autor: Michał Bobrowski
Ojciec chrzestny - test przed premierą - Strona 5
Znajdujemy się w Hell's Kitchen, części nowojorskiej dzielnicy Queens – w miejscu, gdzie w roku 1920 urodził się Mario Puzo. To tu pracował główny bohater najsławniejszej książki Puzo – Vito Andolini, późniejszy wielki Ojciec Chrzestny nowojorskiej mafii.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ojciec chrzestny - przyzwoity klon Mafii?
Środowisko gry
Bardzo przyzwoicie wygląda część Nowego Jorku, w którym jest osadzona akcja gry (nie mam tu na myśli grafiki, o której będzie poniżej, lecz samą konstrukcję miasta jak i fakt, że znajduje się w nim kilkadziesiąt punktów (sklepów, magazynów, klubów, hoteli, szpitali i innych), do których możemy zajrzeć i co istotne, których właścicieli za pomocą argumentów nie do odrzucenia możemy przekonać, że naprawdę potrzebują naszej ochrony.

Warto podkreślić, że z założenia miasto ma „żyć własnym życiem” – istotnie na chodnikach nie brakuje przechodniów, ulice pełne są aut, jeżdżąc po mieście możemy przypadkowo być świadkami strzelaniny gangsterów z innych rodzin. Pomimo to mam dużą nadzieję, że ten element w wersji finalnej będzie znacznie bardziej dopracowany – jak na razie bowiem bardzo szwankuje interakcja z otoczeniem. Przykładem tego jest sytuacja, w której publicznie porywam samochód, a spacerujący nieopodal policjant nawet nie obejrzy się w moją stronę, dopiero jak kogoś rozjadę zaczyna pościg. Jak na razie – zaimplementowany tutaj model relacji ze stróżami prawa, który znamy chociażby z wspomnianych już przeze mnie dwóch innych gier, nie funkcjonuje prawidłowo. Warto dodać, że ten element zawiera jedną nowość – jest nim możliwość przekupywania stróżów prawa (i to również na wyższym szczeblu), dzięki czemu niejednokrotnie przymkną oni oczy na nasze przewiny.

Jak na razie muszę również wytknąć bardzo dużą ubogość, jeśli chodzi o rodzaje samochodów, jakie są obecne w grze. (Mam dużą nadzieję, że wynika to tylko i wyłącznie z posiadanej przeze mnie wersji gry). Nie dość, że występujące typy wozów można policzyć na palcach jednej ręki, to wszystkie cechują się całkowicie nieprzeźroczystymi szybami. Ech... policzyłem modele, z jakimi mieliśmy do czynienia w Mafii – ponad 50 różnych typów. Co więcej – już wówczas (czyli grubo ponad 3 lata temu) dokładnie widzieliśmy, co się dzieje wewnątrz pojazdu. Obawy związane z pojazdami dodatkowo wzmacnia bardzo słaby, jak na razie, model zniszczeń – niby coś się zarysowuje, niby po pewnym czasie zaczyna coś się dymić, ale generalnie wygląda to naprawdę nieciekawie.

Miejmy nadzieję, że w wersji finalnej zobaczymy znacznie większe zróżnicowanie typów samochodów.