Graliśmy w Battlefield 1 – koń, jaki jest, każdy widzi - Strona 5
Udało mi się spędzić ponad dwie godziny z buildem Battlefielda 1, który każdy z was będzie mógł sprawdzić w otwartej becie. Czas pokusić się o pierwsze wnioski, czy na taką pierwszą wojnę światową czekaliśmy.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 1 – najlepszy Battlefield od czasów Bad Company 2
Konstrukcja map – przynajmniej tych dwóch, które mogłem zobaczyć – jest bardzo zbliżona do tego, co Battlefield serwował nam już nie raz. Jest sporo miejsca dla czołgów, jest gdzie polatać samolotami i możemy również znaleźć miejsca, gdzie piechota ma znaczącą przewagę. Z racji pewnych ograniczeń wynikających z realiów (jak na przykład brak mobilnych pojazdów przeciwlotniczych), otrzymujemy teraz więcej dział stacjonarnych, by poradzić sobie z wrogimi maszynami. Na Sinai Desert możemy chociażby znaleźć punkt E, który jest mocno oddalony od całej reszty pola bitwy i najłatwiej jest go przejąć za pomocą lotnictwa. By broniący punktu mogli mieć jakiekolwiek szanse, na dachu budynku znajdującym się w punkcie Edward rozstawione jest działko przeciwlotnicze, które w dobrych rękach może wyrządzić wiele szkód.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na dynamicznie zmieniającą się pogodę. Z jednej strony nie jest to nic nowego w serii – mieliśmy choćby nagłe pogorszenie warunków pogodowych na mapie Sztorm na Paracelach. Battlefield 1 rozbudowuje ten pomysł, bo tym razem nie ma skryptu, który w określonym momencie zmienia pogodę z wersji A na B w taki sam sposób – tutaj zmiany są losowe, czasem nawet rozpoczynamy mecz przy wielkich opadach deszczu (w przypadku St. Quentin Scar), by potem niebo się rozchmurzyło lub cała okolica utonęła we mgle. W przypadki Sinai Desert mamy burzę piaskową, która znacząco ogranicza pole widzenia i utrudnia rozgrywkę – wymusza to zmianę stylu gry, bo, przykładowo, w takich warunkach snajperzy są praktycznie bezużyteczni. Cały system dynamicznych zmian pogodowych traktuję za plus, bo wprowadza to więcej urozmaicenia, nawet jeśli gramy na tej samej mapie.
Wstępny werdykt
Powtórzę się ze stwierdzeniem, o które pokusiłem się już na samym początku – pomimo realiów pierwszej wojny światowej, to wciąż jest Battlefield i dla wielu osób właśnie dlatego gra może okazać się sporym zawodem. Mnie się podoba typ rozgrywki, jaki oferuje ta seria, więc uważam, że dostaję to, na co czekałem.
Można się przyczepić, że czołgi nie zachowują się realistycznie, piloci wykonują dzikie akrobacje, które przy takich maszynach nie byłyby możliwe, a żołnierze na wyposażeniu mają broń, która w tamtych czasach nie była tak popularna. I osobom, które się tego czepiają przyznam rację. Należy jednak pamiętać, że wszystkie mechaniki gameplayowe zbudowane są po to, by zachować pewien balans w rozgrywce i jednocześnie uatrakcyjnić ją dla szerszego grona graczy – i nie ma co ukrywać, że BF jest grą, która ma się sprzedać w milionach kopii. To nie jest „re-skin” Battlefielda 4 – to nowa gra, która wykorzystuje wiedzę, jaką DICE zdobyło tworząc przez lata gry w swojej flagowej serii oraz przy produkcji zeszłorocznego Battlefronta. Jeśli nie jesteście pewni czy to gra dla was – koniecznie sprawdźcie to na własnej skórze w trakcie otwartej bety. A w sytuacji gdy nigdy nie lubiłeś się z Polem Walki – ta gra tego nie zmieni.