mały zespół deweloperów z przytupem udowodnił, że w tym wiekowym gatunku jest jeszcze wiele do odkrycia i można stworzyć w jego ramach coś naprawdę świeżego.
Teraz dotarliśmy zaś do końca pewnej epoki w rozwoju Against the Storm. Gra doczekała się swojego drugiego i najpewniej ostatniego DLC wprowadzającego nową rasę osadników – Nightwatchers. Ja zaś mogę powiedzieć tylko jedno: żałuję, że to już koniec dodatków z kolejnymi „zwierzakami”, bo tych chętnie przyjąłbym jeszcze przynajmniej kilka. Ci z was, którzy zdążyli zakochać się w tej deszczowej strategii, nie powinni więc mieć wątpliwości czy warto się nim zainteresować.
Nietoperze ruszają do kopalni
Nightwatchers to dodatek, którego podstawowym elementem jest oczywiście nowa rasa osadników, czyli humanoidalne nietoperze. To zaś w oczywisty sposób wpływa na stylistykę wszystkich związanych z nią elementów, bo od wampirzych wpływów nie da się tu uciec. Nowi mieszkańcy są dość mroczną rasą, która zdecydowanie wyróżnia się na tle bobrów, żab, lisów czy ludzi.
Nietoperze lubią porządek, dyscyplinę i nie potrzebują wielu udogodnień. Same preferują pracę w ciemnościach, więc oczywistym wyborem jest w tym wypadku osadzenie ich w rolach związanych z metalurgią i kopalniami. Jednocześnie bywają dość bezlitosne, co jednak może mieć swoje zalety – dołączenie nietoperzy do naszej osady daje nam bowiem dostęp do Sądu Dworskiego. W tym mrocznym budynku możemy wydawać wyroki na innych członkach populacji osady i wygnać bezproduktywnego mieszkańca, co zadziała jako swoista „zachęta” dla innych, by bardziej przyłożyli się do swoich zadań. W momencie, gdy mamy więcej ludzi niż miejsc pracy, taka decyzja jest bardzo opłacalna, choć pewnie dość wątpliwa moralnie. Czego się jednak nie robi dla Spalonej Królowej.
To zresztą nie wszystko, bo pracowitość i zdyscyplinowanie nietoperzy może wpływać pozytywnie na resztę mieszkańców także w mniej drastyczny sposób. W ramach DLC do gry trafił bowiem kolejny Kamień Węgielny, który sprawia, że widok nietoperzy przydzielonych do atrakcyjnych dla nich miejsc pracy wpływa na produktywność reszty osady i to w naprawdę dużym stopniu liczonym od każdego nietoperza. Podczas rozgrywki czasami zastanawiałem się wręcz, czy bonusy związane z nową rasą nie są aż zbyt duże.
Gacki nie potrzebują wielu wygód, łatwo wprowadzić ich w stan Determinacji, ich praca motywuje resztę osady, a w razie niepowodzeń mogą też zachęcić resztę do wysiłku w bardziej dotkliwy sposób. Wszystko to sprawia, że rozgrywki, w których nietoperze były członkami mojej populacji, to te sesje, które najszybciej kończyły się zwycięstwem. Twórcy być może będą więc musieli nieco poprawić balans nowo dodanej rasy, ponieważ dla wprawnego gracza może ona wydać się nieco zbyt potężna.
Wprowadzenie nowych mieszkańców oczywiście musiało przełożyć się także na dodanie kolejnych budowli. Te obejmują zarówno zwykłe domostwa, punkty wytwórcze, jak i budynki usługowe. Wszystkie są przy tym utrzymane w spójnej stylistyce przywodzącej na myśl wampirze zamczyska i dwory. Jeśli do tej pory podobał wam się kierunek artystyczny, jaki obrali twórcy, to i te nowości przypadną wam do gustu. Doskonale wpisują się w ogólną atmosferę gry i wzbogacają ten niesamowicie barwny świat.
„Znów zabrakło drewna, co?”
Sama nowa rasa to jednak dopiero początek atrakcji przewidzianych przez twórców w Nightwatchers. Do gry trafiło też kilka nowych mechanik, z których część naprawdę stawia przed graczem duże wyzwania. Przede wszystkim mowa tu o dwóch nowych mapach, na których możemy założyć osadę.
Pierwszy szok przeżyłem, gdy trafiłem do Skalistego Wąwozu. W tym niegościnnym miejscu drzewa nie są tym, do czego przyzwyczaiła nas gra. Stworzone są bowiem z kamienia, więc ich ścinanie w ogóle nie zapewnia nam dopływu cennego paliwa i budulca. Skąd więc w ogóle brać materiał na deski i inne kluczowe surowce? Tu z pomocą przychodzi Czarny Rynek. Nowy budynek daje dostęp do handlarzy związanych z syndykatem przestępczym, którego przedstawiciele oczywiście chętnie dostarczą nam tyle drewna, ile dusza zapragnie. Jaki jest haczyk? Ceny są boleśnie wygórowane. Jeśli zaś brakuje nam bursztynów, to możemy kupić towar na kredyt – wtedy spodziewajcie się jednak jeszcze bardziej zbójeckiej oferty.
Taka rozgrywka wymaga więc radykalnej zmiany przyzwyczajeń. Każda deska staje się cenniejsza niż reszta surowców, jesteśmy zmuszeni do desperackiego poszukiwania złóż węgla, a ostrożne zakupy towarów na Czarnym Rynku to podstawa. Jeśli zaś popełnimy błąd lub zabraknie nam szczęścia, to nim się obejrzymy, nasze palenisko zacznie wygasać w niepokojącym tempie.
Kolejnym nietypowym biomem są zaś Bambusowe Równiny. Próżno szukać na nich choć skrawka żyznej gleby, na której moglibyśmy uprawiać warzywa, zioła i inne przydatne rośliny. W naszej osadzie rezyduje jednak Olbrzymi Puchodziób. Ten uroczy futrzasty olbrzym jest przyjaźnie nastawiony i chętnie pomoże nam w opanowaniu tego problemu. W zamian za opiekę i dostawy pożywienia, opału i wody generuje on pokłady nawozu, który następnie można wykorzystać do tworzenia żyznej gleby.
Wyżywienie Puchodzioba nie jest jednak łatwe. Wymaga on dostaw naprawdę dużych pokładów surowców, a jeden wyprodukowany worek nawozu pozwala na stworzenie tylko jednego pola gleby. Stworzenie choćby malutkiego poletka jest więc naprawdę kosztowne. To szczególnie kłopotliwe na samym początku rozgrywki, gdy trudno znaleźć aż tyle pożywienia, by wyżywić nie tylko Puchodzioba, ale i samych mieszkańców (to zresztą kolejny element, w którym być może przydałaby się lekka poprawka balansu). Alternatywy jednak nie ma, ponieważ zaniedbanie futrzastego przyjaciela sprawi, że ten po prostu zignoruje naszą osadę – wtedy zaś stracimy jakiekolwiek szanse na rozkręcenie upraw.
To oczywiście nie wszystko, bo twórcy oprócz nowych map dostarczyli też w nasze ręce nowe modyfikatory biomów. Teraz możemy trafić chociażby na mapę otoczoną terenami rzecznymi, co sprawia, że liczba dostępnych polan jest radykalnie zmniejszona. Inny modyfikator sprawia zaś, że do naszej dyspozycji oddanych jest znacznie mniej Kamieni Węgielnych, lecz braki możemy nadrabiać, tworząc własne w specjalnej Kuźni – oczywiście za odpowiednio wysoką cenę. Wszystko to sprawia, że ponownie trafiając na ziemie wokół Gorejącego Miasta, ciągle napotykałem na ciekawe lokacje, które znów testowały moje umiejętności, mimo że w Against the Storm spędziłem wcześniej długie godziny. To po prostu naprawdę pomysłowe nowości, które dają frajdę z uczenia się ich działania.
Miejsca na nudę nie stwierdzono
Co ważne, twórcy nie poprzestali na dodaniu jedynie znaczących nowości widocznych na pierwszy rzut oka. Do gry razem z dodatkiem Nightwatchers trafia wiele pomniejszych nowinek takich jak masa dodatkowych Kamieni Węgielnych, wydarzeń w świecie gry, dekoracji domu i osady oraz nagród. Zwiększono także maksymalny poziom, jaki możemy osiągnąć w Gorejącym Mieście. To kolejny dobry motywator do dalszej eksploracji niegościnnych terenów dookoła.
Na każdym kroku trafiałem tu na zawartość, której wcześniej nie widziałem i wciąż poznawałem kolejne sposoby na tworzenie osady idealnej. Po wielu godzinach w grze jestem zresztą pewny, że nadal nie skorzystałem chociażby ze wszystkich Kamieni Węgielnych, ponieważ jest ich zwyczajnie bardzo dużo, a ich wybieranie wciąż wiąże się z losowością. To jednak tylko dodatkowa zaleta, bo właśnie aspekt roguelike’owy sprawia, że Against the Storm jest tak wciągające.
Nadal mam przy tym wrażenie, że twórcy nie zapomnieli, że choć ich city builder zawiesza nad graczem miecz Damoklesa w postaci zniecierpliwienia królowej, to wciąż ma w sobie też pewien aspekt „cozy game”. Dodatkowe biomy cieszą oko pastelowymi kolorami, Puchodziób jest przeuroczy, a nowe utwory ze ścieżki dźwiękowej wprowadzają w odpowiedni nastrój. Razem z ciągłym dźwiękiem padającego deszczu, Against the Storm to dla mnie wciąż bardzo przyjemna sesja ASMR. Jeśli mieliście podobne odczucie podczas rozgrywki w podstawce lub dodatku Keepers of the Stone, to tutaj również nie powinniście być zawiedzeni.
- kolejna rasa do kolekcji, będąca ciekawym dodatkiem odświeżającym znaną rozgrywkę;
- masa nowych budynków i modyfikatorów sprawiająca, że w grze z przyjemnością spędzicie kolejne dziesiątki godzin;
- nowe mapy potrafiące stanowić naprawdę poważne wyzwanie nawet dla zaprawionych w bojach Namiestników;
- kolejne Kamienie Węgielne dające jeszcze więcej sposobów na stworzenie idealnie działającej osady;
- stylistyka nowych elementów idealnie uzupełniająca piękny świat Against the Storm.
- poprawki balansu potrzebne nietoperzom i niektórym nowym mechanikom.
To naprawdę koniec?
Po spędzeniu sporej ilości czasu z Nightwatchers pozostaje ze mną uczucie pewnego żalu, że do Against the Storm najpewniej nie trafi już więcej ras osadników. Nie mam pretensji do samych twórców (nie mogę mieć, bo przecież dostarczyli nam świetną produkcję), lecz zwyczajnie chciałbym zobaczyć w swojej osadzie jeszcze przynajmniej kilka nowych „zwierzaków”. Potencjał na dodatki jest tu wręcz nieskończony (od samego początku trzymałem kciuki za żółwie i króliki). Może jednak powinienem docenić, że twórcy nie zamierzają iść po linii najmniejszego oporu i skupią się na czymś mniej oczywistym.
Na ten moment cieszę się, że city builder od Eremite Games otrzymał na koniec naprawdę dobre DLC, które daje powód, by spędzić w grze kolejne dziesiątki godzin. Jeśli zaś dodatek ten będzie kosztował tyle co Keepers of the Stone (po zmianie ceny), to nad zakupem nawet nie ma się co zastanawiać – to po prostu świetna oferta. Ja zaś z niecierpliwością czekam na ewentualne kolejne DLC z nowymi mechanikami i inne dzieła tego zespołu, bo dobitnie pokazali, że potrafią stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.