
Eriksholm: The Stolen Dream Recenzja gry
Recenzja Eriksholm: The Stolen Dream. Ta przepiękna skradanka udowadnia, że cała nadzieja w małych zespołach
Niewielkie studia pokazują, że da się robić dobre gry za nieduże pieniądze. Sukces komercyjny zależy jednak najczęściej od gatunku. Czy pozbawiona efektownych scen akcji skandynawska skradanka Eriksholm ma szansę na powtórzenie wyniku Clair Obscur?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Rok 2025 „indykami” stoi. Choć na premierę czeka jeszcze kilka potencjalnych hitów, już teraz można powiedzieć, że produkcje niewielkich zespołów pokazały wysoką jakość za niekoniecznie wielkie pieniądze. Oczywiście sukces komercyjny uzależniony jest od wielu czynników, a jednym z nich jest gatunek. Pozbawiona walk skradanka nie trafi do tak szerokiego grona odbiorców jak efektowne RPG (i tak, mam tu na myśli przede wszystkim Clair Obscur: Expedition 33). Nie znaczy to jednak, że nie może dorównać im chociażby pod względem fabularnym. Skandynawska gra Eriksholm: The Stolen Dream, bo o niej mowa, nie zarobi zapewne tyle, ile hitowa Ekspedycja 33, ale pod pewnym względem ją przewyższa. Naprawdę! Najbardziej polubią ją miłośnicy niespiesznej akcji i współczesnych przygodówek, ale nie zawiodą się na niej również fani mocnych akcentów fabularnych.
Czy Eriksholm istnieje naprawdę?
Prawdę powiedziawszy, nie do końca wiedziałem, czego się po Eriksholmie spodziewać. Produkcja skandynawskiego studia równie dobrze mogła okazać się okraszoną piękną oprawą graficzną perełką, jak i rozczarowującą wydmuszką. Nie będę Was trzymał za długo w niepewności – zarówno historia, jak i sposób jej opowiadania zasługują w tym przypadku na uznanie. Nie znaczy to, że udało się uniknąć mniejszych i większych potknięć. Zalet jest jednak zdecydowanie więcej niż wad, a jakość cutscenek powala.
Grę rozpoczynamy, kierując poczynaniami Hanny, nastolatki obdarzonej zdolnościami bezszelestnego poruszania się, muszącej zmierzyć się z patrolującą ulice niewielkiego miasteczka policją. Na początku historia może wydawać się trochę niejasna – gracz wie tylko, że dziewczyna poszukuje swojego brata, a akcja umiejscowiona jest w gdzieś w XX-wiecznej Skandynawii. Z czasem dowiadujemy się więcej o tytułowym Eriksholmie oraz jego mieszkańcach i jesteśmy w stanie wyłapać powiązania łączące fikcyjny świat z rzeczywistym. A tych jest naprawdę dużo! Więcej zdradzać nie będę, żeby nie psuć Wam przyjemności odkrywania mniejszych i większych sekretów gry na własną rękę. Trochę opowiem jednak o tym, jak możemy to uczynić.
Nakreślę ci to jak policjant policjantowi
Większość informacji przekazują notatki, listy i wszelkiej maści dokumenty oraz zasłyszane przez bohaterów rozmowy policjantów. Te brzmią autentycznie, w czym duża zasługa aktorów głosowych świetnie sprzedających swoje teksty. Niestety, aktualnie gra nie ma polskiej lokalizacji, więc do zrozumienia historii potrzebna jest przynajmniej podstawowa znajomość języka angielskiego (albo któregoś z innych dostępnych w produkcji szwedzkiego studia). Na szczęście dla tych, którzy nie posiadają wybitnych zdolności lingwistycznych, większość zdań zbudowana jest w sposób prosty i zrozumiały, a przy tym wcale nie banalny.

Bohaterowie często rzucają komentarze dotyczące różnych kwestii, również tych politycznych.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Znajdziek jest może niewiele, ale tym bardziej cieszy moment, w którym udaje się do nich dotrzeć. Pogłębiają naszą wiedzę o świecie gry i ułatwiają pokonywanie kolejnych przeszkód. Być może brakuje trochę rozmów zwykłych mieszkańców miasta i w ogóle ich obecności na mapie. Nie przeszkadza to jednak na tyle, by uniemożliwić kupienie konwencji. Po prostu ten element mógł zostać wykonany lepiej.
Krótka historia o tym, jak gra staje się filmem
Na osobny artykuł zasługuje natomiast jakość cutscenek. Na tyle, by rozmyła się tu granica pomiędzy filmem a grą. Wspominałem, że pod pewnym względem Eriksholm przewyższa niemal perfekcyjne Clair Obscur – ano właśnie pod względem przerywników filmowych. One w Ekspedycji 33 są naprawdę bardzo dobre – jednak w produkcji River End Games są po prostu genialne! Osoba, która ujrzała na ekranie mojego monitora kilka fragmentów tego spektaklu, naprawdę sądziła, że oglądam jakąś hollywoodzką produkcję. Ostatecznie okazało się wprawdzie, że przerywników nie ma w grze za wiele, ale ich jakość wystarczy, by zapadły w pamięć. Szczególnie zważywszy na fakt, że zawarty w nich ładunek emocjonalny jest naprawdę potężny.
Oprawa graficzna pozostałej części gry również stoi na wysokim poziomie. Może przy zbliżeniach w projektach postaci widać niedostatki budżetowe, ale już lokacjom nie sposób wiele zarzucić. Poruszanie się po Eriksholmie jest przyjemnością samą w sobie, szczególnie że przyjęty styl artystyczny okazuje się konsekwentny. Klimat skandynawskiego miasta z połowy XX wieku czuć w każdym pikselu. Całokształtu dopełnia nastrojowa muzyka. Czy soundtrack z Eriksholma wyląduje na mojej playliście najlepszych growych brzmień? Być może nie. Ale doskonale spaja się z oprawą graficzną i pasuje do opowiadanej historii.
Mniej akcji, więcej klimatu
Tyle, jeśli chodzi o walory estetyczne. Fabularnie również jest dobrze. Trzeba jednak zaznaczyć, że przez dłuższy czas w grze nie dzieje się za wiele – naszym zadaniem jest przede wszystkim chłonięcie klimatu. Potem, kiedy możemy kierować poczynaniami innych bohaterów, akcja się rozkręca. Nie na tyle jednak, by zaspokoić fanów efektownych pojedynków, pościgów czy walk. Bo tych ostatnich w grze zwyczajnie nie ma. Możemy wprawdzie wyeliminować przeciwnika strzałem (tu uspokajam pacyfistów – nie z broni palnej!) z zaskoczenia, ale jest to zadanie zero-jedynkowe – albo uda nam się to zrobić, albo nie; wymiany ciosów tu nie uświadczymy. I to właśnie dla niektórych może być największą wadą tej produkcji. Bo Eriksholm wprawdzie momentami ociera się o przygodówkę czy interaktywny film, ale przez większość czasu pozostaje przede wszystkim skradanką.

Spacerować po Eriksholmie mógłbym nawet bez żadnej sekwencji skradankowej.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
A to gatunek specyficzny – szarża zawsze kończy się wczytaniem gry, a nad większością poczynań trzeba się najpierw dokładnie zastanowić. Eriksholm nie bawi się bowiem w kontynuowanie niekanonicznych posunięć gracza – nie tylko w przypadku śmierci kierowanego przez nas bohatera, ale także w sytuacji, gdy zostanie on wykryty. Nawet zauważenie przez policjantów omdlewania jednego z ich towarzyszy po prostu przerywa rozgrywkę. Gra jest więc do bólu liniowa. Ale dzięki temu twórcy zyskali możliwość położenia akcentów w tych, a nie innych miejscach, nadania produkcji odpowiedniego rytmu i dorzucenia kilku zwrotów akcji.

Gdy do gry dołącza Sebastian, możemy przełączać się między aż trzema aktywnymi postaciami.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Gra nie należy do krótkich – jeżeli nie będziemy się spieszyć, rozgrywki wystarczy nam nawet na dwadzieścia kilka godzin. Po przejściu każdego rozdziału można do niego w dowolnej chwili powrócić. A warto, bo przy pierwszym podejściu mogą nam umknąć niektóre znajdźki lub dialogi napotkanych stróżów prawa – szczególnie od chwili, gdy możemy kierować poczynaniami nie tylko Hanny, ale również jej starszej koleżanki po fachu, a w końcu i pewnego świetnie pływającego mężczyzny. Każda z postaci posiada swój własny zestaw umiejętności i wyrazisty charakter, co ubarwia wymiany zdań między nimi.
River End Games chciało mieć własną Morię. I ma!
Dużą rolę w grze odgrywają podziemia. Po długiej sekwencji starć z policjantami na ulicach miasta etap samotnej wędrówki przez opuszczone kopalnie może się wydawać wyjęty z innej bajki. Ale dzięki temu zabiegowi gra zyskuje więcej mroku. W pewnym momencie czuć nawet nieco atmosfery Little Nightmares. Cała produkcja horrorem z pewnością nie jest, ale można ją zaliczać do grupy tych z dodatkiem dreszczyku, który zapewnia wątek mitycznej Pani Góry. Krótki i zupełnie nieistotny z punktu widzenia głównej osi fabularnej, ale niezwykle klimatyczny.

Eriksholm ma nie tylko odważnych mieszkańców, ale i własną Morię.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Interfejs Eriksholma należy do tych przyjaznych – z miejsca da się zorientować, co i gdzie trzeba klikać, a w ustawieniach mamy możliwość zmiany opcji audio, wideo i tych dotyczących sterowania. Dzięki temu każdy ma szansę dopasować grę do własnych preferencji. W tym miejscu jeszcze raz poubolewam nad brakiem polskiej lokalizacji. Z jednej strony dobrze wiemy, że czasy „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” bezpowrotnie odeszły do przeszłości i musimy liczyć się z tym, że w większości produkcji, zwłaszcza o skromnym budżecie, pełnego dubbingu nie uświadczymy, z drugiej jednak lista języków, na które przetłumaczono grę, nie jest wcale taka krótka. Nadzieja na to mała, ale może producent doda polski w którejś aktualizacji? Takie przypadki już się zdarzały.
Nie umiem w zagadki, ale i tak bawię się dobrze
Zagadki występujące w grze rozwikłać można natomiast w zasadzie bez znajomości języka angielskiego. Notatki wprawdzie wyjaśniają to i owo, ale na dobrą sprawę większości rozwiązań można się domyślić i bez nich. Ich poziom jest jednak trochę nierówny. Przez kilkanaście minut można iść jak po sznurku, a potem głowić się nad prostym zadaniem dwa razy tyle.

Konieczność przesadzania pełnych zardzewiałych gwoździ płotów to jeden z najmniejszych problemów Hanny.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Sam zmierzyłem się z tym problemem w chwili ładowania materiałów na wagonik. Gra zwyczajnie nie przewidziała nawet trochę nierówno ułożonych elementów układanki – a może to po prostu moja chwila słabości. Doceniłbym opcję ominięcia niektórych zagadek, jak można to zrobić w wielu współczesnych przygodówkach, ale nie jest to przecież obowiązkiem twórców. Na szczęście udało im się uniknąć zmuszania graczy do szukania abstrakcyjnych rozwiązań zupełnie nieabstrakcyjnych problemów.
Unreal Engine daje radę
Eriksholm: The Stolen Dream ukazał się na XSX/S, PS5 i PC w tym samym czasie. Do stworzenia niesamowicie wyrazistych cutscenek (i reszty gry) posłużył Unreal Engine 5 i przetworzona na potrzeby studia technologia MetaHuman Epic Games. Proces ten twórcy określili jako bardzo powolny, ale sprawdzający się doskonale w realiach niewielkiego zespołu. Przełożyło się to na bardzo płynne działanie gry i rzadko występujące bugi – sam wyłapałem tylko szarpiący się dźwig. Warto dodać, że dla River End Games to pierwszy duży tytuł, choć większość składu ma już w swoim dorobku podobne produkcje. Wydawca, Nordcurrent, funkcjonuje natomiast na rynku od ponad dwudziestu lat, zajmując się jednak do tej pory przede wszystkim dystrybucją gier na smartfony.

Każde małe miasteczko powinno mieć swoją urokliwą stację kolejową. I przyczynę, dla której bohater musi wstrzymać/wznowić (niewłaściwe skreślić) ruch pociągów.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Dyrektorem artystycznym produkcji jest Anders Hejdenberg – pracujący w Szwecji programista, który zaczynał jako twórca gier 3D dla lokalnego studia. Do tej pory najbardziej znany był z pracy nad Battlefieldem 2. Eriksholm jest jego pierwszym dużym projektem w roli dyrektora artystycznego i – co można już śmiało powiedzieć – pierwszym takim sukcesem.
- kapitalne cutscenki;
- interesująca fabuła;
- bardzo dobry dubbing;
- wysmakowana oprawa graficzna;
- wyraziści bohaterowie;
- interesujący pomysł na fikcyjny świat;
- Pani Góry;
- przyjazny interfejs;
- świetny skandynawski klimat...
- ...choć niektóre zagadki i sekwencje mogą się nieco dłużyć;
- brak polskiej lokalizacji;
- początkowe wrażenie, że w Eriksholmie mieszkają sami policjanci.
Eriksholm jak Clair Obscur? Nie, ale tak
Zresztą brawa należą się całemu kilkunastoosobowemu studiu. Jego dzieło prawdopodobnie nie powtórzy komercyjnego sukcesu Clair Obscur, ale w swoim gatunku może być z francuskim hitem porównywane. Obie gry to przecież produkcje o stosunkowo niewielkim budżecie, pojawiające się „znikąd” (przynajmniej z punktu widzenia osoby nieśledzącej bieżących newsów branżowych) i z miejsca podbijające serca nie tylko tych najzagorzalszych fanów komputerowej rozrywki. Jeśli jeszcze zastawiacie się, czy zagrać w Eriksholma, powiem tyle: odpalajcie Steama. Nawet jeśli skradanki nie należą do Waszych ulubionych gatunków, same przerywniki filmowe zdołają Was przykuć do ekranu aż do satysfakcjonującego zakończenia. A o River End Games jeszcze niewątpliwie usłyszymy. I to zapewne szybciej niż później!

Na pożegnanie z Eriksholmem jeden z piękniejszych widoków w całej grze.Eriksholm: The Stolen Dream, Nordcurrent, 2025.
Od autora
Przyznam się bez bicia – choć jestem wege, „indyki” pochłaniam w ilościach hurtowych. I to niezależnie od gatunku. Tak stało się właśnie z Eriksholmem. Chociaż skradanki nie należą do moich ulubionych gatunków, oprawa graficzna i historia urzekły mnie na tyle, by Eriksholm trafił na moją prywatną listę najlepszych gier niezależnych 2025 roku obok Clair Obscur i Midnight Walk.