Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 października 2009, 10:50

Risen - recenzja gry

Długo musieliśmy czekać na kolejną grę twórców słynnej serii Gothic. Czy Risen zaciera złe wrażenie, jakie pozostawiła po sobie trzecia odsłona wspomnianego cyklu i oficjalny dodatek do niej?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od momentu pierwszej zapowiedzi gry Risen (jeszcze pod roboczym tytułem RPB), podejrzewaliśmy, że będzie to mocne uderzenie. Odpowiedzialne za powstanie tego programu studio Piranha Bytes miało w ostatnim czasiesporo do udowodnienia, nie tylko swojemu nowemu partnerowi – firmie Deep Silver – ale przede wszystkim zawiedzionym fanom serii Gothic, którzy po niezbyt udanej trzeciej odsłonie tego cyklu postawili na niemieckim producencie krzyżyk. Dziś możemy śmiało powiedzieć, że eksperyment o nazwie Risen powiódł się, a winą za poprzednią klęskę należy obarczać przede wszystkim firmę JoWooD. Austriacki wydawca zdążył się zresztą w międzyczasie skompromitować ponownie, wypuszczając do sklepów niedopracowany gniot, jakim był Zmierzch Bogów.

Początek gry Risen do złudzenia przypomina pierwszego Gothica, choć okoliczności pojawienia się głównego bohatera na nieznanym lądzie są nieco inne. Nowy Bezimienny nie jest bowiem skazańcem, ale rozbitkiem, który został wyrzucony na brzeg Farangi po katastrofie statku. Reszta jest już właściwie taka sama. Nasz podopieczny szybko nawiązuje kontakt z miejscową ludnością i chcąc, nie chcąc, zostaje poinformowany o tym, co dzieje się na tropikalnej wyspie. A dzieje się sporo. W trakcie intensywnych i niespotykanych w tej części świata anomalii pogodowych spod ziemi wyrosły nagle starodawne budowle, pełne cennych artefaktów oraz dzikich bestii. Tajemnicze świątynie wzbudziły ogromne zainteresowanie Inkwizycji, która przybyła na wyspę niedługo przed naszym śmiałkiem, ale zdążyła w tym czasie całkowicie zmienić układ sił na Farandze. Kapłani zajęli należący do magów klasztor, wygnali z portowego miasta bandytów, a także zaczęli sprawować kontrolę nad farmami, rozsianymi na terenie całej krainy. Wałęsanie się po wyspie zostało zabronione. Schwytani włóczędzy są natychmiast odsyłani do klasztoru i po długim treningu wcielani w szeregi Inkwizytorów.

W Risen odwiedzamy jedno duże miasto portowe.Wybory tu dokonane mają duży wpływ na rozgrywkę.

Nowe porządki najmniej spodobały się upokorzonym bandytom, którzy po wypędzeniu z miasta osiedlili się na bagnach. Dowodzona przez don Estebana grupa rzezimieszków nie zamierza jednak tanio sprzedać swojej skóry i coraz głośniej przebąkuje o stawieniu czynnego oporu Inkwizytorowi Mendozie oraz jego ludziom. Konflikt pomiędzy obiema frakcjami wisi w powietrzu i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, gracz zmuszony jest opowiedzieć się po którejś ze stron.

Wybory to w Risen rzecz powszechna. W początkowej fazie gry nieustannie stajemy przed szansą zaskarbienia sobie łask u zwalczających się wzajemnie frakcji, a to, na którą spojrzymy przychylniejszym okiem, ma ogromny wpływ na dalsze losy Bezimiennego. Wstąpienie w szeregi jednej ze stron konfliktu automatycznie zamyka dostęp do drugiej. Liczba zadań zostaje ograniczona, a niektóre ścieżki rozwoju znikają bezpowrotnie, czego dobrym przykładem jest kariera bandyty. Jeśli staniemy u boku don Estebana, żaden z członków Inkwizycji nie zdradzi nam sekretów zaawansowanej magii, przez co zabawa z zaklęciami ograniczy się wyłącznie do używania kosztownych zwojów.

Wyboru należy też dokonać w kwestii rozwoju postaci i to najlepiej już na samym początku zabawy. Risen został skonstruowany w taki sposób, że bohater nie ma szans nauczyć się wszystkiego. Samych umiejętności władania dostępnym orężem jest pięć, z czego każda ma aż dziesięć stopni rozwoju. W ciągu całej gry bohater jest w stanie dociągnąć do maksimum co najwyżej dwie z nich, o ile marzy o rozwinięciu innych zdolności, np. alchemii czy kowalstwa. Można, co prawda, skupić się wyłącznie na obsłudze broni, ale wówczas zamykamy sobie dostęp do wielu interesujących i bardzo przydatnych w trakcie zabawy aktywności. W Risen nie można nawet odłupać kawałka skały ze złoża rudy, jeśli wcześniej nie nauczymy się górnictwa.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Cayack Ekspert 18 lutego 2012

(PC) Risen jest świetnym, długim, satysfakcjonującym erpegiem. Z odpowiednią dozą interaktywności i sycącym systemem walki. Dla fanów twórczości studia Piranha Bytes to prawdziwy Gothic 4.

8.5
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie

Recenzja gry

Stellar Blade to dzieło ewidentnie stworzone z pasji, stanowiące ucztę dla oczu i uszu, serwujące niezłą fabułę oraz wyposażone w angażujący system walki, który jednak nie stanie kością w gardle osobom szukającym po prostu dobrej rozrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.