autor: Michał Bobrowski
Ojciec chrzestny - test przed premierą - Strona 3
Znajdujemy się w Hell's Kitchen, części nowojorskiej dzielnicy Queens – w miejscu, gdzie w roku 1920 urodził się Mario Puzo. To tu pracował główny bohater najsławniejszej książki Puzo – Vito Andolini, późniejszy wielki Ojciec Chrzestny nowojorskiej mafii.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ojciec chrzestny - przyzwoity klon Mafii?
Warstwa fabularna
Ścisłe bazowanie na sprawdzonych już scenach książkowych i filmowych ma szansę wyjść tylko na dobre. Dowodem na to jest już samo wprowadzenie – oto ojciec głównego bohatera, wierny członek rodziny Corleone zostaje zastrzelony przez konkurencyjną mafię. Kilkanaście lat później (akcja gry rozpoczyna się w roku 1945), matka pojawia się na uroczystościach weselnych córki Vito Corleone. Wie doskonale, że w takim dniu ojciec panny młodej nie odmawia pomocy żadnemu z gości, którzy zwrócą się do niego o pomoc lub przysługę.

Znaczna część z późniejszych misji też od razu wyda nam się „jakby znajoma” – to nam Clemenza zleci „sprzątnięcie” Pauliego Gatto, to my podrzucimy rewolwer, z którego Michael Corleone zastrzeli Turka Sollozzo i kapitana Maclusky’ego. Wcale się nie zdziwię, jak naszą ostatnią misją w głównym wątku fabularnym będzie „zastąpienie” Alberta Neriego i egzekucja głównego wroga rodziny Corleone – don Emilio Barziniego. Oczywiście pojawiają się też sytuacje i postacie, których nie uświadczymy na stronach powieści – warto tu wspomnieć chociażby o wątku romansowym głównego bohatera z niejaką Frankie. Jako że ukończyłem dopiero kilkanaście pierwszych zadań trudno mi oceniać, czy jako całość będzie to równie spójna historia – powiem tak – zdarzają się sytuacje, które nieco zbyt mocno odbiegają od oryginału i jako takie mnie irytują, ale jak na razie mogę powiedzieć, że ogólnie jest nieźle.

Warstwę fabularną dodatkowo wspomaga obecność wiernie odtworzonych postaci z wersji filmowej. Jak wiemy, zarówno Robert Duval (odtwórca Toma Hagena), jak i James Caan (ekranowy Sonny Corleone) są bezpośrednio zaangażowani w promocję tytułu. Widać to również na ekranie – ich komputerowi odpowiednicy są stworzeni naprawdę z dużą dbałością o szczegóły. Jakaż szkoda, że Electronic Arts nie udało się porozumieć z Alem Pacino, który wcielił się w postać Michaela Corleone. No cóż... najmłodszy syn Dona na tle innych postaci wygląda niezbyt przekonywująco. My zaś, aby zobaczyć „growy” odpowiednik wielkiego aktora będziemy musieli poczekać na inny filmowy tytuł, czyli na Człowieka z blizną (Scarface: The World is Yours).

Mówiąc o głównych bohaterach chcę od razu zasygnalizować jedną rzecz, która delikatnie mówiąc niezbyt przypadła mi do gustu. Wiem, że hip-hop jest modny, że w serię GTA grały miliony graczy, ale na litość Boską – czy bohaterowie Ojca Chrzestnego w identyczny sposób jak Carl Johnson z San Andreas muszą „gibać” się na boki w trakcie rozmowy? Wiadomo, że bohaterami są członkowie włoskiej mafii z sycylijskimi korzeniami, wiadomo, że stereotypowy Włoch dużo gestykuluje – ale do jasnej ciasnej – on używa do tego rąk, a nie całego tułowia!