Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Alters Recenzja gry

Recenzja gry 12 czerwca 2025, 14:06

autor: Anna Garas

Recenzja The Alters. Oryginalna i piękna gra, która mogłaby być większym wyzwaniem

The Alters intrygowało od pierwszych chwil – od pamiętnego trailera z muzyką zespołu Kombi. Walka o przetrwanie w kosmosie? Klony? Alternatywne wersje tej samej postaci? Dziś w końcu możemy zobaczyć, z czym to się je (podpowiadam: z pierogami).

Recenzja powstała na bazie wersji PS5.

The Alters stawia na szalenie ciekawy pomysł – w sumie trochę jak scenariusz horroru, w którym jesteś zamknięty w ciasnej przestrzeni z człowiekiem zarazem świetnie ci znanym i przerażająco innym. Jak dobrze znasz samego siebie? Czy byłbyś w stanie znieść własne wady u drugiej osoby, wiedząc dokładnie, skąd się wzięły? Czy byłbyś w stanie przełknąć rozgoryczenie, widząc, że ktoś inny ma obiektywnie lepsze życie, bo w pewnym momencie po prostu wybrał lepiej? Co jeśli, patrząc z boku, musiałbyś uczciwie przyznać, że wiedziesz najgorsze z możliwych żyć?

Ech, rozmarzyłam się – The Alters to nie rumuński dramat egzystencjalny, po którym ma się ochotę strzelić sobie w łeb; to w gruncie rzeczy dość optymistyczna gra o tym, że nie możemy pozwolić, by powstrzymywały nas dawne porażki. A alterzy... cóż, ktoś musi zasuwać w kopalni.

Pogadajmy jak Polak z Polakiem.The Alters, 11 bit studios, 2025.

W internetowych dyskusjach długo panowała dezorientacja co do tego, czym właściwie jest ta nowa gra 11 bit studios – zacznijmy więc od wyjaśnienia.

Wyobraźcie sobie pętlę rozgrywki z This War of Mine – zarządzanie bazą i jej mieszkańcami przerywane niebezpiecznymi, ale opłacalnymi wyprawami na zewnątrz – i dodajcie do tego znany z Frostpunka, wiszący nam nad głową deadline nadciągającego kataklizmu, przed którym musimy zdążyć z aktualnym głównym zadaniem. Dorzućcie do tego jeszcze efektowną oprawę graficzną, eksplorację prowadzoną w widoku TPP z kamerą zawieszoną nad ramieniem postaci (jest nawet coś w rodzaju strzelania!) oraz w pełni udźwiękowione dialogi, podczas których podejmujemy decyzje fabularne – i otrzymacie The Alters. Haczyk?

Zamiast grupki ocaleńców naszą bazę zaludniają różne wersje protagonisty. Nie znaczy to, że wszystkie mają tę samą sprawczość, bo grywalną postacią pozostaje tylko podstawowy Jan Dolski, który jest zarazem jedyną osobą podejmującą się wypraw eksploracyjnych, jak i zarządcą prac pozostałych Janów. Kierujemy nim jak każdym bohaterem trzecioosobowej gry, czy to w bazie, czy poza nią, a w dowolnej chwili możemy wywołać odpowiednie menu i przydzielić naszym podwładnym nowe zadania. Jest to więc, jeśli chcemy trzymać się konwencji gatunkowych, przygodowa gra survivalowo-strategiczna. Czemu akurat w takiej kolejności, o tym później; najpierw powiedzmy sobie, jaki kataklizm, skąd wielu Janów i o co w ogóle tu chodzi.

Bywa bardzo pięknie.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Trudna dola Dolskiego Jana

Zaczyna się od katastrofy; nasz bohater, szeregowy członek kosmicznej misji badawczej, zostaje uziemiony na powierzchni dziwnej, niezbadanej planety. Zła wiadomość: reszta załogi zginęła; dobra wiadomość: kraksę przetrwała mobilna baza, wyglądająca trochę jak domki kontenerowe wtulone w szprychy gigantycznego koła rowerowego. Zła wiadomość: naprawa i obsługa tej bazy wymaga więcej niż jednej osoby. Bardzo zła wiadomość: bazę czym prędzej należy przemieścić w bezpieczniejsze miejsce, bo promieniowanie słoneczne planety jest zabójcze. Bardzo dobra wiadomość: jest tu też złoże rapidium, cudownego pierwiastka, którego odkrycie było celem całej misji.

Rapidium ma jakoby rozwiązać problem głodu na Ziemi i z pewnością wzbogacić wielu ludzi; póki co jednak Jan od tajemniczego głosu z komunikatora otrzymuje sugestię, by wykorzystał je do błyskawicznego wyhodowania własnego klona – więcej, takiego klona, który będzie miał bardzo konkretne umiejętności. Życie Jana zostało przepuszczone przez komputer kwantowy i rozpisane na serię węzłów, wyznaczających kluczowe momenty i wybory podatne na działanie efektu motyla. Inna podjęta wtedy decyzja stworzyłaby innego Jana, choćby takiego, który zamiast pójść na studia, zostałby majstrem złotą rączką i teraz potrafiłby naprawić tę przeklętą mobilną bazę. Tak też się dzieje.

Okragła baza nie przestaje mnie cieszyć. Co za koncept!The Alters, 11 bit studios, 2025.

Od tej pory idzie już z górki: baza pomyka sobie wesoło, dopóki nie napotka na przeszkodę, której pokonanie wymaga pomyślunku, mnóstwa zasobów i kolejnych wyspecjalizowanych Janów. Ostatecznym celem jest dotarcie do miejsca, skąd będzie mogła ewakuować nas korporacja, która stoi za naszą misją – choć szybko staje się jasne, że zależy jej tylko na rapidium, bo sam Jan został już właściwie spisany w straty. Tylko jak ludzie na Ziemi zareagują na istnienie alterów...?

Zarządzanie bazą, czyli dom daleko od domu

W bazie spędzamy bardzo dużo czasu, nie tylko wytwarzając przedmioty i przydzielając alterom pracę, ale i spędzając czas z nimi po pracy. Tym bardziej cieszy więc, że baza wygląda świetnie; pomieszczenia mają głębię i charakter, są pełne gratów i śladów użytkowania – wypadają wiarygodnie i przekonująco; doceniam mnóstwo detali, takich jak np. napis „kuchnia” w języku polskim czy fakt, że Janowie w świetlicy ewidentnie grają we Frostpunka. Bazę możemy w miarę opracowywania nowych technologii kilkakrotnie powiększać, dzięki czemu zyskujemy nie tylko większą powierzchnię magazynową niezbędną dla odbywającej się pełną parą produkcji, ale i więcej miejsca na dodatkowe moduły mieszkalno-rekreacyjne, pozwalające utrzymać alterów w szczęściu i zdrowiu psychicznym.

Alterzy stworzeni na początku, szczególnie Technik i Naukowiec, są niezbędni do progresu, ale resztę dobieramy już sobie swobodnie, kierując się tym, kto wydaje się najciekawszy i najbardziej przydatny. Każdy alter ma bowiem premię do efektywności pracy na konkretnym stanowisku – Rafiner w rafinerii, Botanik w szklarni, Doktor w... kuchni – a także powiązany ze sobą łańcuch miniquestów i/lub nowe aktywności w bazie. Nie ma co ukrywać, alterów zbiera się tu jak pokemony, choć przed „złapaniem ich wszystkich” powstrzymują nas ograniczone tzw. miejsca kubitowe naszego komputera kwantowego. Udało mi się jednocześnie odblokować sześciu, zatem osoby chętne poznać wszystkich powinny przygotować się na przynajmniej dwa podejścia.

Widzimy kluczowe wydarzenia nie tylko z życia naszego Jana, ale i wszystkich alterów.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Baza jest też naszym jedynym schronieniem przed nocnym promieniowaniem, a zwłaszcza przetaczającymi się regularnie nad planetą burzami magnetycznymi, potrafiącymi doprowadzić do awarii poszczególnych modułów i zagonić nas do gorączkowych napraw.

Jeśli szykujecie się już na gromadzenie stimpaków i innych antyradów, to nic z tych rzeczy: przebywając w bazie, alterzy i Jan automatycznie powoli wracają do zdrowia. Podobnie jedzenie ogranicza się do konieczności zapewnienia jednego posiłku dziennie (można co najwyżej wybrać jego jakość), przy czym sam Jan najwyraźniej jeść nie potrzebuje w ogóle, bo pilnować musi tylko wskaźnika radiacji.

Nauka, głupcze!

Jana Naukowca potrzebujemy dlatego, że tylko on może opracowywać nowe technologie w module laboratorium; w większości wymagają one jedynie określonego czasu jego pracy, choć do odblokowania tych najatrakcyjniejszych musimy jeszcze rozbudować komputer kwantowy i zdobyć bardzo rzadkie próbki planetarne. W nagrodę otrzymujemy wzrost efektywności wydobycia i produkcji, zmniejszenie zużycia zasobów i generalnie masę usprawnień. Warto w nie inwestować, bo w dalszych etapach gry w pełni rozwinięta osłona kombinezonu jest nie do przecenienia.

Tylu was tutaj, a i tak wszystko muszę robić sama!

Generalnie gromadzenie i przetwarzanie zasobów znacznie odchudzono względem poprzednich gier 11 bit studios. Interesują nas w zasadzie tylko cztery rodzaje surowców: substancje organiczne, metale, minerały i rapidium, wszystko inne albo ma jedno zastosowanie, albo wręcz pojawia się w jednym queście. Z jednej strony rozumiem chęć zachowania skali – to wciąż grupka rozbitków, a nie rosnąca potęga gospodarcza – z drugiej zaś z czasem wkrada się tu jednak monotonia, która – jak sądzę – da się we znaki zwłaszcza przy kolejnych podejściach, gdy będzie się miało w pamięci optymalny rozkład punktów wydobywczych i pylonów.

Na pochwałę zasługuje zaś to, jak wygodnie rozwiązano zarządzanie produkcją i przydziałem zadań. W każdej chwili możemy włączyć podgląd tego, gdzie akurat pracuje każdy z Janów, i wyznaczyć mu inne zajęcie. W sąsiednim oknie określimy limity produkcji, zakolejkujemy stworzenie konkretnych obiektów lub ustalimy, że w magazynie powinno zawsze być ich co najmniej X sztuk, a wtedy automatycznie zostaną dodane do kolejki w razie zużycia. Wszystko to z dowolnego miejsca na mapie, bez biegania do terminali czy innych bzdur, co więcej – jeśli alterzy skończą robotę, sami zapytają, czy powinni przenieść się do innego modułu, w którym jest coś do zrobienia, a my możemy to jednym kliknięciem potwierdzić. Prawie jak żywi!

Wszystko elegancko rozpisane.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Problem w tym, że nasi alterzy najwyraźniej zdążyli się już „uzwiązkowić”, bo rzucają robotę równo z końcem dnia pracy, choćby do ukończenia zadania zostało im raptem kilka minut, a pracowali właśnie nad wytworzeniem brakującego filtra radiacyjnego, bez którego za godzinę wszyscy dostaną w twarz zabójczą dawką promieniowania. Pewną odpowiedzią na to jest odgórne wprowadzenie godzin crunchu (tak, w tej grze jest mechanika crunchu!), jednak jest to jak strzelanie do muchy z armaty, gdy sytuacja nie wymaga, aby wszyscy solidarnie zasuwali po 12 godzin, tylko by jedna osoba dokończyła swoją pracę. Najczęściej na koniec dnia i tak biegam po bazie i kończę niepokończone projekty, klnąc na czym świat stoi.

Niestety, system podglądu załogi nie zawsze też działa idealnie i bywa, że według UI Jan przebywa w jednym miejscu, podczas gdy jego model znajduje się w innym (choć nie przeszkadza to jakoś szczególnie – o ile akurat nie chce z nami pilnie porozmawiać).

Co prawda zaraz umrzemy, ale przecież Rafiner właśnie skończył zmianę.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Eksploracja, czyli z latarką na anomalie

Za dnia jednak zazwyczaj jesteśmy zajęci tym, co tylko my możemy zrobić, czyli eksploracją. Na szczęście poszczególne mapy – każdy z trzech aktów rozgrywa się w innym miejscu – nie są przesadnie duże. To raczej plątanina korytarzy, jaskiń i zakamarków – im dalej w las, tym bardziej skomplikowana. Jak na survival przystało, na wyprawę dobrze być zaopatrzonym w przedmioty zużywalne: wiertło do usuwania skał czy baterie, bo wspinanie się na znaczne wysokości wyczerpuje energię naszego kombinezonu. Nagrodą najczęściej są głębokie złoża surowców, gdzie stawiamy punkt wydobywczy, dociągamy zasilanie za pomocą pylonów i cyk – już możemy zlecić alterowi pracę w kopalni.

Oczywiście jest i ryzyko. Nie atakuje nas żadna złowroga fauna, za to promieniowanie i owszem – z każdej strony. Niektóre miejsca emitują je stale, również za dnia (ale tam znajdują się złoża metali wzbogaconych, więc wydobycie ich jest poświęceniem, na które jestem gotowa). Inne zaś... cóż, inne to anomalie.

Na mapie widzimy wszystkie odkryte złoża, a podpięte do bazy punkty wydobywcze służą też do szybkiej podróży.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Anomalie są częścią wątku fabularnego związanego z rapidium i światami równoległymi – są też mniej lub bardziej stacjonarną przeszkodą terenową i źródłem pewnej mojej frustracji. W podstawowej formie to bloby zakrzywiające światło – coś jak wielkie, wielowarstwowe bańki mydlane – i osoba, która nieostrożnie w nie wlezie, zostaje napromieniowana. Na szczęście dość szybko otrzymujemy skaner, który pikaniem ostrzega przed niebezpieczeństwem, oraz latarkę Alana Wake’a, którą należy namierzyć i naświetlić przez chwilę rdzeń anomalii, by ją wyeliminować. Mówiłam, że będzie strzelanie!

Na początku gry anomalie solidnie spełniają swoją funkcję, nie pozwalając poczuć się na zewnątrz zbyt pewnie i broniąc dostępu do szczególnie wartościowych zasobów. Problem zaczyna się od połowy zabawy, kiedy nagromadzenie dużych ilości różnych anomalii w jednym miejscu może spowodować eksplozję efektów graficzno-dźwiękowych przyprawiających o ból oczu i uszu, bo gdy nakładają się na siebie anomalia narzucająca na cały obszar efekt kalejdoskopu oraz dwie anomalie pulsujące, potem jedna, która leci wprost na ciebie jak wściekłe słońce, i jeszcze dwie malutkie, a każda zakrzywia światło w trochę inny sposób i wydaje trochę inny dźwięk, zaś do tego dochodzi jeszcze wycie skanera – przebodźcowanie gwarantowane; nie daj Bóg dać się wtedy napromieniować, bo nałoży się na to jeszcze jedno zniekształcenie obrazu i jeszcze jeden efekt dźwiękowy, tym razem tykanie licznika Geigera. No litości.

Eksploracja jest jednak niezbędna – nie tylko po to, by pozyskać surowce. Na dociekliwych czekają bowiem znajdźki w postaci filmów czy podarków dla alterów. Wróćmy więc do bazy.

Dialogi, czyli do brzegu, Janie, do brzegu

Wracać warto regularnie, bo często następują tu rzeczy niezaplanowane, tak awarie, jak i losowe zdarzenia, choć sposób ich realizacji wydaje mi się nieco dziwny – gra wyświetla dość naglący komunikat, że oto dzieje się coś ważnego, tymczasem na miejscu okazuje się, że nie możemy w żaden sposób wziąć w tym udziału. Czy miało być tu coś więcej? Trudno powiedzieć.

Tutaj przechodzimy do podstawowego mojego problemu z The Alters, problemu, który podkopuje sam rdzeń tej gry, czyli kształtowanie historii i relacji z alterami. Mowa o dialogach. Jest to problem dwojaki, z bonusowym małym problemem na czubku.

Dialogi, dialogi.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Po pierwsze – forma. Nie oczekuję poziomu realizacyjnego dialogów z Cyberpunka 2077, ale tutaj dostajemy nieruchomy kadr na naszego rozmówcę, który czasem skinie głową lub machnie ręką i na tym kończą się animacyjne fajerwerki. Mimice twarzy nie sposób niczego zarzucić, a aktor głosowy naprawdę daje z siebie wszystko – o nim jeszcze trochę opowiem – jednak tkwiący w miejscu jak żona Lota Janowie wyglądają po prostu nienaturalnie. A rozmowa z Janami to i tak bardziej ekscytująca z opcji, bo długie minuty spędzamy też na wideorozmowach z Ziemią, podczas których naszego Jana widzimy głównie od tyłu, zaś dwie trzecie wyświetlacza zajmuje... gigantyczny, śnieżący ekran z małą ikonką naszego rozmówcy w rogu. Naprawdę mam nadzieję, że to był bug w mojej wersji gry i że reszta graczy zobaczy tu normalny obraz.

Po drugie – treść, bo w tej drętwej formie otrzymujemy konwersacje często rozwlekłe i przegadane, bez emocji, bez ikry. Widać było, że osoba odpowiedzialna za reżyserię dialogów chciała zachować pewną naturalność mowy, stąd Janowie często wzdychają, robią pauzy, zastanawiają się nad kolejnym zdaniem, ale zostało to nagromadzone w takim stopniu, że prowokuje do przeklikiwania kwestii w poszukiwaniu konkretu.

I tak przez kilka minut.The Alters, 11 bit studios, 2025.

A o tym, że nie chodzi tu o moje zmęczenie, przekonywałam się za każdym razem, gdy urządzałam z alterami seans filmowy. Mamy tu kilka (naście?) klipów z komediowego kanału Chris & Jack (możecie je znaleźć na YouTubie, polecam!), dynamicznych, świetnie zagranych scenek parodiujących sztampowe motywy science fiction. Mamy tu dialogi napisane z taką swobodą i humorem, że po powrocie do gry czuć różnicę jakości – bo też i duża część wypowiedzi jest po prostu miałka i utylitarna, ich jedynym sensem jest podniesienie wskaźnika zadowolenia altera. Bonusowym problemem są zaś, niestety, liczne nieprzetłumaczone angielskie kwestie obecne w wersji recenzenckiej – tak w UI, jak i w samych dialogach.

Mam wrażenie, że dotyczy to zwłaszcza trzeciego aktu i końcówki, gdzie do wszystkiego doszły jeszcze kłopoty z rejestrowaniem przez grę konsekwencji moich wyborów – postacie odwoływały się do dialogów, których nie było, a w dzienniku widziałam wpis o „grupie alterów”, podczas gdy rzecz dotyczyła tylko jednego.

Polskość widoczna aż z kosmosu

Wspomniane braki w polskiej lokalizacji są tym bardziej bolesne, że The Alters jest pełne detali i nawiązań skierowanych do rodzimych graczy – od ikonicznych pierogów, które znalazły się nawet na key arcie gry, po te czytelne tylko dla wtajemniczonych. Choć nie pada tu wiele nazw własnych, Jan Dolski ewidentnie jest Polakiem, jego ojciec pracował w kopalni, a matka zetknęła się z polską służbą zdrowia – na własne nieszczęście. Patrząc na to, jak różne koleje jego losu przygotowali twórcy, można powiedzieć, że nie ma takiego miejsca na Ziemi i w kosmosie, do którego nie dotrze zdeterminowany chłopak ze Śląska, jeśli tylko bardzo tego chce.

Survival, czyli gdzie jest survival

Powiem Wam szczerze, że spodziewałam się, iż zarządzanie armią klonów w sytuacji kryzysowej będzie większym wyzwaniem – ostatecznie gry 11 bit studios zasłynęły tym, że regularnie stawiały nas w sytuacji rozpaczliwej i kazały decydować między tym, co moralne, a tym, co się opłaca. Jednak rzadko znajdowałam się tu w sytuacji rozpaczliwej i daleka jestem od przypisywania sobie jakichś szczególnych strategiczno-survivalowych zasług. Na standardowym poziomie trudności gra po prostu nie jest trudna, o ile nie utrudnimy jej sobie sami, planując z marszu prowadzenie gułagu w kosmosie i celowo antagonizując naszych alterów. Sytuacje, w których musimy rozstrzygnąć konflikt między nimi, zazwyczaj wymagają od nas chwilowego zmniejszenia produktywności, lecz efektem jest... wzrost zadowolenia obu zwaśnionych stron.

Każdy z naszych alterów ma dość szczegółowo określony aktualny stan psychiczny i historię ważnych dla niego wydarzeń, jednak po kilku dniach przestałam się tym przejmować, bo wystarczyło doraźnie ratować samopoczucie motywującą rozmową. Ta co prawda wymaga nieco wyczucia – niektórzy lepiej reagują na poklepywanie po plecach, inni na mówienie prawdy prosto z mostu – ale chyba i tak poszło mi nieźle, skoro tylko jeden alter postanowił się zbuntować (i jak się okazało po rozmowie z kolegą z redakcji – bunt nastąpiłby tak czy siak).

Trzeba przyznać, że ekran alterów jest efektowny.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Błędem byłoby jednak zakładać, że nasze wybory nie mają tu znaczenia, bo podejmujemy naprawdę wiele decyzji większych i mniejszych, zaczynając od tego, których alterów w ogóle postanowimy stworzyć – zaś w głównym wątku fabularnym faktycznie można mówić o dylemacie bez dobrego wyjścia. Możemy decydować, czy podawać cierpiącemu nieznośny ból leki psychotropowe, przynosząc mu ulgę kosztem częstych wypadków w pracy, albo czy... umożliwić alterowi rozmowę z naszą byłą żoną, bo w jego linii czasowej wciąż są zgodnym małżeństwem. Często nieoczekiwane konsekwencje tych wydarzeń śledzi się z zaciekawieniem, zwłaszcza gdy porównamy, jak inaczej potoczyły się sprawy w rozgrywkach kolegów – jest tu spory potencjał na regrywalność i testowanie różnych kombinacji alterów i decyzji. Wspiera to konstrukcja samej gry, bo po cofnięciu się do starszego save’a widzimy, którą kwestię dialogową wybraliśmy poprzednio. Niestety, choć na pewnym etapie otrzymujemy fabularne rozgałęzienia z prawdziwego zdarzenia, to endingi – przynajmniej te, które udało się odblokować mnie i koledze z redakcji – różnią się tylko detalami. Trochę szkoda, bo pewnie był tu potencjał na więcej.

Druga opinia

Ocenia Maciej Bogusz

Recenzja The Alters. Oryginalna i piękna gra, która mogłaby być większym wyzwaniem - ilustracja #11

Często myślami wracamy do pewnych momentów w naszym życiu, kiedy to zadajemy sobie to jedno pytanie, które ma moc podważenia każdej podjętej wcześniej przez nas decyzji: „Co by było, gdyby...”. The Alters daje nam możliwość odpowiedzenia na takie pytanie, stawiając nas przy okazji przed wieloma wyborami, których konsekwencje jednak nie są tak duże, jak byśmy tego chcieli.

Najnowsza produkcja 11 bit studios korzysta z bardzo ciekawych pomysłów i w wielu miejscach nie boi się nowatorskich rozwiązań. Jednocześnie jednak oczekiwałem czegoś więcej od twórców This War of Mine – choćby w kwestii poziomu trudności czy naprawdę trudnych decyzji w stylu: kogo poświęcić, a kogo ocalić.

Najbardziej w The Alters podoba mi się to, jak ten tytuł szanuje czas gracza i pozwala w bardzo efektywny sposób zarządzać bazą oraz naszymi alterami. Z kolei rzeczą, która negatywnie wpłynęła na mój czas z grą, był jej poziom trudności. Tytuł ten oferuje opcje utrudnienia sobie rozgrywki, na przykład poprzez ustawienie mniej wybaczającej ekonomii, jednak nie zmienia to faktu, że nawet grając bardzo nieostrożnie i popełniając błędy, mogłem z dużą łatwością wykaraskać się ze wszystkich kłopotów. Mam nadzieję, że przyszłe patche to poprawią lub nawet dodadzą kolejny poziom trudności – dla graczy takich jak ja, którzy zjedli zęby na wspomnianym już This War of Mine.

The Alters nie jest grą dla każdego, ale nie można odmówić tej produkcji odwagi i pewnej unikatowości, jeśli chodzi o główne założenia. Jeżeli więc macie ochotę na coś wyjątkowego, ale też doprawionego szczyptą powtarzalności, serdecznie Wam ten tytuł polecam.

Moja ocena: 7,5/10

Audiowizualia, czyli Alex Jordan w oscarowych rolach

Użyczający głosu Janowi Dolskiemu – wszystkim Janom Dolskim – Alex Jordan imponuje, bo choć to jego i tylko jego słyszymy przez większość gry, to jednak każdy Jan różni się nieco brzmieniem i tempem mówienia, tak że mogłam bez większego problemu rozpoznać pojedynczych alterów bez patrzenia na ekran. Innymi słowy – fantastyczna robota. W warstwie muzycznej nie znalazłam nic, co przemówiłoby do mnie tak jak The City Must Survive z Frostpunka; tutaj muzyka raczej pobrzmiewa sobie gdzieś w tle, a uwagę przyciągają tylko rockowe kawałki słyszane w sypialni alterów. Ogółem jednak udźwiękowienie gry oceniam pozytywnie (o ile nie ściga mnie akurat 15 anomalii).

Naukowiec naucza o dobrodziejstwach crunchu.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Warstwa wizualna z kolei sprawia, że The Alters wyróżnia się na tle reszty gatunku wyrazistą estetyką, w której na pierwszy plan wysuwa się odważna magenta w kontraście do korporacyjnego utylitaryzmu wystroju stacji i surowości skalistej planety. Pierwsze materiały z gameplayu budziły skojarzenia z Death Stranding – oto postać w futurystycznym skafandrze i z wielkim plecakiem przemierza pozbawione życia plenery pełne monumentalnych formacji skalnych – i faktycznie, można tu upolować wiele pięknych widoków, choć oczywiście budżet i rozmach obu gier są nieporównywalne. Tym niemniej wizualny projekt tak wnętrz, jak i samych lokacji jest jedną z najmocniejszych stron The Alters. Jedyna moja uwaga dotyczy skalowania interfejsu – grając na telewizorze, miewałam kłopoty z identyfikacją niektórych zbyt małych ikonek. Od strony stabilności działania gra na PlayStation 5 sprawowała się bez zarzutu.

Trzecia opinia

Recenzja The Alters. Oryginalna i piękna gra, która mogłaby być większym wyzwaniem - ilustracja #13

Ocenia Mateusz Zelek

Lubię produkcje 11 bit studios, bo zawsze kojarzą mi się z oryginalnym podejściem do gier strategicznych o zacięciu survivalowym. Dlatego The Alters od razu wpadło mi w oko i czekałem, aż będę mógł w to zagrać. Motyw walki o przetrwanie na niegościnnej planecie zawsze trafia do mojego serduszka – i tak jest i w tym przypadku. Jan Dolski to ciekawa persona, która w swoim życiu widziała sporo, a do tego cała opowieść jest podkręcona przez motyw alterów. To nie tylko klony, a dosłownie Dolscy, tyle że z innych, alternatywnych linii czasowych. Do sporych zalet na pewno mogę zaliczyć modułową rozbudowę bazy oraz humorystyczne filmiki. The Alters bawi się konwencją, nie zapuszcza w zbyt poważne rejony, ale zarazem nie brakuje tutaj głębokich rozkmin. Fabuła jest więc wyważona pomiędzy przyziemnymi problemami a dyskusjami natury etycznej. I bardzo mi się to podoba! Sama rozgrywka nie została przesadnie rozbudowana – momentami zdawało mi się wręcz, że twórcy pousuwali pewne elementy, aby ją uprościć i nie przekombinować z pewnymi mechanikami. Z jednej strony wydaje się to potrzebne z punktu widzenia deweloperów, z drugiej nieco spłyca gameplay. Na razie nie napotkałem efektu „kuli śnieżnej”, występującego we Frostpunku czy This War is Mine – a to wielka zaleta, bo nie ukrywam, że pomimo faktu, iż oba tytuły uwielbiam, potrafiły mnie nieźle sfrustrować chęcią dociśnięcia gracza do ziemi. Zdobywając zasoby czy rozwiązując wciąż pojawiające się problemy, zastanawiałem się, czy będąc w podobnej sytuacji, wytrzymałbym z alternatywnymi Mateuszami... żadna z odpowiedzi, których udzieliłem, nie była satysfakcjonująca. Niemniej jestem wciągnięty i myślę, że The Alters ma spory potencjał i trafi do ludzi, którzy lubią niecodzienne podejście do skostniałych growych gatunków.

Ground Control do major Jan

PLUSY:
  1. sama koncepcja – przetrwanie nigdy nie było tak osobiste;
  2. dopracowany projekt bazy;
  3. kompaktowe, ale pełne zakamarków mapy do eksploracji;
  4. sprawne i wygodne zarządzanie alterami;
  5. mniejsze i większe wybory o często nieoczekiwanych konsekwencjach;
  6. potencjał do wielokrotnego przechodzenia gry;
  7. brawurowa rola dubbingowa Alexa Jonesa;
  8. seanse filmowe!
MINUSY:
  1. brak większego wyzwania;
  2. rozgrywka monotonna na dłuższą metę;
  3. drętwe i rozwlekłe dialogi;
  4. liczne braki w polskiej wersji językowej;
  5. błędy z rejestrowaniem dokonanych wyborów.

Usiadłam do The Alters z nastawieniem, że będę posyłać dzieci do kopalni – to jest, że gra wykreuje sytuacje, w których będę musiała wybierać między tym, co moralne, a tym, co niezbędne dla przetrwania. Być może to mój błąd, może powinnam zasiąść do tej gry bez żadnych oczekiwań – lecz jest to projekt 11 bit studios, które ma już bardzo konkretny dorobek. This War of Mine odwróciło perspektywę pokazywanej w grach wojny i pozwalając pokierować losami cywilów, pokazało, jak łatwo przyjąć perspektywę „my kontra oni”, stawiając przetrwanie własnej grupy ponad wszystko inne – choćby kosztem jednostek tak samo niewinnych jak my. Frostpunk przetrwanie ponad wszystko inne ustanowił punktem wyjścia, pokazując, jak podejmowanie trudnych decyzji w imię ocalenia większości przeistacza się w dyktaturę – jak prawa ustanowione po to, by umożliwić trwałość społeczeństwa, transformują to społeczeństwo w maszynę miażdżącą wszelki opór.

Tego oczekiwałam po The Alters – mechanizmów survivalu i zarządzania skalibrowanych tak, by posłużyły za wehikuł do przekazania myśli, która w pełni wybrzmiewa w połączeniu z warstwą fabularną. Tymczasem trudno mi zidentyfikować tu myśl przewodnią – choć fakt, że w wyniku niektórych wydarzeń Jan Dolski internalizuje nowe kompetencje społeczne (np. asertywność), odblokowujące nowe linie dialogowe we wszystkich późniejszych rozgrywkach, każe mi przypuszczać, że gra najbardziej skupiona jest na przepracowaniu jego traum i być może ostatecznie doprowadzimy do powstania uber-Jana, który – pogodzony sam ze sobą – będzie potrafił rozwiązać wszelkie konflikty. Problem w tym, że niekoniecznie chcę spędzić w tej grze jeszcze więcej czasu, bo już teraz przy niewielkim wysiłku i wychodzeniu naprzeciw potrzebom alterów mogłam prześlizgnąć się przez większość fabuły w atmosferze ogólnego szczęścia i zadowolenia. Być może The Alters chce mi więc powiedzieć, że wystarczy po prostu traktować ludzi jak ludzi i nie skończy się samemu na pustyni?

Taki różowy blask rzuca nasz luminator, czyli latarka do zwalczania anomalii.The Alters, 11 bit studios, 2025.

Ale to moje personalne oczekiwania; patrząc na The Alters w miarę bezstronnie, widzę przede wszystkim przygodową grę survivalowo-strategiczną – tak nazwałam tę grę we wstępie i tę diagnozę podtrzymuję, bo dwa pozostałe składniki gameplayu zostały tu zredukowane tak, by głównym daniem była fabuła, wybory i interakcje z alterami. Niestety, jest to danie w moim odczuciu pozostawiające z niedosytem, choć naturalnie dużo tu będzie zależeć od osobistych potrzeb i oczekiwań – być może do Was ta dość optymistyczna historia o podnoszeniu się z porażki trafi bardziej niż do mnie. Jeśli jednak szukacie po prostu czegoś nowego i świeżego z poletka gier o zarządzaniu bazą z elementami eksploracji i survivalu, The Alters pozostaje odważną, oryginalną propozycją, dopracowaną pod względem audiowizualnym i oferującą wiele rozwiązań natury quality of life, dzięki którym czas prędko płynie na optymalizowaniu produkcji i podziwianiu pięknych widoków. A gdy to się nam znudzi, możemy zagrać w piwnego ping-ponga z samym sobą.

Anna Garas

Anna Garas

Ukończyła Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Gdańskim, a potem przeniosła się do Krakowa, gdzie na dokładkę skończyła Projektowanie i Badanie Gier Video na Uniwersytecie Jagiellońskim. W GRYOnline.pl szefowała Encyklopedii Gier i filmowej bazie danych Filmomaniaka, od czasu do czasu wspierając newsroomy przy korekcie; obecnie szefowa działu Publicystyki. Po pracy pielęgnuje stale rosnący gąszcz domowych roślin i jednego kota imieniem Zocha. Lubi gry dziwaczne, nietypowe i ponure, choć nie pogardzi cosy gierkami o uroczych zwierzątkach.

więcej

Recenzja gry RoadCraft. To nie jest kolejny SnowRunner - to dziecięce marzenie o kierowaniu wielką „koparą”
Recenzja gry RoadCraft. To nie jest kolejny SnowRunner - to dziecięce marzenie o kierowaniu wielką „koparą”

Recenzja gry

RoadCraft wjechał jak walec drogowy pomiędzy tegoroczne premiery. Spin-off słynnego SnowRunnera zaciera złe wrażenia po nieudanym Expeditions, oferując największą do tej pory satysfakcję z rozgrywki, która skupia się tym razem na budowie dróg.

inZOI - recenzja gry we wczesnym dostępie. Choć przed nami długa droga, to rewolucja w świecie symulatorów życia właśnie się rozpoczęła
inZOI - recenzja gry we wczesnym dostępie. Choć przed nami długa droga, to rewolucja w świecie symulatorów życia właśnie się rozpoczęła

Recenzja gry

Debiut we wczesnym dostępie koreańskiego symulatora życia inZOI jest dla mnie najprawdopodobniej najważniejszą premierą grową tego roku. Mam już na koncie ok. 30 godzin rozgrywki - i naprawdę mnóstwo przemyśleń.

Recenzja gry Microsoft Flight Simulator 2024 - niezapomniany lot i mocne turbulencje
Recenzja gry Microsoft Flight Simulator 2024 - niezapomniany lot i mocne turbulencje

Recenzja gry

MSFS 2024 to sequel, który waży 100 GB mniej niż poprzednik, jest jeszcze ładniejszy i bogatszy w zawartość, ma wbudowane najpopularniejsze mody z poprzedniej wersji - ale zostało to okupione masą nowych problemów i niedoróbek.