Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry
Po wielu mniej lub bardziej udanych przygodówkach, erpegach, strategiach i strzelaninach polska myśl programistyczna wzięła się za gry muzyczne. Okazją do stworzenia nadwiślańskiego klona Guitar Hero stał się Rok Chopinowski.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
No i doczekaliśmy się! Po wielu mniej lub bardziej udanych przygodówkach, erpegach, strategiach i strzelaninach polska myśl programistyczna wzięła się za gry muzyczne. Okazją do stworzenia nadwiślańskiego klona Guitar Hero stał się Rok Chopinowski. Z trudnym tematem postanowiło zmierzyć się krakowskie studio Bloober Team, a błogosławieństwa projektowi udzieliło Ministerstwo Kultury, zapewniając przy okazji wsparcie finansowe dla ambitnych deweloperów. Czy krakowianie stanęli na wysokości zadania? Sprawdźcie sami.
Music Master Chopin miał zostać wydany w trzech wersjach – Classic, Rock i Pop – ale ostatecznie na rynek trafiły tylko dwie pierwsze (co dzieje się z trzecią, nie wiem, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wyląduje ona w sklepach po Nowym Roku). Wybór odpowiedniego pudełka ma oczywiście duże znaczenie, bo poszczególne edycje różnią się zawartością. W „klasyku” słuchamy wyłącznie utworów fortepianowych, natomiast w Rocku, jak sama nazwa wskazuje, delektujemy się rockowymi aranżacjami popularnych dzieł mistrza. Na pudełku widnieje buńczuczny tekst, że „w projekcie udział wzięły największe gwiazdy polskiej i zagranicznej sceny muzycznej”, ale tak naprawdę jedynie Classic prezentuje w tej kwestii przyzwoity poziom, bo występują tu laureaci konkursu szopenowskiego, z Rafałem Blechaczem na czele. W Rocku najwięcej kompozycji przygotował natomiast Music Master Chopin Band, a trzy kawałki dorzucili: Ron Thal (gitarzysta Guns n’Roses), Grzegorz Kupczyk z nieistniejącego już zespołu Turbo i grupa Proletaryat. Prawdziwe zatrzęsienie gwiazd.
W wersji Classic do dyspozycji gracza oddano 26 utworów, ale w rzeczywistości jest ich zaledwie trzynaście. Program sztucznie zwiększa liczbę dostępnych kawałków, ponieważ każdy z nich można rozegrać na dwa różne sposoby – za pomocą czterech bądź ośmiu klawiszy. Niewiele lepiej jest w wersji Rock. Tutaj co prawda dubli nie ma, ale trudno tryskać entuzjazmem, skoro cały repertuar zamyka się w liczbie dwunastu numerów. Skandalicznie mało, zwłaszcza jeśli przejrzymy listy utworów startowych w konkurencyjnych tytułach.
Krakowianie nie zaprojektowali z myślą o swojej produkcji żadnych fikuśnych kontrolerów, dlatego użytkownicy Music Master Chopin są zmuszeni zmagać się z dostępnymi utworami za pomocą zwykłej klawiatury. W wersji Classic większego problemu nie ma – przy odrobinie dobrej woli możemy wyobrazić sobie, że mamy przed sobą prawdziwy fortepian. Wesoło robi się dopiero w wersji Rock, gdzie urządzenie musi zastąpić gitarę. Autorzy zalecają, by klawiaturę podnieść, odwrócić i trzymać podobnie jak tradycyjne wiosło – lewa ręka ląduje wówczas na gryfie złożonym z klawiszy od F1 do F5, a prawa na Enterze, który symuluje piórko. Podobnym pomysłem popisali się już dawno twórcy darmowej gry Frets on Fire i trzeba przyznać, że jest on niegłupi, choć wygląda to zabawnie. Warto w tym miejscu nadmienić, że gra obsługuje również gitary z serii Guitar Hero – wystarczy podłączyć urządzenie do peceta i możemy masterować rockowe kawałki nieco bardziej profesjonalnie. W wersji Classic istnieje natomiast opcja skorzystania z keyboardu wykorzystującego standard MIDI.
Poszczególne utwory rozpisane są całkiem przyzwoicie, zwłaszcza na niższych poziomach trudności. W Bloober Team najwyraźniej pojawił się ostatnio ktoś, komu słoń nie nadepnął na ucho – mieliśmy okazję oglądać Music Master Chopin kilka tygodni wcześniej i wówczas konstrukcja utworów wołała o interwencję kompozytora zza grobu. Na poziomie trudnym jednak już tak dobrze nie jest. Odniosłem wrażenie, że ktoś dorzucił po prostu dodatkowe nutki w dziwnych, często zupełnie przypadkowych miejscach, tylko po to, żeby ich prawidłowe wykonanie graniczyło z cudem. Nie tędy droga.